Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk potwierdziła, iż rząd przygotował konkretny projekt oskładkowania umów zlecenia i umów o dzieło. Jednak planowane początkowo na początek 2025 roku zmiany mogą zostać opóźnione choćby o rok.
Fot. Warszawa w Pigułce
Jak wyjaśniła minister podczas wizyty w programie „Onet rano finansowo”, rządowa strategia walki z tak zwanymi umowami śmieciowymi nie jest już tylko ogólnym zarysem, ale gotowym dokumentem. Głównym celem zmian jest zabezpieczenie przyszłych emerytur Polaków pracujących na umowach cywilnoprawnych.
Reforma ma zapobiec sytuacji, w której osoby zatrudnione głównie na podstawie umów zlecenie czy o dzieło otrzymują na starość tak zwane mikroemerytury. Wysokość świadczenia emerytalnego zależy bowiem od składek wpłacanych do ZUS w trakcie okresu aktywności zawodowej. Wiadomo jednak, iż nie jest to jedyny cel. Po pierwsze, dzięki reformie, do budżetu wpłynie więcej pieniędzy, nie w przyszłości, a już w pierwszym miesiącu po wejściu w życie. Po drugie, ustawa jest jednym z „kamieni milowych” i bez tego nie da się przekonać Unii Europejskiej, by wypłaciła fundusze z KPO.
Plany być może się opóźnią
Pierwotnie zakładano, iż nowe przepisy wejdą w życie na początku 2025 roku. Jednak, jak przyznała minister Dziemianowicz-Bąk, termin ten prawdopodobnie ulegnie przesunięciu. w tej chwili rozważane jest wprowadzenie półrocznego lub choćby rocznego okresu dostosowawczego. Głównym powodem opóźnienia są trwające negocjacje z Komisją Europejską. Mimo przesunięcia terminu, ministerstwo zapewnia, iż plany zabezpieczenia emerytur Polaków pozostają priorytetem i nie zniknęły z agendy rządowej.
Eksperci prognozują, iż z powodu oskładkowania umów o dzieło Polacy mogą otrzymać choćby 1/3 mniej pieniędzy niż dotychczas. Pozostałe środki pochłoną składki zdrowotne i emerytalno-rentowe, jak u osób pracujących na pełen etat.