Spór wokół tzw. ustawy wiatrakowej pokazuje, jak trudne może być pogodzenie deklaracji politycznych z realnymi działaniami. Projekt przewiduje nie tylko liberalizację zasad budowy elektrowni wiatrowych na lądzie, ale także zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych do końca bieżącego roku. W obliczu rosnących kosztów życia i presji inflacyjnej byłby to istotny element ochrony domowych budżetów. Jednak prezydent Karol Nawrocki, według doniesień, skłania się ku zawetowaniu ustawy.
Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz zapewnia, iż decyzja jeszcze nie zapadła, a sam Nawrocki ma „poważnie zastanowić się nad tym, jak rozwiązać problem”. W praktyce jednak czas na zastanowienie jest ograniczony – każdy dzień zwłoki zwiększa niepewność wśród odbiorców energii oraz inwestorów, którzy oczekują stabilnych i przewidywalnych warunków prawnych.
Premier Donald Tusk nie kryje irytacji. W mediach społecznościowych wprost zarzucił prezydentowi, iż jego działania są sprzeczne z wcześniejszymi obietnicami. „Prezydent Nawrocki obiecał tani prąd i w związku z tym postanowił zawetować ustawę gwarantującą… tani prąd. Czego nie rozumiecie?” – napisał.
Prezydent Nawrocki obiecał tani prąd i w związku z tym postanowił zawetować ustawę gwarantującą… tani prąd. Czego nie rozumiecie?
— Donald Tusk (@donaldtusk) August 12, 2025
Trudno pominąć logikę tego zarzutu. jeżeli ustawa przewiduje konkretne mechanizmy ograniczające koszty energii dla obywateli, to jej zablokowanie – niezależnie od przyczyn – w praktyce utrudnia osiągnięcie deklarowanego celu. Weto nie jest bowiem gestem symbolicznym, ale realnym narzędziem wstrzymującym działanie rozwiązań, które miały wejść w życie w najbliższym czasie.
Sprawa ma jednak szerszy kontekst. Polska energetyka wiatrowa od lat boryka się z restrykcyjnymi przepisami, które skutecznie zahamowały rozwój tego sektora. Liberalizacja zasad inwestycji w wiatraki mogłaby przyspieszyć transformację energetyczną, zmniejszyć uzależnienie od paliw kopalnych oraz ustabilizować ceny energii w dłuższej perspektywie. Z punktu widzenia gospodarki byłby to sygnał otwarcia na nowe technologie i lepsze wykorzystanie potencjału OZE.
Weto Nawrockiego oznaczałoby jednak zahamowanie tego procesu na kolejne miesiące, jeżeli nie lata. W kontekście globalnych trendów i rosnącej presji klimatycznej byłby to krok wstecz. Co więcej, brak jasnej decyzji w sprawie ustawy wprowadza element politycznej niepewności, który zawsze działa odstraszająco na inwestorów.
Argument o „konieczności poważnego zastanowienia się” można odczytywać dwojako. Z jednej strony to naturalne, iż głowa państwa analizuje skutki przyjmowanych ustaw. Z drugiej jednak – projekt przeszedł już proces legislacyjny, był przedmiotem publicznej debaty i został oceniony przez ekspertów. Zwlekanie w takim momencie może być odbierane jako gra na czas lub próba uzyskania politycznych korzyści kosztem szybkiego wprowadzenia korzystnych rozwiązań.
W tym sporze stawką nie jest jedynie symboliczny „tani prąd”, ale także wiarygodność władzy wykonawczej. jeżeli prezydent z jednej strony obiecuje obywatelom ulgi w rachunkach, a z drugiej blokuje mechanizm mający je zapewnić, powstaje poważny rozdźwięk między deklaracjami a działaniami. Takie sprzeczności zawsze podważają zaufanie publiczne.
Ostateczna decyzja Nawrockiego będzie testem nie tylko jego politycznej strategii, ale także umiejętności podejmowania decyzji w zgodzie z realnymi potrzebami społeczeństwa. W sytuacji, gdy tysiące gospodarstw domowych walczą z rosnącymi rachunkami, a sektor energetyki odnawialnej czeka na impuls rozwojowy, prezydenckie weto może być odczytane jako działanie wbrew interesowi obywateli.
Historia ustawy wiatrakowej pokazuje, jak łatwo w polityce rozmijać się z oczekiwaniami wyborców. Premier Tusk, stawiając sprawę jasno, wskazuje na ten rozdźwięk i podkreśla, iż problem nie dotyczy odległej przyszłości, ale bieżących potrzeb milionów ludzi. jeżeli prezydent zdecyduje się zablokować ustawę, trudno będzie uniknąć wrażenia, iż względy polityczne przeważyły nad ekonomicznym zdrowym rozsądkiem.
Chociaż formalnie decyzja jeszcze nie zapadła, jej skutki można przewidzieć – dalsze opóźnienia, brak jasności w polityce energetycznej i utrata szansy na realną ulgę w domowych budżetach. W takiej sytuacji obietnica „taniego prądu” pozostanie jedynie pustym hasłem.