Weto, które boli najbardziej. Żurek broni dzieci, Nawrocki broni siebie

1 tydzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Prezydent Karol Nawrocki po raz kolejny pokazał, iż nie dorósł do roli, którą sprawuje. Jego decyzja o wecie wobec nowelizacji tzw. „ustawy Kamilka” to nie tylko błąd polityczny, ale przede wszystkim dramatyczny sygnał wysłany do społeczeństwa: ochrona dzieci przed przemocą i przestępczością seksualną nie jest dla niego priorytetem.

Trzeba to powiedzieć jasno – weto Nawrockiego to uderzenie w najważniejszy fundament państwa, czyli bezpieczeństwo najmłodszych. To gest, który nie znajduje żadnego logicznego uzasadnienia poza chęcią zaznaczenia swojej niezależności wobec rządu i pokazania politycznego „pazura”. Problem w tym, iż tym razem prezydent postanowił zagrać losem dzieci. A na to nie można pozwolić.

Warto przypomnieć, dlaczego w ogóle uchwalono ustawę, którą dziś prezydent próbuje podważyć. Była ona odpowiedzią na wstrząsającą tragedię – śmierć ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, maltretowanego przez własnego ojczyma. Cała Polska domagała się wtedy wzmocnienia mechanizmów ochrony dzieci, a ustawodawca nie miał wyboru – musiał działać.

„Ustawa Kamilka” wprowadziła obowiązek przedstawiania zaświadczeń o niekaralności przez osoby pracujące z dziećmi. To rozwiązanie oczywiste, naturalne, wręcz zdroworozsądkowe. jeżeli ktoś ma kontakt z dzieckiem – w szkole, świetlicy, klubie sportowym czy parafii – musi udowodnić, iż nie był karany za przestępstwa. Proste i skuteczne.

Nawrocki jednak uznał, iż to za dużo. Że wymaganie od rodziców czy opiekunów prawnych dodatkowej formalności, choćby jeżeli chodzi o bezpieczeństwo najmłodszych, jest przesadą. W ten sposób zakwestionował sens wysiłku, jaki podjęło państwo po tragedii, która wstrząsnęła opinią publiczną.

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek nie owija w bawełnę. Jego słowa to głos rozsądku w tej groteskowej sytuacji. Prezydent blokuje reformy i staje na drodze ustaw, które realnie poprawiają bezpieczeństwo obywateli. W przypadku „ustawy Kamilka” sprawa jest wyjątkowo delikatna – mówimy o życiu i zdrowiu dzieci.

Żurek jasno stawia sprawę: obywatele powinni sami ocenić, kto blokuje reformę wymiaru sprawiedliwości i kto torpeduje przepisy chroniące najmłodszych. I trudno się z nim nie zgodzić. Nawrocki, podejmując decyzję o wecie, wziął na siebie pełną odpowiedzialność za osłabienie ochrony dzieci.

Co ciekawe, prezydent podjął swoją decyzję wbrew apelom Rzecznika Praw Dziecka. Monika Horna-Cieślak wyraźnie wskazywała, iż zmiany forsowane przez ustawodawcę – a zawetowane przez Nawrockiego – obniżyłyby standard ochrony dzieci i stworzyłyby realne zagrożenie.

Prezydent miał więc do wyboru: albo wsłuchać się w głos ekspertów i obrońców dzieci, albo iść swoją ścieżką politycznej gry. Wybrał to drugie. Zlekceważył nie tylko argumenty RPD, ale i zdrowy rozsądek.

Nie ma co owijać w bawełnę – Nawrocki próbuje budować swoją pozycję na tanim sporze z rządem. Każde weto ma być sygnałem: „patrzcie, jestem niezależny”. Problem w tym, iż niezależność w takiej formie staje się parodią odpowiedzialności. Bo jak nazwać sytuację, w której prezydent blokuje ustawę powstałą po tragedii dziecka, w imię swojej politycznej narracji?

Żurek słusznie zauważa, iż z takim prezydentem trudno będzie współpracować przy reformach. Nawrocki woli być hamulcowym, niż partnerem. Woli bronić własnego ego, niż realnie poprawiać życie obywateli.

Decyzja o wecie to nie tylko akt politycznej krótkowzroczności. To także lekceważenie opinii publicznej. Społeczeństwo pamięta tragedię Kamilka i doskonale rozumie, iż przepisy miały chronić przed kolejnymi dramatami. Weto Nawrockiego odbierane jest więc jako odwrócenie się plecami do ludzi i ich oczekiwań.

Żurek ma rację – obywatele sami ocenią, kto stoi po stronie bezpieczeństwa dzieci, a kto wybiera polityczną grę. I wszystko wskazuje na to, iż ta ocena dla prezydenta będzie miażdżąca.

Karol Nawrocki po raz kolejny udowodnił, iż nie rozumie swojej roli. Prezydent nie jest po to, by toczyć małe wojenki z rządem i budować własną pozycję w oparciu o tanie gesty. Prezydent jest po to, by stać na straży bezpieczeństwa obywateli. Zwłaszcza tych najsłabszych.

Dlatego w tym sporze racja jest po stronie Waldemara Żurka. To on pokazuje odpowiedzialność i gotowość do rozmowy. Nawrocki zaś pozostaje więźniem własnej politycznej kalkulacji. I to Polska – a szczególnie polskie dzieci – płacą za to najwyższą cenę.

Idź do oryginalnego materiału