WESTERPLATTE – HISTORIA PRAWDZIWA – ŚLADAMI NIEPODLEGŁEJ
NOWE FAKTY 2023 ROK
Obrona Westerplatte przez polskich żołnierzy stałą się legendą kampanii wrześniowej. Jesienią 1925 roku Polacy przejęli do własnego użytku teren Westerplatte – składnicy amunicji w porcie gdańskim. Zagrożenie ze strony niemieckiej spowodowało, iż załogę Składnicy wzmocniono do 182 ludzi. Dowództwo nad tym małym oddziałem objął mjr Henryk Sucharski. Obrońcy mieli do swojej dyspozycji niewielki obszar ziemi, na którym mogli się bronić. Wyposażeni byli w 4 moździerze i 3 działa małego kalibru. Gdy 1 września 1939 roku o godz. 4:45 niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, symbolicznie dał początek II Wojnie Światowej. Kilka dni wcześniej przypłynął do Gdańska z „kurtuazyjną wizytą”.
Składnica stała się zatem pierwszym celem niemieckim, pomimo, iż w kilku punktach granicznych ofensywę rozpoczęto kilkanaście minut wcześniej. 18 dział pancernika umilkło dopiero wówczas, gdy przeniósł się on w inny rejon, aby ostrzeliwać Hel, znacznie ważniejszy dla Niemców. Jednocześnie przypuścili oni szturm lądowy. Pierwszym punktem oporu została placówka „Prom”, którą dowodził Leon Pająk. Polacy pozwolili zbliżyć się Niemcom na możliwie bliską odległość, po czym otworzyli ogień ze swoich karabinów maszynowych.
Nieprzygotowani na tak skuteczną obronę Niemcy, zmuszani byli do wycofania się, zostawiając za sobą wielu zabitych i rannych. Również innym placówkom udało się przetrzymać pierwszy atak. „Schleswig-Holstein” podpłynął teraz na odległość zaledwie 500 metrów i zaczął razić Składnicę ogniem swoich dział. Po 28 strzałach zamilkło działo obrońców. 1 września zameldowano o pierwszych stratach.
Zginęli st. sierż. Wojciech Najsarek, kpr. Kowalczyk, st. leg. Ziemba oraz strzelec Bronisław Uss.
W dniu tym Niemcy trzykrotnie podejmowali się przeprowadzenia ataku, ale wszystkie zakończyły się niepowodzeniem.
Początkowo placówka miała wytrzymać 12 godzin, aż do nadejścia wsparcia.
Taki był plan Naczelnego Dowództwa, który i tak uznawano za optymistyczny, wziąwszy pod uwagę nikłość załogi Westerplatte.
Liczono jednak na to, iż uda się przeprowadzić ofensywę pomocniczą, która oswobodzi zamkniętych w okrążeniu żołnierzy.
To już był skrajny optymizm.
Realia początku wojny, który zdecydowanie był na korzyść Niemców, zmusiły Polaków do trwania na pozycjach znacznie dłużej niż wspomniane 12 godzin.
Od 2 września na Westerplatte dowodził faktycznie kpt. Franciszek Dąbrowski, który będąc zastępcą Sucharskiego, zmienił go na stanowisku. Dotychczasowy dowódca przeszedł głębokie załamanie nerwowe, przez co nie mógł stać na czele oddziałów broniących placówki.
Z czasem zaczął siać niebezpieczny defetyzm wśród kolegów, z czym wiązała się historia dotycząca odizolowania Sucharskiego od reszty załogi. Tego samego dnia Niemcy ponawiają ataki lądowe. Pomimo tego żołnierze polscy wytrzymują natarcie.
Dramat rozpoczął się około godz. 17.00, gdy nad Westerplatte nadleciały niemieckie bombowce. Obrońcy usłyszeli przeraźliwy gwizd kilkudziesięciu samolotów Luftwaffe, które zrzuciły swój śmiercionośny ładunek, obracając w gruzy Wartownię nr 5.
Straty tego dnia wyniosły 9 zabitych i wielu rannych. Wieczorem niemieckie oddziały jeszcze raz próbują wedrzeć się do placówki. I tym razem górą jest polska załoga.
Mjr Henryk Sucharski rozkazuje zniszczyć dokumenty przechowywane na Westerplatte. Przybywa rannych. Lekarz placówki, kpt. Mieczysław Słaby, ma coraz mniej środków, którymi mógłby leczyć i ratować żołnierzy. Pomimo tego warszawski spiker przez cały czas nadaje komunikat: „Westerplatte broni się nadal”.
W kolejnych dniach Niemcy za wszelką cenę usiłują zdobyć placówkę. Irytuje ich, iż tak wątły oddział odpiera ataki kilkunastokrotnie przeważającego wroga.
5 września Sucharski zwołuje naradę dowódców, na której postanowiono trwać na stanowiskach (szczególnie kpt. Franciszek Dąbrowski był chętny do walki).
Według niektórych relacji szlochający Sucharski prosił o poddanie Westerplatte. Byłby to akt wyjątkowego defetyzmu w szeregach obrońców. Dąbrowski prawdopodobnie zagroził, iż jeżeli major nie przestanie namawiać żołnierzy do kapitulacji, rozkaże go aresztować.
Pomimo tego Sucharski przez cały czas pozostawał faktycznym dowódcą obrony, a co za tym idzie zwierzchnikiem Dąbrowskiego, który winien mu był posłuszeństwo, niezależnie od warunków bojowych. Istnieją relacje, które przekazują, iż Sucharski faktycznie na krótko znalazł się „pod kluczem”, co miało być akcją co bardziej bojowo nastawionych obrońców Składnicy. Rankiem 7 września szaleńczy szturm niemiecki dociera niemalże do centrum placówki.
Bohaterstwo obrońców jeszcze raz pozwala na odrzucenie Niemców w tył. Pomimo, iż żołnierze cały czas są zorganizowanym oddziałem i skutecznie stawiają opór wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi, ich zmagania muszą zostać zakończone.
Na skutek wyczerpania amunicji oraz fatalnej sytuacji sanitarnej
mjr Sucharski decyduje się poddać placówkę.
Także tutaj pojawiają się pewne rozbieżności dotyczące poddania Westerplatte – być może była to samowolna inicjatywa Sucharskiego.
Po wojnie lansowano go na bohatera, a mit nieustępliwego dowódcy przetrwał wiele lat. Dopiero dzisiaj postać Sucharskiego zostaje odbrązowiona, wbrew temu, co mówiła komunistyczna propaganda.
Polacy skorzystali z możliwości honorowej kapitulacji, nie było to ujmą na ich honorze. Walczyli dopóki mogli, dalszy opór byłby pewną śmiercią. W dowód uznania gen. Eberhardt, kierujący niemieckim natarciem, pozwala Sucharskiemu zachować oficerską szablę, co jest pewnym symbolem bohaterstwa żołnierza Wojska Polskiego.
Polskie straty wynoszą 15 zabitych oraz 50 rannych. Niemcy stracili ok. 400 zabitych, co było ogromnym wyczynem polskich obrońców. Mieli bronić się 12 godzin, utrzymali się aż 7 dni, budując wokół siebie mit nieustępliwości i bohaterstwa polskiego żołnierza.
Stali się symbolem Wojska Polskiego, które zawsze walczy do końca. Mit Polaków na Westerplatte gwałtownie został rozpowszechniony. Niebagatelne znaczenie na tym polu miały audycje Polskiego Radia na bieżąco informującego o wydarzeniach w placówce.
Drugim elementem budowania legendy był wiersz napisany przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, jeszcze w trakcie trwania kampanii wrześniowej. Warto przytoczyć jego słowa, , mit poszedł w świat, mit o żołnierzach Westerplatte, którzy „czwórkami do nieba szli”.
Córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego Elżbieta Dąbrowska – Hojka, zgromadziła wiele dowodów, Iż to kapitan Franciszek Dąbrowski we wrześniu 1939 roku dowodził obroną Westerplatte.
„Jest bardzo stara, najprawdopodobniej w stylu Księstwa Warszawskiego” – mówi, trzymając w ręce małą srebrną łyżeczkę – Elżbieta Dąbrowska – Hojka, córka kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Kiedyś była pozłacana, ale złoto już dawno się wytarło. W naszym domu pojawiła się dopiero po wojnie, wraz z całym kompletem łyżeczek, broszek, pierścionków i innych kosztowności. Wszystkie należały do mojej babci wywiezionej na początku wojny „gdzieś” do Związku Radzieckiego. Dziadkowie mieszkali w Stanisławowie, byli tam jedną z najbardziej znanych rodzin wojskowych wyższej rangi. W tym pięknym kresowym mieście, generałów można było policzyć na palcach jednej ręki i pewnie by tych palców jeszcze zostało. Dziadek Romuald generał brygady okazale prezentował się „przy orderach”. Najważniejsze ordery „zapracował” po wstąpieniu do Wojska Polskiego w 1920 roku, na frontach wojny polsko-bolszewickiej. Czterokrotnie odznaczono go wówczas Krzyżem Walecznych, został też kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Życiorys mojego dziadka drukowany był w „Polsce Zbrojnej”.
Kiedy patrzę na fotografię mojej babci Elizabeth, czyli Elżbiety z Broulików, córki Leopoldyny von Schweda, to trudno nie przyznać, iż tak dostojnie prezentująca się kobieta nie mogła nie zwracać na siebie uwagi w każdej sytuacji, a cóż dopiero gdy szła z dziadkiem, po lewej jego ręce, żeby prawą mógł odpowiadać salutującym – bez przerwy, jak to w mieście garnizonowym – wojskowym. O tym jak wyglądał przed wojną Stanisławów, nie można było przeczytać w książkach, czy w podręcznikach szkolnych. Zmieniono miastu nazwę na Iwano-Frankiwsk.
O swoich rodzicach ojciec mało opowiadał. Może nie chciał, abym chwaliła się w szkole dziadkiem, przedwojennym generałem? I babcią z rodziny szlachetnie urodzonych z tym „von” przed nazwiskiem? Pięciopokojowym mieszkaniem dziadków w Stanisławowie? I to wówczas, gdy w Krakowie naszej czteroosobowej rodzinie wannę zastępowała poobijana miednica w kącie pokoju… W niektórych książkach podają, iż dziadek zmarł w 1938 roku, ale faktycznie został aresztowany przez NKWD we wrześniu 1939 roku, o czym autorzy bali się napisać. Ta niepozorna łyżeczka, która cudem wróciła z wywózki do Kazachstanu i sygnet rodowy, ten sam który widać wyraźnie na palcu ojca na jednym ze zdjęć z kapitulacji Westerplatte, to wszystko co po wojnie zostało z majątku Dąbrowskich.
Po zakończeniu wojny wielu westerplatczyków rozmawiało z dziennikarzami, lub pisarzami. Różne opinie wygłaszali jedni koledzy o innych. Krytykowali brak odwagi, wytykali pozostawienie rannego bez pomocy, ale żaden nie zająknął się choćby na temat obecności bodaj jednej kobiety w koszarach czy na którejś z placówek. Jak potraktować zatem podaną 8 września 1939 roku w „Danziger Neueste Nachrichten” przez Fritza Jaenitzkego informację o jeńcach – kobietach wśród kapitulującej załogi Westerplatte? Takich „pomysłów” mających uatrakcyjnić książki, czy artykuły, nigdy nie brakowało. Całego zamieszania na temat obrony Westerplatte wywołała książka Melchiora Wańkowicza „Westerplatte”, w której autor powtarza plotkę, opowiadaną przez strażników więziennych w Gdańsku. Zaśmiewali się z „dowcipu” polskiej załogi, iż wywiesiła białą flagę, a gdy niemieccy dostojnicy ruszyli w stronę niby kapitulujących Polaków, flaga zniknęła, a zagrały karabiny maszynowe. Melchior Wańkowicz wprawdzie komentuje tę informację jako niewiarygodną, jednak zapomina dodać w komentarzu, iż za podobny „numer” po kapitulacji polscy żołnierze zapłaciliby życiem, a nie wysłaniem do stalagów, czy oflagów. Błędów i zmyśleń nie ustrzegło się wielu polskich autorów. Sporo naliczono ich u Melchiora Wańkowicza. Oprócz wspomnianego wyżej „dowcipu” z białą flagą w jego książce doliczono się trzydziestu innych. Skrytykowany pisarz nie chciał ich prostować, zasłaniając się, iż pisał to co usłyszał od majora Henryka Sucharskiego we Włoszech w 1945 roku.
W wydanej w NRD w ogromnym nakładzie broszurze Hansa Haggego „Westerplatte” autor podkreśla, iż obrońcy narzekają na polski rząd i dowództwo, które nie zdecydowało się na wyrażenie zgody, aby atakowanej przez hitlerowców Polsce pomogła Armia Czerwona.
Bezsporne jest, iż komendantem, a więc i dowódcą WST (Wojskowa Składnica Tranzytowa) na Westerplatte był major Henryk Sucharski, natomiast obroną WST dowodził kapitan Franciszek Dąbrowski. Ale faktycznie to major Henryk Sucharski – co widać na publikowanym wielokrotnie zdjęciu – poszedł, żeby poddać Westerplatte.
Kto naprawdę dowodził obroną Westerplatte we wrześniu 1939 roku?
– Obronę rozpoczął major Henryk Sucharski, 2 września dowodzenie przejął kapitan Franciszek Dąbrowski, który kierował walką do 6 września – mówi w wywiadzie opublikowanym na łamach „Dziennika Polskiego” we wrześniu 2008 roku Mariusz Borowiak, – 7 września placówkę poddał major Henryk Sucharski. A zatem według prawdy historycznej major Henryk Sucharski rozpoczął i zakończył obronę Westerplatte.
– Do zmiany dowództwa w dniu 2 września doszło w dramatycznych okolicznościach…
Tego dnia wieczorem Niemcy zorganizowali ciężki nalot lotniczy na półwysep. Prawie sześćdziesiąt samolotów bombardowało składnicę przez pół godziny, niszcząc wartownię i koszary.
Pod wpływem nalotu i strat jakie wywołał, major Henryk Sucharski przeżył załamanie nerwowe i uznał, iż należy się poddać. Wydał rozkaz spalenia dokumentów i szyfrów, a następnie kazał wywiesić białą flagę na dachu koszar. Gdy dowiedział się o tym zastępca majora Henryka Sucharskiego kapitan Franciszek Dąbrowski, natychmiast rozkazał zdjąć flagę, a majorowi zakomunikował, iż nie ma mowy o kapitulacji. Major Henryk Sucharski zareagował ogromnym wzburzeniem, które przerodziło się w atak epilepsji. Wezwano lekarza składnicy kapitana Słabego, który zaaplikował dowódcy środki przeciwpadaczkowe i uspokajające i przywiązał go do łóżka. Od tego momentu obroną kierował de facto kapitan Franciszek Dąbrowski. Sucharski był w apatii, wielokrotnie powtarzając, iż walka nie ma sensu i należy się poddać.
Mój kolega redakcyjny Janusz Roszko, krakowski dziennikarz, ujawnił „tajemnicę Westerplatte” – historię białej flagi w „Polityce” w 1993 roku. Wokół artykułu Janusza Roszki rozpętało się autentyczne piekło.
Zaatakowano Roszkę o naruszanie świętości, oskarżono o lekceważenie bohaterów, o chęć zdeskrydytowania majora Henryka Sucharskiego w porozumieniu z kapitanem Franciszkiem Dąbrowskim. Insynuacje poszły jeszcze dalej, posypały się oceny, wśród których najbardziej delikatne były słowa „bzdury” i „brednie”, „kubeł na śmieci”. W krakowskim klubie dziennikarzy „Pod Gruszką” insynuacje pod swoim adresem red. Janusz Roszko otrzymał od środowiska dziennikarskiego w czasie zakrapianego spotkania. W czasie tego spotkania w obronie red, Janusza Roszki wystąpili dziennikarze Olgierd Jędrzejczyk i Zdzisław Dudzik, łącznie ze mną.
Pijany Bruno Miecugow argumentował swoje racje manualnie, a ja otrzymałem od niego uderzenie w twarz. Podszedł chwiejnie do mojego stolika, zerwał mi perukę i wyrzucił ją przez otwarte okno.
Artykuł red. Janusza Roszki nazwano „jątrzeniem opinii publicznej”, czyli określeniami z arsenału komunistycznej propagandy, a przecież drukowanymi w 1993 roku.
„Ciekawą” dyskusję prowadzono wczoraj ( 24 lipca 2020 roku) w TVP.Info. – czy Westerplatte należy do Polski? Oraz czy Gdańsk to miasto polskie?
Uważam, iż taką dyskusję z, takimi tytułami prowadzić można w kabarecie lub przez „dziennikarzy” mających „pełną wiedzę”.
Westerplatte – tak oczywisty i znany każdemu symbol Gdańska, dla nas Polaków niesie przekaz na którym się wychowaliśmy. To co znamienne i ważne dla naszego pokolenia nie zawsze przemawia do najmłodszych, będąc dziadkiem nastoletnich już wnuków. Króluje więc „edukacja” następnych pokoleń. Niedługo pytani o dostęp Polski do morza odpowiedzą, iż zwiedzili już Kielce, ale żadnego morza tam nie widzieli.
A więc wyjaśniam, iż Westerplatte to półwysep w Gdańsku, położony w północno – wschodniej części miasta, pomiędzy Zatoką Gdańską i zakolem Martwej Wisły. Szerokość półwyspu szacowana jest na około 200- 500 m, długość wynosi ok. 2 km. Nazwa półwyspu „Westerplatte” jest zbitkiem dwóch słów pochodzenia niemieckiego „wester” – zachodni oraz Platte, czyli płyta ( w znaczeniu wyspa).
W latach 1936 – 1939 działała tutaj wojskowa składnica tranzytowa, a wrzesień
1939 roku przyniósł znamienną obronę, która zapisała się jako symbol oporu Polski przeciwko najazdowi hitlerowców. Z racji symboliki miejsce to jako jedyne w Gdańsku zachowało nazwę brzmiącą w obcym języku.
Westerplatte kojarzy się jednoznacznie. To tutaj 1 września 1939 roku o godzinie 4.45 rozpoczął sie hitlerowski atak na nasz kraj. Niemiecki szkolny pancernik Schleswig – Holstein, który dobił do Gdańska już 25 sierpnia 1939 roku pod pretekstem kurtuazyjnej wizyty, zaatakował nasz kraj. Z zewnątrz pancernik nie wyglądał najnowocześniej, był on jednak silnie uzbrojony i przygotowany do ataku. Pod pokładem przewoził szturmową kompanię Kriegsmarine.
Obroną półwyspu w dniach 1 – 2 września dowodził mjr Henryk Sucharski, a w dniach 2 – 7 września dowodzenie przejął jego zastępca kpt. Franciszek Dąbrowski. Garnizon walczył samotnie z przeważającymi liczebnie i zbrojnie siłami wroga. Po ogłoszeniu kapitulacji, niemieckie wojska juz 10 października sprowadziły na półwysep polskich więźniów, którzy mieli uporządkować teren po wcześniejszych walkach.
W marcu 1940 roku utworzono na Westerplatte podobóz (Abteilung Aussenstelle) obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Jego komendantami byli SS- Hauptsturmführer Franz Chffelristofel, SS Unterssturmführer Paul Ehle i SS Unterssturmführer Kurt Mathesius.
W maju 1941 roku zakończono prace rozbiórkowe na Westerplatte (częściowe rozebranie koszar) przez ostatnią grupę więźniów i rozwiązano obóz.
Bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych w 1946 roku rozpoczęto rozminowywanie terenu półwyspu. Utworzono też symboliczny cmentarz Na miejscu Wartowni nr 5 ustawiono krzyż i tablicę z nazwiskami poległych. Jednocześnie w budynku koszar detonowano niewybuchy, przyczyniając się do dewastacji obiektu.
2 lipca 1962 roku krzyż usunięto i postawiono na jego miejscu czołg T-34 z 1945 roku. Po zakończonej wojnie w 1966 roku Polacy chcąc oddać cześć bohaterom Westerplatte postawili pomnik Obrońców Wybrzeża przy wejściu do portu. Ma on 23 metry wysokości. Jego budowa trwała dwa lata, a powstał z 236 bloków granitowych i waży 1150 ton. Jest też zwyczaj, którego przestrzegają statki pływające pod obcymi banderami, wchodząc do portu oddają cześć naszym bohaterom dzięki sygnałów.
Westerplatte jest obowiązkowym punktem dla turystów, którzy odwiedzają trójmiasto. Znajdują się tu miejsca, które należy zobaczyć, aby zrozumieć, jak bohatersko broniono wolności Polski. Półwysep zwiedzamy począwszy od przystani statków pasażerskich. Stąd mamy widok na kanał portowy, Kościół Niepokalanego Serca Maryi, Pomnik Obrońców Wybrzeża oraz Twierdzę Wisłoujście.
Następnie kierujemy się w kierunku schronu oraz wieży obserwacyjnej Westerplatte. Schron pochodzi z lat pięćdziesiątych XX wieku.
Kolejne kroki zawiodą nas do Fortu, który jest częścią Pola Bitwy. W tym miejscu w 1939 roku mieściło się centrum obrony przeciwdesantowej.
Westerplatte to najważniejszy na wojennej mapie Polski punkt, który musi ocaleć od zapomnienia. My dziadkowie jesteśmy winni naszym wnukom opowieści, dzięki którym historia staje się żywa.
Pamięć o bohaterach naszego kraju nie zginie dopóki będziemy o nich mówić i przekazywać wiedzę naszym następcom.
Miałem zaszczyt wraz z małżonką Aliną de Croncos Borkowską – Szumańską brać udział w uroczystościach upamiętniających bohaterstwo Żołnierzy Westerplatte.
POEZJA PRAWDĘ WAM POWIE
LIRYKA KONSTANTEGO ILDEFONSA GAŁCZYŃSKIEGO
I NIEPOKORNEGO ALEKSANDRA SZUMANSKIEGO
PIEŚŃ O ŻOŁNIERZACH WESTERPLATTE
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
( A lato było piękne tego roku)
I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.
W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.
I ci, co dobry mają wzrok
i słuch, słyszeli pono,
jak dudni w chmurach równy krok
Morskiego Batalionu.
I śpiew słyszano taki: – By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.
Lecz gdy wiatr zimny będzie dął,
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.
Konstanty Ildefons Gałczyński
„Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” to sztandarowy przykład wojennej twórczości i bodaj najważniejszy utwór opowiadający o losach polskich żołnierzy w czasie Wojny Obronnej 1939 roku.
Wiersz zrodził się jeszcze w trakcie trwania kampanii wrześniowej i gwałtownie zdobył sobie popularność i uznanie polskiego społeczeństwa rozmiłowanego w bohaterskiej historii obrońców półwyspu.
Twórca utworu był żołnierzem Wojska Polskiego, walczył z Sowietami w Wojnie Obronnej 1939. Wielki patriota, ale i wybitny pisarz, który potrafił się odnaleźć w różnych konwencjach literackich.
Urodził się 23 stycznia 1905 roku w Warszawie. Debiutował w 1923 roku, pisał w grupie Kwadryga, publikował w międzywojennych pismach satyrycznych.
W latach trzydziestych pracował w dyplomacji. Zmobilizowany po wybuchu II Wojny Światowej krótko walczył z Armią Czerwoną i trafił do sowieckiej niewoli, skąd został „przekazany” Niemcom.
Właściwie cały okres okupacji spędził w obozach jenieckich.
Po wojnie nie bał się krytykować systemu komunistycznego. Robił to w sposób charakterystyczny dla jego zamiłowań – używając ironii i sarkazmu, które towarzyszyły mu chociażby przy tworzeniu skeczów „Zielonej Gęsi”.
Za wyrażanie się w negatywny sposób o kulcie Związku Radzieckiego został poddany ostrej krytyce przez innych poetów, wiernych totalitarnemu systemowi.
W swoim dorobku miał prześmiewczy panegiryk „Umarł Stalin” z 1953 roku napisany w stosowanej przez nadwornych propagandystów konwencji socrealistycznej. Atakował innych twórców, którzy podporządkowali się komunistycznej władzy.
Według niektórych „Poemat dla zdrajcy” miał adresować do Czesława Miłosza.
Zmarł na zawał serca w 1953 roku. pomimo niezwykle bogatej twórczości został zapamiętany przede wszystkim jako twórca „Pieśni o żołnierzach z Westerplatte”.
Wykreowany przez niego obraz bohaterskich obrońców, którzy czwórkami wędrowali do nieba, przez lata był symbolem straceńczej walki o utrzymanie wartowni.
Historia obrońców nie była może tak piękna i malownicza, jak chciałby to widzieć poeta Gałczyński.
Warto zapoznać się z przebiegiem walk o Westerplatte, by zrozumieć, jak trudna w rzeczywistości była sytuacja polskich żołnierzy i z jakimi rozterkami musieli się zmagać. Nie ulega jednak wątpliwości, iż są jednym z najważniejszych symboli polskiej nieustępliwości i wojennego bohaterstwa, a do utrwalenia takiego wizerunku – dodajmy, iż słusznie – walnie przyczynił się Gałczyński.
Okiem Polonisty: Wrzesień, jeden z najpiękniejszych miesięcy. W powietrzu unoszą się strzępy babiego lata, słychać delikatny poszum wiatru, czuć zapach wczesnej jesieni, a rabaty czarują kolorami wrzosów. W takiej scenerii choćby śmierć przybiera inną postać – niebiańsko piękną. Powodem oczywistym jest to, iż żołnierze oddają życie za słuszną sprawę. Nie tylko tu – na ziemi – stają się bohaterami. choćby niebiosa przyjmują ich defiladę. Zapowiedź pojawienia się wtedy, gdy będzie ciężko, odczytuję jako boski plan: wrócą nie tylko po to, aby dać przykład walczącym. Pojawią się jako dobre duchy, aniołowie strzegący, osłaniający, przynoszący nadzieję i siłę do przetrwania koszmaru wojny. Gałczyński ma rzadki talent opowiadania o tym co ważne w sposób lekki, bez zbędnego patosu. Uwiecznił obrońców Westerplatte na pięknym, literackim obrazie i, wzorując się na swoich wybitnych poprzednikach, zbudował im pomnik „trwalszy niż ze spiżu”.
ŻOŁNIERZE WESTERPLATTE
WRZEŚNIOWE SŁOŃCE
Tamtych dni
Już umierało z latem,
A umierali razem z nim
Żołnierze Westerplatte.
Pancernik ogniem pluł im w twarz,
A oni skrawek ziemi
Obejmowali tak jak kwiat
Ginący w blaskach cieni.
A każdy pocisk odwzajemniał
Rozpacz historii – września datę,
Ostatni żołnierz krwią promieniał.
Żołnierz ostatni Westerplatte.
Oni żyją i żyć będą,
Otworzyli polskie wrota,
Im Ojczyzną była ziemia,
Polskie gaje, polskie sioła.
Tu ich matka narodziła,
Tu mówili swe pacierze,
W kogo wierzysz?
W Polskę wierzę.
W takt mazurka tak śpiewali,
Po to matka mnie zrodziła
Przecież życie jestem winien
U stóp Matki Boga Syna.
I modlimy się jak co dzień,
O te rzeki, miasta, wioski,
O ten jeden uśmiech zginąć,
Polski Żołnierz,
Żołnierz Polski.
Aleksander Szumański „Fotografie polskie”
JEST TAKIE MIASTO POLSKIEJ ZIEMI
Które w baraki zamieniono,
Jest takie miasto polskiej ziemi
W którym miliony zamodlono.
Najpierw ich w łaźniach wykąpano,
Potem orkiestry grały dęte,
Później ich znowu ubierano
W pasiaste stroje wniebowzięte.
Sługusy pana czesanego
W ząbek żłobiony swym wąsikiem,
Się zabawiały w chowanego
Żywcem człowieka pasiastego.
Lecz dziwna była to zabawa,
Zwykle z udziałem B-cyklonu,
Który ulatniał z mocy prawa
Żywe istoty do Saronu.
Jak głaz milczący w swej zadumie,
Jak kłosy żniwne wykoszone,
Trumny chowano w innej trumnie,
Z dymem ich ciała przemodlone.
Najpierw ich piaskiem zasypano,
Później szkolone psy zawyły,
Potem ze śmiechu się skręcano,
Kiedy podludzie się smażyli.
Czasami była przeplatanka,
Jednego goja z trzecim Żydem,
Ot, taka sobie gra skakanka,
Ot, taki sobie taniec z Juden.
Potem po wielu, wielu latach,
Baraki stały tak jak stały,
Już nie myślały o swych katach,
W muzea się poprzemieniały.
I było wiele, wiele luda,
Jedni z gwiazdami, inni z krzyżem,
I dziwowali się, iż ruda
Dzieweczka była tu też krzyżem.
I tak na wszystko spozierali
W głupocie ludzkiej wymodleni,
Że gwiazdy w krzyże wymieniali,
Albo na odwrót, tak jak chcieli.
Najpierw je piaskiem posypano,
Potem je znowu przemodlono,
Później z baraków wysypano
I je w śmietniska zamieniono.
Aleksander Szumańskim „Fotografie polskie”
KATYŃ 2010
Znów podeptano wolność
W smoleńskim czarnym lesie.
W nieludzkiej wrogiej ziemi
Staranowano kwiecień.
Nie zezwolono hołdu,
Ranom zadanym skrycie.
To miejsce to tył głowy,
W krwawy wrzesień o świcie.
Mamo ty byłaś ze mną
Gdy padł zdradziecki strzał.
I polską krwią urosił
Okrutnej ziemi zwał.
Mamo za polską ziemię
Wylała się ta krew.
W oczach mi było ciemno,
Mamo, już czas na gniew.
Znowu minęły lata,
I znowu wróg u wrót.
Rozpacz i gniew się splata
W następny „polski cud”.
Więc Polsko otwórz oczy
W zdrajców ojczyzny broń.
Co na nieludzkiej ziemi
Strzelała w polską skroń.
Aleksander Szumański „Fotografie polskie”
WIOSNA NATURĄ SWĄ SPOWOLNI
Pustyni piasku wirowanie,
I wtedy może się uwolni
Tej polskiej drogi zapoznanie.
Nic nie pamiętasz gdy nad tobą
Gad się panoszył i wytrwale
Ssał pijawkami polską drogę,
I w grdyki wpijał się zuchwale.
Nic nie pamiętasz, gdy dymienie
Orkiestra w marsze przemieniała,
Nic nie pamiętasz gdy sumienie
Inteligentna dzicz deptała.
Na skraju wspomnień swojej jaźni
Przekazywanej pokoleniom
Być może jakieś serca w kaźni
Są dzisiaj twoim zapomnieniem.
Być może jeszcze tylko w kinie
Ziewniesz znudzony niepokojem,
Ale w historii nie zaginie
Gdy krew się lała Polski znojem.
Gdy zbrązowiałi zbrązowieniem
Kaci łapskami ciała darli,
Gdy sczerwienione swą czerwienią
Katyńskie krzyże obumarły.
I jak poeta przepowiedział,
Że Polska jeszcze nie umarła.
I jak poeta nam powiedział,
Polska niewoli się wydarła.
Do grdyk wilczyce się wpinały,
Zemsty nie może nic powstrzymać.
I tak z ojczyzny wydymały,
By tylko pludry w garściach trzymać.
I WISŁA DUMNIE W SWOJEJ FALI,
Już zawsze płynie Niepodległa
To Bóg z papieżem polskim sprawił,
Wrogości Polska nie uległa!
Aleksander Szumański „Fotografie polskie”
Westerplatte – historia prawdziwa – śladami niepodległej nowe fakty 2023 rok
0