Wojna na południu?!
Dyktator Węgier idzie śladem Władimira Putina. Najbliższy sojusznik Jarosława Kaczyńskiego w szokujący sposób odniósł się do Rumunii.
Orban wyśmiał premiera Rumunii Marcela Ciolacu jako „20. rumuńskiego premiera” od czasu chwili objęcia przez niego urzędu premiera Węgier w 2010 roku (faktycznie Marcel Ciolacu jest 18. premierem Rumunii). Kpił też z noty dyplomatycznej, którą otrzymał od rumuńskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w której poproszono go, aby nie mówił o pewnych sprawach, które były „wrażliwe dla Rumunii”.
Na spotkaniu z węgierską mniejszością w Rumunii Orban wspomniał, między innymi, iż nie powinien mówić o „nieistniejących rumuńskich terytoriach administracyjnych”, co było aluzją do żądań autonomii dla Węgrów na Seklerszczyznie.
– Nigdy nie twierdziliśmy, iż Siedmiogród i Seklerszczyzna są rumuńskimi jednostkami terytorialnymi – polemizował Orban.
Spotkało się to z owacjami nacjonalistów.
Węgry tak jak Rosja chętnie rozebrałyby na części też Ukrainę, gdzie na południowym zachodzie żyje węgierska mniejszość narodowa.
Sam Orban tęskni za „Wielkimi Węgrami”, a w jego gabinecie wisi ich mapa. Jednak fakt, iż zaczął otwarcie kwestionować przynależność Siedmiogrodu i Seklerszczyzny do Rumunii to nowość.
Ponadto Orban uważa Słowację za “teren separatystyczny”. Na festiwalu mniejszości węgierskiej w rumuńskim mieście Baile Tušnad mówił o Słowacji jako o “oderwanej części kraju”.
Bratysława w reakcji na te słowa wezwała węgierskiego ambasadora.