Ciężka praca i czarne złoto: ile naprawdę kosztuje węgiel i jego wrzucenie do piwnicy?
Jeszcze kilka lat temu kupno tony węgla było rutynową jesienną czynnością. Dziś to wydatek, który potrafi zaboleć portfel – i to nie tylko z powodu samego surowca, ale też kosztu jego rozładunku. Bo za każdą toną czarnego złota, która trafia do piwnicy, stoi czyjaś ciężka praca, pot, kurz i kilkadziesiąt schodów w dół.
Cena tony węgla: od 1150 do choćby 1600 zł
Na początku sezonu grzewczego 2025 ceny węgla w Polsce ustabilizowały się po pandemicznych i wojennych skokach. Za tonę węgla orzech lub groszek trzeba dziś zapłacić od 1150 do 1600 zł, w zależności od regionu, jakości i formy dostawy. Węgiel workowany, szczególnie ten „premium” o wysokiej kaloryczności, potrafi kosztować choćby 1800 zł za tonę.
Kupujący coraz częściej wybierają opcję z transportem pod dom. Firmy opałowe kuszą hasłami „z dostawą pod piwnicę” – ale to tylko część prawdy. Bo o ile ciężarówka z węglem dojedzie niemal wszędzie, o tyle najtrudniejsze dopiero przed nią – czyli wniesienie kilkudziesięciu worków do piwnicy.

Węgiel czy wiesz ile kosztuje i ile trzeba zapłacić za jego transport ?
„Zrzucenie do piwnicy” – zawód, którego nikt nie docenia
Ta praca nie ma prestiżu, choć bez niej wiele pieców nie miałoby czym grzać. Zwykle wykonują ją lokalni robotnicy lub pracownicy firm transportowych, którzy jesienią dorabiają przy dostawach opału.
Średnia stawka za wniesienie tony węgla wynosi dziś od 50 do 100 zł, w zależności od stopnia trudności. jeżeli piwnica jest głęboka, schody wąskie, a węgiel w workach – cena rośnie. Zdarza się, iż za trzy tony opału z rozładunkiem i zniesieniem trzeba zapłacić choćby 300 zł ekstra.
– Po dwóch tonach człowiek ma dość. Kurz w oczach, pot leje się z czoła, a i tak trzeba uważać, żeby nie rozciąć worków. Ale ktoś to musi robić – mówi pan Marek ze Świnoujścia, który od lat pomaga mieszkańcom wnosić węgiel.
Praca jest sezonowa, ciężka i mało opłacalna. Często wykonywana przez osoby starsze, które jeszcze pamiętają czasy, gdy „węgiel był tani i wszyscy palili w piecu”.
Ciepło w piwnicy – zimno w portfelu
Dla wielu rodzin zakup opału to dziś poważne obciążenie. Jednorodzinny dom w okresie zimowym potrafi zużyć 3–5 ton węgla, co oznacza koszt od 4500 do 8000 zł – bez wliczenia transportu i robocizny.
W niektórych regionach, zwłaszcza na Pomorzu Zachodnim czy na Śląsku, powstają choćby lokalne grupy, które pomagają seniorom przy rozładunku opału. W Świnoujściu czy Choszcznie wolontariusze z rad osiedli organizują akcje „Pomóż starszemu sąsiadowi wrzucić węgiel”.
– To praca, której się nie zapomina. Wrzucanie węgla to zapach dzieciństwa, zapach zimy, ale też symbol ciężkiego życia. Bo gdy dziś młodzi narzekają na zimno w mieszkaniu, starsi ludzie po prostu zakładają czapkę i idą do piwnicy z łopatą – mówi pani Zofia, emerytka z województwa zachodniopomorskiego.
Nowoczesne piece i stare przyzwyczajenia
Choć rządowe programy dopłat promują wymianę kopciuchów na ekologiczne źródła ciepła, w wielu polskich domach węgiel wciąż jest podstawowym paliwem. W Świnoujściu, Szczecinie czy Koszalinie przez cały czas można zobaczyć dymiące kominy – znak, iż w piwnicach znów pojawił się czarny opał.
Nie każdy może sobie pozwolić na pompę ciepła czy fotowoltaikę. Dla wielu rodzin to właśnie węgiel pozostaje najtańszym i najpewniejszym źródłem energii, mimo iż jego cena i koszt pracy rosną z roku na rok.
Podsumowanie
Węgiel w Polsce przez cały czas ma się dobrze, choć coraz trudniej go kupić tanio i jeszcze trudniej znieść do piwnicy.
Dziś tona kosztuje średnio około 1300–1500 zł, a praca ludzi, którzy ją przerzucają, warta jest kolejnych 50–100 zł.
Jedni mówią, iż to relikt przeszłości – inni, iż symbol polskiej zimy.
Tak czy inaczej, dopóki w domach stoi piec, ktoś będzie musiał ten węgiel zrzucić, wsypać, rozrzucić i posprzątać.