
Jak Lucyfer rozkołysany od ucha do ucha
krztusząc swój nochal i minę w szklance
w cudownej pantomimie klepnięciem w plecy
cała sprawa w łańcuchu zdarzeń.
Po pijacku każdy zmienny
z ciemności żałobnych w radosny nastrój
znakomity dowcip dla umysłu wytrawny
rzut oka w pustkę by dojrzeć hierarchię wartości.
Do dna wygrzdulam napełniony szkopek
dobra brendy dla uspokojenia nerwów
zdecydowanie żeby wyjść za próg
egzekucja tuż za drzwiami budząca niepokój.
Wyszczerzam zęby i śmieję się na głos
świat płynie w morzu pogodnego fałszu
mięśnie twarzy w satanistycznych podskokach
odrzucają posłuszeństwo pokory.
To męski sposób bycia
Uczciwe wmawianie okropne pozy
taktownie obrócić temat
truskawki i lody śmietankowe (szampan chodzi po głowie)
mgiełkę łez zamienią w radosny powiew.