Według Mroziewicza. G7 i Trump

9 godzin temu

Obydwaj inicjatorzy byli wcześniej ministrami finansów swoich krajów; nie dziwi więc, iż kryterium przynależności do klubu obejmowało przede wszystkim sprawy gospodarcze, tym bardziej iż połowa lat 70. ubiegłego wieku cechowała się permanentnymi kryzysami ekonomicznymi, łącznie z podważaniem globalnego systemu finansowego z Bretton Woods.

Pierwsze spotkanie klubu odbyło się w 1975 roku we Francji. Uczestnicy nazwali siebie G6, co oznaczało liczbę członków: Francja, RFN, Wielka Brytania, Włochy, Japonia i oczywiście USA. niedługo dołączono Kanadę. Obecny szczyt również odbywał się w Kanadzie i był zarówno posiedzeniem klubu, jak i zjazdem z lekka rozchwianej grupy. Prezydent Trump jest liderem, który przyjechał do „51. stanu” i zaraz odjechał z powodu konfliktów na linii Izrael – Gaza oraz Izrael – Iran. Przypuszczano, iż spotka się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, ale to spotkanie, ku wspólnemu zmartwieniu, spadło z agendy. Doszło natomiast do wymiany uszczypliwości Trump – Macron. Prezydent Francji coraz wyraźniej wyrasta na lidera Europy. Umocnił swą pozycję w tej roli z powodu nieobecności Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej oraz ze względu na kryzys w Niemczech – już na szczęście zażegnany. Po drodze z Paryża do Kanady (kiedyś w połowie francuskiej) zatrzymał się na Grenlandii i powtórzył tam stanowisko Danii (właścicielki wyspy), iż Grenlandia nie jest na sprzedaż. Trump odciął się, mówiąc, iż Macron fałszywie poinformował szczyt G7, iż prezydent USA opuścił spotkanie z powodu Iranu. – Macron myli się; nie wiadomo, czy zawsze robi to z wyrachowania, czy z niewiedzy.

Bliski Wschód jest rzeczywiście problemem numer jeden dzisiejszego świata zachodniego. Ale jeszcze większym problemem numer jeden jest rzeź Ukrainy prowadzona przez Putina. Tu trzeba przypomnieć, iż Rosja została lata temu przyjęta do G7, czyniąc z G7 klub pod zmienioną nazwą, czyli G8. Wyrzucono ją z klubu po ataku Putina na Krym i oderwaniu półwyspu od Ukrainy.

Dziś świat mierzy się nie tylko z imperializmem rosyjskim, ale także ze wzrostem potęgi chińskiej. Chiny, nawiasem mówiąc, były za słabe, żeby uzyskać zaproszenie do G7 w latach 70., a dziś są na to za silne…

Trump nie wie, co ma zrobić i jak się zachować na Bliskim Wschodzie. Na Dalekim Wschodzie też nie wie. Na razie odpuścił Rosję, a co do premiera Izraela Binjamina Netanjahu – widzi, iż mały sojusznik go nie słucha. Rzeczywiście – Hamas zaatakował Izrael w zeszłym roku, w związku z czym Izrael odpowiedział z całą mocą. Ponieważ ta terrorystyczna organizacja palestyńska była i jest pupilem Iranu, Trump ostrzegał, iż rozmowy amerykańsko-irańskie spełzną na niczym. Było to w okresie, kiedy Trump nie wiedział jeszcze, co to jest Gaza, którą myślał zrównać z powierzchnią ziemi i przeznaczyć na rejon turystyczno- wypoczynkowy. Doradcy prezydenta nie przypomnieli szefowi, dlaczego z powodu Iranu ówczesny prezydent USA James Carter przegrał wybory na drugą kadencję. To nie wszystko. Nie powiedzieli mu, co to była dziesięcioletnia wojna Irak – Iran. Stanowisko Izraela, iż Iran nie może wejść w posiadanie broni jądrowej, podzielają członkowie G7 razem i osobno. Oznacza to kontynuowanie wojny. Wojny na wyniszczenie podziemnych fabryk broni atomowej. Chodzi także o rakiety średniego i dalekiego zasięgu. Te pierwsze zagrażają skutecznie Izraelowi, co widać w Tel Awiwie, te drugie mają za cel wschodnie wybrzeże USA. Czy prezydent ma na to jakąś odpowiedź? Kolegom z G7 prawdopodobnie powiedział coś, co nie zawsze jest do powtórzenia. Ale poza kwestiami globalnymi Trumpa o ból głowy przyprawia potężna fala protestów antytrumpowskich w jego własnej Ameryce, która miała być „the first”. Ale nie jest, bo największym supermocarstwem dzisiejszego świata jest przez cały czas Unia Europejska, Stany są drugie, a Chiny dyszą im za plecami jako trzecie. A jeszcze mamy w kolejce Indie, dalej popierający ajatollahów Pakistan atomowy, Koreę Północną i wreszcie Rosję.

Tymczasem recenzje z pola działań militarnych, zwykle bardzo korzystne dla Izraela, są w czasie tej wojny nie tak dobre. Iran posiada ogromne zapasy rakiet oraz dronów i z tej przyczyny, jeżeli Izrael jest atakowany falami, wtedy jakaś skromna ich liczba przebija się przez ochronę, i to się właśnie dzieje.

Ponadto zaszokowała wszystkich deklaracja prezydenta USA, iż „na razie ajatollaha Chameneiego nie będziemy zabijać”.

Idź do oryginalnego materiału