Ważność wyborów pod lupą. Czas na rzetelną weryfikację

6 dni temu

Wybory prezydenckie 2025 roku, w których Karol Nawrocki (popierany przez PiS) pokonał Rafała Trzaskowskiego (50,89% do 49,11% przy frekwencji 71,63%), powinny być powodem do dumy z obywatelskiego zaangażowania.

Zamiast tego, proces wyborczy znalazł się pod lupą z powodu podejrzeń o nieprawidłowości. W obliczu tych kontrowersji głosy Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości, i Ryszarda Kalisza, niezależnego komentatora, wzywają do rzetelnej weryfikacji. Ich stanowisko zasługuje na poparcie, bo tylko transparentność może przywrócić zaufanie do demokracji.

Adam Bodnar, w kontekście doniesień o błędach w komisjach obwodowych, zasugerował ostrożność wobec zaprzysiężenia Nawrockiego. „Nie można wykluczyć, iż decyzja Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego w sprawie ważności wyborów może wpłynąć na proces przekazania władzy. Musimy mieć pewność, iż głosowanie było zgodne z prawem” – stwierdził w w rozmowie z mediami. Jego słowa podkreślają kluczową rolę niezależnych instytucji w ochronie demokratycznych standardów. Bodnar słusznie wskazuje, iż brak rozstrzygnięcia tych wątpliwości może podważyć legitymację nowego prezydenta, zwłaszcza gdy w grę wchodzą zarzuty o celowe manipulacje, jak sugeruje część opozycji.

Ryszard Kalisz idzie jeszcze dalej, wzywając do gruntownego śledztwa. „Jeśli mamy sygnały o systematycznych błędach w zliczaniu głosów, to nie możemy udawać, iż nic się nie stało. To nie są drobne pomyłki, to kwestia wiarygodności całego systemu wyborczego” – powiedział w programie TVN24, cytowany 8 czerwca. Kalisz przypomina, iż procedura protestów wyborczych (do 16 czerwca) i rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy (do 2 lipca) daje szansę na wyjaśnienie sprawy. Jego apel o traktowanie wyborów jako sacrum demokracji trafia w sedno – bez pewności co do ich ważności, rządy Nawrockiego mogą być naznaczone kryzysem legitymacji.

Obaj komentatorzy mają rację, iż najważniejsze jest szybkie działanie. Doniesienia o podobnych „pomyłkach” w wielu komisjach, gdzie wyniki faworyzowały Nawrockiego, budzą uzasadnione podejrzenia. Choć PiS i prezydent Andrzej Duda próbują przedstawić krytykę jako atak na wolę narodu, ignorują fakt, iż sama wola wyborców wymaga ochrony przed potencjalnymi nadużyciami. Duda, zamiast wspierać weryfikację, woli krzyczeć o „postkomunistycznym spisku”, co tylko pogłębia podziały. Tymczasem Bodnar i Kalisz stawiają na fakty i procedury, co jest jedyną drogą do rozładowania napięcia.

Sąd Najwyższy ma teraz decydujące zadanie. W ciągu 30 dni od ogłoszenia wyników (do 2 lipca) musi wydać uchwałę o ważności wyboru. jeżeli potwierdzą się zarzuty o fałszerstwa, nowe wybory w ciągu trzech miesięcy staną się koniecznością. To nie tylko formalność, ale test dla państwa prawa. Popierając Bodnara i Kalisza, należy podkreślić, iż milczenie lub zamiatanie sprawy pod dywan przez PiS byłoby katastrofą dla demokracji. Ich podejście – oparte na analizie, a nie emocjach – kontrastuje z populistyczną retoryką rządzących.

Problem nie dotyczy tylko wyniku, ale zaufania do systemu. jeżeli Polacy stracą wiarę w uczciwość wyborów, każdy kolejny głos będzie obarczony niepewnością. Bodnar słusznie zauważa, iż zaprzysiężenie bez jasności co do procedur byłoby ryzykownym precedensem. Kalisz dodaje, iż bez rzetelnego śledztwa demokracja stanie się iluzją. W obliczu tych argumentów stanowisko PiS, które unika konfrontacji z zarzutami, wygląda na próbę ochrony własnych interesów kosztem transparentności.

Ważność wyborów to nie tylko techniczna kwestia, ale fundament polskiej demokracji. Bodnar i Kalisz wskazują jedyną słuszną drogę – weryfikację i prawdę. Czas, by rządzący przestali grać na zwłokę i stanęli po stronie obywateli, a nie partyjnych kalkulacji.

Idź do oryginalnego materiału