Hiszpański premier Pedro Sánchez ogłosił wczoraj plan bezpieczeństwa i obrony o wartości 10,5 mld euro. Ma on pozwolić Hiszpanii na osiągnięcie jeszcze w tym roku natowskiego minimalnego progu wydatków na obronność w wysokości 2 proc. PKB.
To duży krok dla Hiszpanii, która od dawna pozostawała w tyle za sojusznikami z NATO w kwestii wydatków na obronność. W tym roku Hiszpania przeznaczyła na ten cel jedynie 1,28 proc. PKB.
Dotychczas hiszpański rząd zakładał, iż poziom 2 proc. uda się osiągnąć w 2029 r. Według nowego planu nastąpi to jednak aż o cztery lata wcześniej, czyli jeszcze w tym roku.
Pedro Sánchez poinformował, iż zwiększone wydatki rząd ujął w dokumencie, który niedługo przekaże Unii Europejskiej, podała hiszpańska telewizja publiczna RTVE.
USA podnoszą poprzeczkę i naciskają na państwa europejskie, by wydawały na obronność nie 2, a aż 5 proc. PKB. Tyle jak na razie nie wydaje żadne państwo NATO. Najbliżej jest Polska, która w tym roku na wojsko zamierza wydać 4,7 proc. PKB.
Między 32 państwami członkowskimi NATO realizowane są negocjacje dotyczące dokładnego celu i harmonogramu zwiększania wydatków na obronność. Być może decyzje w tej sprawie zapadną podczas czerwcowego szczytu Sojuszu w Hadze, rodzinnym mieście szefa NATO Marka Ruttego.
Nowy hiszpański plan bezpieczeństwa i obrony, który dziś zatwierdzono, ma również wymiar gospodarczy: według premiera przyczyni się do utworzenia niemal 100 tys. miejsc pracy w sektorach technologicznym i wojskowym oraz zwiększy PKB kraju o 0,4–0,7 proc.
Celem jest dokonanie „nowego przemysłowo-technologicznego skoku” w sektorze obronnym, zapowiada rząd.
Starcie w koalicji
Pięciu ministrów z partii Sumar – koalicyjnego partnera kierowanej przez Sáncheza Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) – sprzeciwiło się zapowiedzi premiera, określając plan jako zbyt ambitny.
To już drugi w ciągu miesiąca konflikt wewnątrz hiszpańskiej koalicji rządzącej dotyczący kontrowersyjnej kwestii obronności.
Minister pracy i była liderka Sumar, Yolanda Díaz, skrytykowała przyjęcie planu bez wcześniejszej analizy wyzwań, priorytetowych zagrożeń czy konkretnych potrzeb, a także bez „odpowiedniej koordynacji” procesu decyzyjnego z armiami innych państw UE.
Tak duża inwestycja w obronność jest – jej zdaniem – ani „odpowiednia do czasu”, ani „stosowna”, a służy „niemal wyłącznie szybkiemu pokazaniu”, iż Hiszpania realizuje zobowiązanie wobec NATO w kwestii osiągnięcia celu 2 proc. w zakresie wydatków wojskowych.
Sánchez przyznał we wtorek, iż między jego partią a ugrupowaniem Sumar istnieją poważne różnice w tej sprawie. Jak podała RTVE, koalicjant zgłosił „zastrzeżenia” do części planu dotyczącej produkcji i zakupu broni – która stanowi 19 proc. całej inwestycji – natomiast w pozostałych kwestiach nie było rozbieżności.
– Prouropejskość jednoczy naszą koalicję rządzącą – powiedział premier, dodając, iż jego partia i Sumar różnią się w niektórych kwestiach, ale mimo napięć między nimi jest szeroki konsensus, również w sprawach obronności.
„Antydemokratyczne” zachowanie
Tymczasem lider opozycyjnej Partii Ludowej (PP) Alberto Núñez Feijóo nazwał elementy planu „koniecznością” i „obowiązkiem” państwa członkowskiego NATO, podkreślając, iż w Sojuszu „mówi się już o celu 3 proc. (PKB – red.) i więcej”, jeżeli chodzi o wydatki na obronność.
Wyraził jednak ubolewanie z powodu braku jedności po stronie rządu Sáncheza i skrytykował premiera za to, iż nie poddał planu pod głosowanie w parlamencie, co – jak stwierdził – jest „antydemokratycznym” zachowaniem.