Waszyngtońska farsa Nawrockiego. PiS w panice szuka usprawiedliwień

6 godzin temu
Zdjęcie: PiS


Wizyta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie, która miała być wielkim sukcesem Prawa i Sprawiedliwości, okazała się spektakularną klęską, obnażającą zarówno niekompetencję kandydata, jak i desperację partii. PiS, próbując ratować twarz po tej kompromitacji, gorączkowo szuka usprawiedliwień, ale prawda jest brutalna: wyjazd Nawrockiego do USA nie przyniósł żadnych wymiernych korzyści, za to wywołał lawinę krytyki i drwin.

Wizyta popieranego przez PiS kandydata na prezydenta w Białym Domu i spotkanie z najważniejszymi amerykańskimi politykami, na czele z Donaldem Trumpem, wywołała w Polsce prawdziwą burzę. Politycy Koalicji Obywatelskiej próbowali za wszelką cenę pomniejszyć znaczenie tego wydarzenia, wskazując na jego fasadowy charakter. I mieli rację. W trakcie wizyty Nawrocki miał rozmawiać m.in. z sekretarzem stanu Marco Rubio, ale według portalu Onet, ich „rozmowa” ograniczyła się do kilkunastu sekund i banalnej wymiany zdań. To kpina, by przedstawiać takie spotkanie jako sukces dyplomatyczny.

PiS, w osobie Adama Bielana, próbuje desperacko zaprzeczać tym doniesieniom. „Prezes Karol Nawrocki był w Białym Domu łącznie 7,5h i miał spotkania zarówno PRZED, jak i PO uroczystościach w Ogrodzie Różanym. Przed uroczystościami przez 1,5h rozmawiał m.in. zarówno z Sekretarzem Marco Rubio, jak i z Spikerem Mikem Johnsonem. Nie dajcie się nabrać” – napisał Bielan na platformie X. Ale te zapewnienia brzmią jak rozpaczliwa próba zaklinania rzeczywistości. jeżeli Nawrocki rzeczywiście spędził tyle czasu w rozmowach, to dlaczego jedynym efektem jest zdjęcie z Trumpem, które – jak sugeruje Marek Sawicki z PSL – mogło zostać po prostu kupione? „Najwidoczniej PiS nie ma problemu dziś z subwencją budżetową, bo zdjęcie z Trumpem na pewno kosztuje. Trump przecież niczego nie robi za darmo” – zauważył Sawicki w Radiu Zet, punktując, iż cała wizyta mogła być jedynie kosztowną ustawką.

PiS próbuje przedstawiać wizytę jako „polityczne złoto”, ale w rzeczywistości to polityczny balast. Michał Wójcik, w odpowiedzi na krytykę, stwierdził w Radiu Zet: „Słucham was i nie mogę się nadziwić, jak bardzo się ośmieszacie. To tylko potwierdza, jaka panika i chaos zapanowały w waszych sztabach. Nikt z was się nie spodziewał, iż dojdzie do takiego spotkania”. Ale te słowa brzmią jak odwrócenie kota ogonem – to w sztabie PiS panuje chaos, skoro muszą uciekać się do tak naciąganych narracji. Wójcik dodał, iż w internecie „atakowano Nawrockiego przez kilka godzin, gdy przebywał w Ogrodzie Różanym”, ale te „ataki” to po prostu głosy zdrowego rozsądku, wskazujące na brak konkretnych rezultatów wizyty. „Nawrocki rozmawiał z najważniejszymi politykami i co? Miał za was coś załatwiać?” – pytał Wójcik. Problem w tym, iż Nawrocki niczego nie załatwił – ani dla Polski, ani dla swojej kampanii.

Cała wizyta była jedynie próbą windowania wizerunku Nawrockiego, który pozostaje kandydatem bez charyzmy i realnych osiągnięć. Zamiast wzmocnić jego pozycję, wyjazd do Waszyngtonu stał się pożywką dla krytyków, którzy słusznie punktują, iż Nawrocki nie ma mandatu, by reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej, a jego działania to wyłącznie polityczny teatr. PiS, zamiast przyznać się do błędu, brnie w zaparte, co tylko pogłębia wrażenie desperacji. jeżeli to miał być przełom w kampanii Nawrockiego, to partia boleśnie się przeliczyła – i teraz gorączkowo szuka wymówek, by ukryć tę kompromitację.

Idź do oryginalnego materiału