Scena ze starej powieści trafnie ilustruje poziom dzisiejszej dyplomacji międzynarodowej, odbywającej się na linii Biały Dom – reszta świata. Poziom sięgający klepiska z cepami, bowiem rządząca od sześciu tygodni administracja Donalda Trumpa wywróciła znany nam świat do góry nogami. Świat wartości, celów i środków.
Symbolem nowego amerykańskiego porządku stał się bogaty przedsiębiorca Elon Musk, dotąd niepraktykujący polityki. Teraz zaczął i zrobiło się wesoło inaczej. Nowy amerykański porządek zrecenzował francuski senator Claude Malhuret, lekarz i prawnik, który kilka dni temu wygłosił słowa, które obiegły internet i weszły do dziejów europejskiej retoryki. „Waszyngton stał się dworem Nerona. Zapalczywy cesarz, ulegli dworzanie i błazen na ketaminie”. Ten ostatni to Musk, który zaczął kombinować, iż wystarczyłoby, by wyłączył swoje Starlinki w Ukrainie, a ukraińska obrona, ślepa i głucha, natychmiast upadłaby. Polski minister spraw zagranicznych poinformował więc trefnisia, iż powoli, nie tak od razu, bo usługa jest zakontraktowana i opłacona, a jeżeli Musk ją zerwie, znajdzie się poważniejszy dostawca. To rozsierdziło Muska, bo z nim rozmawia się na kolanach albo wcale, więc opluł Sikorskiego jak uliczna łajza i zelżył, iż jest… marionetką Sorosa (to i tak delikatnie, bo amerykańskiego astronautę i senatora Kelly’ego Musk wyzwał od zdrajców). Włączył się choćby w tę żenującą połajankę minister spraw zagranicznych USA Rubio, co oznacza, iż dwór Trumpa zdycha z nudów, i też zrugał Sikorskiego. Ten zachował jednak zimną krew i jedyny w tym maglu zachował też twarz.