„Warszawski Nawrocki” reklamuje dresy, czyli pierwsze objawy paniki w sztabie

1 dzień temu

W czasie kampanii wyborczej, a choćby w czasie prekampanii, sztaby wyborcze zwykle nie trzymają ciśnienia i tak też się stało ze sztabem Rafała Trzaskowskiego. Podstawowa zasada marketingu politycznego brzmi: „Narzucaj swoją narrację, nie graj na warunkach przeciwnika”. Początkowo sztabowcy i zwolennicy Rafała Trzaskowskiego usiłowali deprecjonować element kampanii Karola Nawrockiego, który odwoływał się do sportowego trybu życia. Padał jeden dość logiczny argument, iż prezydent nie jest od biegania i noszenia lodówek, ale nagle coś się zmieniło.

Co takiego? Najpewniej odbiór społeczny odznaczony w wynikach badań sondażowych. Łaska wyborców na pstrym koniu jeździ i bywa tak, iż odrzucone przez speców pomysły masowo trafiają pod strzechy. Gdy intelektualiści i „kanapowcy” śmiali się z Karola Nawrockiego, to większość społeczeństwa bardzo pozytywnie odebrała jego sportowe i fizyczne wyczyny. Nie ma w tym zresztą nic zaskakującego, w końcu wybory, szczególnie prezydenckie, mają wiele wspólnego z bezpośrednią rywalizacją i jednocześnie są kreacją, brzydko nazywaną „sprzedawaniem samego siebie”. Ludzie nie widzą wad, tylko zalety przyszłego prezydenta, który jest silny i wysportowany.

Rafał Trzaskowski i jego ekipa zrozumieli to dość późno i dlatego usiłowali nadrobić stracony czas idąc drogą na skróty. Wczoraj na portalach społecznościowych pojawiły się dwa zdjęcia prezydenta Warszawy, które miały pokazać, iż konkurent Karola Nawrockiego też jest wybitnym sportowcem. Czy to się udało? Nie do końca, a może choćby w ogóle. Owszem fanatyczni zwolennicy Trzaskowskiego będę bić brawa przy najbardziej żałosnych akcjach, ale przecież nie o to chodzi w skutecznej kampanii wyborczej. Każde wydarzenie z udziałem polityka ma przyciągać nowy elektorat, przede wszystkim tych wyborców, którzy cały czas się wahają.

Rafał Trzaskowski ubrany w modny dres i sfotografowany na tle zachodzącego słońca, bez jednej kropli potu na skroni, chociaż rzekomo robił pompki i biegł pod górę przez godzinę, to jest widoczek żurnalowy na kiepskim poziomie. Podobne zdjęcia możemy zobaczyć w gazetkach znanych dyskontów, gdzie reklamowane są dresy albo obuwie sportowe w promocji. Do tej pory Trzaskowski był przedstawiany jako poliglota otoczony książkami i koneser win, a nagle stał się „warszawskim Nawrockim”, czyli prostym chłopakiem, jednym z nas. Wyszło jak wyszło i to nie jest dobra informacja dla Rafała Trzaskowskiego. Autentyk zawsze będzie przed kopią no i jeszcze istnieje poważne ryzyko, iż kopia wyjdzie groteskowo, co też miało miejsce w przypadku biegającego i „pompującego” Rafała Trzaskowskiego.

Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak coś jeszcze innego, mianowicie pierwsze objawy paniki przypominające kampanię Bronisława Komorowskiego. Nie sięga się po tak ryzykowne zabiegi, jeżeli ma się pewność co do własnej pozycji i stanu posiadania. Rafał Trzaskowski stratował z takim samym przekonaniem, jak Bronisław Komorowski, iż główny kontrkandydat jest bardzo daleko w tyle. Wprawdzie Trzaskowski nie miał aż takiej przewagi i nie wykazywał się aż taką butą jak Komorowski, ale mentalnie był zdecydowanym faworytem. Minęło zaledwie kilka tygodniu i już się zrobiło bardzo nerwowo, do tego stopnia, iż „faworyt” zaczął nieudolnie naśladować „outsidera”.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału