Warchoł straszy karcerem. Żurek przywraca prawo

14 godzin temu
Zdjęcie: Warchoł


Jak Marcin Warchoł próbuje demonizować Waldemara Żurka, a bronić dawnego chaosu w wymiarze sprawiedliwości

W polskiej polityce są słowa, które mają przede wszystkim straszyć. „Karcer”, „armagedon”, „autodestrukcja” – to nie diagnozy, ale epitety. Marcin Warchoł, poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości, sięgnął po nie wszystkie, by opisać Waldemara Żurka, obecnego ministra sprawiedliwości. „Minister Żurek jest nie tylko destruktorem polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale jest autodestruktorem. w tej chwili Waldemar Żurek szykuje przede wszystkim długie lata więzienia dla siebie” – oświadczył Warchoł w wywiadzie dla DoRzeczy.pl.

Ten język to nie analiza prawna, ale polityczna inwektywa. Warchoł, który sam współtworzył system nominacji sędziowskich opartych na podporządkowanej władzy Krajowej Radzie Sądownictwa, dziś odgrywa rolę obrońcy konstytucji. Trudno nie zauważyć ironii: to właśnie PiS i jego ludzie przez lata demontowali niezależność sądów, ignorując wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE i opinię środowisk prawniczych. Dziś ten sam obóz mówi o „łamania prawa do sądu” – tyle iż w ustach tych polityków brzmi to jak parodia troski o obywatela.

Marcin Warchoł to jeden z najwierniejszych żołnierzy Zbigniewa Ziobry, a więc człowiek, który przez lata wspierał politykę podporządkowywania wymiaru sprawiedliwości partyjnym interesom. To on tłumaczył, iż „reforma sądownictwa” polega na „przywracaniu obywatelom wpływu na wymiar sprawiedliwości” – choć w praktyce oznaczało to przejęcie sądów przez nominatów ministra.

Dziś, gdy nowy rząd próbuje posprzątać po tej rewolucji, Warchoł oskarża Żurka o wprowadzanie „diabelskiego karceru dla sędziów”. Tyle iż reforma ministra Żurka nie jest żadnym karcerem – to próba przywrócenia porządku konstytucyjnego, w którym sędziów wybiera KRS wolna od politycznego nadzoru. „Powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie obsadzone w procedurze z udziałem KRS po 2017 roku” – to jedno z głównych założeń ustawy praworządnościowej. Warchoł nazywa to „łamanie zasady nienaruszalności urzędu sędziowskiego”, ale pomija fakt, iż te urzędy zostały zdobyte z naruszeniem prawa.

Waldemar Żurek nie jest postacią bez kontrowersji. Były rzecznik KRS, wielokrotnie atakowany przez media prorządowe, stał się symbolem oporu wobec politycznego podporządkowania sądów. Od lat powtarza, iż „nie ma wolnej Polski bez niezależnych sądów”. Dla środowiska sędziowskiego i prawników europejskich jest twarzą walki o praworządność. Dla Warchoła i jego środowiska – wrogiem numer jeden.

Dlatego właśnie w ich narracji Żurek musi być nie reformator, ale „autodestruktor”. Musi grozić sędziom „karcerem”, a obywateli rzekomo pozbawiać „prawa do sądu”. To język propagandy, nie faktów. Bo to właśnie za rządów PiS obywatel mógł trafić do sądu, w którym orzekał „neo-sędzia” powołany z politycznego nadania – i to dopiero wtedy prawo do niezależnego sądu naprawdę było zagrożone.

Warchoł porównuje dwóch ministrów: „Mimo wszystko lepiej oceniam Adama Bodnara, ponieważ miał on pewien instynkt samozachowawczy, którego nie ma Waldemar Żurek.” Zadziwiające, iż poseł PiS chwali dziś Bodnara – tego samego, którego przez lata jego partia atakowała jako „rzecznika totalnej opozycji”. Ale chodzi nie o Bodnara, ale o stworzenie nowego wroga. Żurek ma być kimś bez instynktu, który sam na siebie sprowadzi zgubę.

Tyle iż w rzeczywistości to Warchoł i jego środowisko utracili instynkt polityczny. Nie zrozumieli, iż Polacy mają dość cynicznej walki z sędziami i chcą państwa, w którym sądy działają sprawnie i niezależnie. Dla nich Żurek nie jest zagrożeniem – jest testem, czy Polska potrafi wrócić do normalności.

Marcin Warchoł mówi dziś o „armagedonie”, ale armagedonem było to, co jego formacja zostawiła po sobie: tysiące nieobsadzonych etatów sędziowskich, chaos prawny i podważone zaufanie obywateli. Reforma Żurka to nie „karcer”, ale próba odbudowy. A jeżeli ktoś naprawdę powinien się obawiać „długich lat więzienia”, to raczej ci, którzy z wymiaru sprawiedliwości uczynili narzędzie politycznej zemsty.

Warchoł straszy, bo wie, iż jego czas minął. A Żurek? Po prostu próbuje przywrócić zasadę, iż prawo obowiązuje wszystkich – choćby tych, którzy przez lata byli przekonani, iż stoją ponad nim.

Idź do oryginalnego materiału