Poniedziałkowa debata udowodniła, iż nie chcemy wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę. Kandydaci na prezydenta potraktowali mnie, widza, jak najmniej istotny element w tych nieszczęsnych wyborach, choć powinno być jednak odwrotnie. Przypomnieli, dlaczego trzeba jak ognia unikać programów, w których występują - zwłaszcza programów, w których występuje ich więcej niż dwoje z dwóch przeciwnych frakcji.
REKLAMA
Tu dostaliśmy 13 osób i tak, tak, wiem, iż TVP miała obowiązek takie spotkanie zorganizować. I choćby nie mam do Telewizji Polskiej pretensji - nie ona ustanawiała zasady dopuszczania obywateli do kandydowania na urząd prezydenta. Ale to, co robili przez te cztery godziny przed kamerami dorośli ludzie, jaką oborę urządzili - to jest dramat.
Zobacz wideo Ostre starcie Hołowni z Nawrockim podczas debaty w TVP!
Następna debata: zamknąć ich w pokoju, nie zadawać pytań, niech się biją. "Squid Game" na pełnej
Polityka miga mi w zainteresowaniach od lat - chodzę na wszystkie wybory, staram się wiedzieć, co nasi przedstawiciele wymyślają i jakie podejmują decyzję. Zdarzyło mi się protestować przeciwko niektórym z nich. Polityką nie zajmuję się jednak profesjonalnie, choć uważam się za interesującego sytuacji obywatela, niechętnie oglądającego główne wydania programów informacyjnych. Na najbliższe wybory też na pewno pójdę i choćby ta tragiczna debata tego nie zmieni. Włączyłam ją, żeby sprawdzić, jak wygląda stan reprezentantów Polski dzisiaj, trochę z rozpędu, i zostałam na dwie ostatnie godziny show.
Show, bo z debatą, dyskusją, merytoryką nie miało to NIC wspólnego. Ostentacyjne łamanie zasad, ataki na innych ludzi, dopuszczanie w amerykański sposób każdego, również tego najbardziej ohydnego głosu (wolność słowa w USA oznacza, iż można sobie założyć ruch nazistowski, ale chyba nie tego chcemy?). adekwatnie nikt nie odpowiadał na zadane mu pytania, jeżeli mówił dyrdymały, to nikt go nie kontrował - pal sześć przeciwników, ale brak fact-checkingu w takiej sytuacji?! Ten spektakl był obrazą rozumu i mnie jako wyborcy. Dobrze, iż wcześniej już zdecydowałam, na kogo oddam głos, bo po tej debacie nie mogłabym podjąć tej decyzji.
Wybory to jeden z najważniejszych aktów, których dokonujemy w czasach pokoju jako obywatele. Kiedy ktoś robi sobie z niego jaja, traktuje jak okazję do zrobienia "memicznych" zdjęć, wręcza drugiej stronie upokarzające gadżety, w prawie kulturalny sposób mówi, iż adwersarz jest idiotą lub wręcz "masakruje go" - to nie jest debata. To jest żenada, jak chcecie robić show, to zróbcie już "Squid Game" na żywo. Skoro już się zgodziliście na warunki debaty i na nią samą, to się dostosujcie, bo jesteście dorosłymi, a nie maluchami w przedszkolu, które mają problem ze zrozumieniem niektórych zasad.
Ale nie chcę tylko zrzędzić i strzykać jadem. Wszyscy widzieliście, jak dramatycznie bezsensowne było to poniedziałkowe spotkanie. Rozumiem obowiązek przeprowadzenia debaty, ale przepisy można - i chyba w takim przypadku - należy dostosować do smutnej rzeczywistości. Nasi politycy nie potrafią już dyskutować w cywilizowany sposób. To jest kompletnie bez sensu. Z punktu widzenia widza i wyborcy taki rodzaj debaty z 13 dogryzającymi sobie dorosłymi (!) ludźmi - jest bez sensu. W którym momencie zaczęliśmy uważać, iż "zmasakrowanie" przeciwnika gadżeciarskim chwytem jest fajne? Kiedy retoryczne "oranie" pustosłowiem stało się wartością?
Pogłębione rozmowy z kandydatami, możliwość poznania ich poglądów - ALE kontrowane przez kompetentnego prowadzącego - to dałoby więcej niż 3 ostatnie debaty. Jak je przeprowadzić przy dzisiejszym poziomie polaryzacji również w mediach - nie wiem. Kto mógłby je prowadzić, skoro jedna strona sporu nienawidzi drugiej - nie wiem, ale może koncepcja z kilkoma prowadzącymi z różnych stron byłaby jakąś opcją. Co udało się udowodnić, to iż debata z taką liczbą osób w studiu nie ma najmniejszego sensu, bo jest gorszą wersją grupowej walki MMA.
Niedziwne, iż ludzie mają dość polityki, a zawód posła szoruje pod dnie rankingów zaufania. Debata dała kolejny powód, by od polityki trzymać się z daleka.