Dzięki niezależnym mediom i portalom społecznościowym wiemy coraz więcej o działalności rosyjskiego szpiega, pułkownika GRU, Pawła Rubcowa podającego się za hiszpańskiego dziennikarza Pablo Gonzaleza. Dziennikarze i internauci rzucili się do poszukiwania informacji na jego temat śledząc pseudo dziennikarską aktywność ruskiego szpiega oraz treści jakie propagował. Oczywiście ta spontaniczna, przypominająca pospolite ruszenie kwerenda prowadzona w przeróżnych zasobach skupiła się na informacjach dotyczących Polski i nie ma się czemu dziwić, skoro Rubcow mieszkał w Warszawie ze swoją partnerką, polską dziennikarką Magdaleną Chodownik. Nikt już dzisiaj nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości, iż w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy zarówno Rubcow jak i Chodownik wspierali Tuska oraz ówczesną totalną opozycję. W pozytywnym świetle przedstawiali Ogólnopolski Strajk Kobiet spod znaku czerwonej błyskawicy oraz wszystkich paradujących z antypisowskimi ośmioma gwiazdkami na sztandarach. Podobnie po hybrydowej wojnie Putina i Łukaszenki rozpętanej na polskiej granicy atakowali rząd, polskie wojsko i straż graniczną stając w obronie nielegalnych migrantów stanowiących mięso armatnie Moskwy i Mińska. Jeden z internautów przypomniał na Facebooku bardzo ciekawą fotografię z polsko-białoruskiej granicy.
Czerwonym kółeczkiem zaznaczył rosyjskiego szpiega, płk GRU Pawła Rubcowa, a na pierwszym planie widzimy Bartosza Kramka, który wraz ze swoja żoną Ludmiłą Kozłowską prowadzi Fundację Otwarty Dialog podejrzewaną o powiązania z Federacją Rosyjską. Oczywiście Kramek i Kozłowska zaprzeczają tym powiązaniom, więc prawdopodobnie ruski szpieg działający pod przykrywką hiszpańskiego dziennikarza stojący w grupie wspierających Kramka znalazł się tam zupełnie przypadkowo przechodząc tuż przy granicy z tragarzami. Warto przypomnieć, iż to Kramek w 2017 roku opublikował na Facebooku nagłośniony przez „Gazetę Wyborczą” manifest zawierający szczegółowy 16 punktowy plan obalenia legalnego rządu w Polsce. Przypomnę tylko wstęp: Niech państwo stanie: wyłączmy rząd! Czyli jak powstrzymać zamach PiS na rządy prawa w Polsce. Protesty są podstawą oporu społecznego, ale nie wyczerpują katalogu instrumentów, których zastosowanie zwiększa skuteczność obywatelskiego nieposłuszeństwa. Radykalne metody oporu z państw wschodnich usprawiedliwiają wyjątkowe w historii III RP okoliczności. Władza, która przeprowadza destrukcję życia publicznego i ustroju państwa w stylu wschodnim, musi się liczyć z adekwatną i analogicznie inspirowaną reakcją społeczeństwa. Niniejsze opracowanie prezentuje 16 punktów opartych m. in. na doświadczeniach wyniesionych z misji obserwacji i wsparcia ukraińskiego Euromajdanu”.
Kramek z premedytacją, legalną i demokratyczną władzę w Polsce porównywał do Ukrainy czasów Janukowycza gdzie sfałszowano wybory, a w wyniku siłowego tłumienia protestów zginęło blisko 100 osób, a 500 zostało rannych. Śledząc działalność Kramka już z daleka czuć smród ruskich onuc.
Wracając do Rubcowa vel Gonzalesa i Magdaleny Chodownik wiadomo już, iż przez ich warszawskie mieszkanie przewijały się bardzo liczne osoby, a choćby osobistości ze świata mediów. Czy to nie zadziwiająca sytuacja, iż nadawali oni na tych samych falach i mieli identyczne spojrzenie na sytuację w Polsce pod rządami PiS-u jak ruski szpieg i płk GRU?
Dlaczego „wybitni” ludzie polskich mediów nie potrafili tak jak internauta podpisujący się John Bigham dotrzeć do takich demaskujących fragmentów twórczości ruskiego „nielegała” Gonzalesa?:
„Być może największą różnicą między PO a PiS jest polityka zagraniczna. PO jest partią przede wszystkim proeuropejską . jeżeli wygrają prezydenturę, polska polityka zagraniczna ulegnie wyraźnemu przesunięciu z Waszyngtonu do Brukseli. Byłoby to w interesie partnerów europejskich, takich jak Niemcy czy Francja, ale mogłoby też ułatwić dialog z Rosją. w tej chwili Berlin czy Paryż prowadzą znacznie bardziej płynny bezpośredni dialog z Moskwą niż Warszawa”.
„Polska. Kraj, który w latach 20. i 30. XX wieku prowadził dość agresywną politykę, atakując młodą Rosję Radziecką, okupując część jej miast nadbałtyckich lub utrzymując część Czechosłowacji po zajęciu jej przez hitlerowskie Niemcy. Potem kraj ten nie był już w stanie się obronić i w niecały miesiąc przestał istnieć. Polska przestała istnieć, dopóki Armia Czerwona i jej naczelny wódz Stalin nie umieścili jej z powrotem na mapie, ratując tym samym jej ludność przed zagładą”.
John Bigham opatrzył zamieszczone na portalu X cytaty z twórczości Gonzalesa takim oto krótkim komentarzem oraz fotografią: Przecież on wali kacapem na kilometr. Rozłożył dupsko w hamaku, a dziunia siedzi w kucki z kubkiem samogonu.
Jaki mechanizm sprawia, iż polskie „medialne osobistości” tak bezrefleksyjnie lgną do obcej agentury? Dlaczego ich przyjacielem staje się każdy, choćby wróg i szpieg, o ile tylko dąży do osłabienia Polski i oddania jej liberalno-lewackiemu układowi? Kto w tym chórze tylko śpiewa, a kto jest dyrygentem? Przypomnę w tym miejscu zamieszczane już w „Warszawskiej Gazecie” zdjęcie Adama Michnika z dziennikarką „Komsomolskiej Prawdy” Darią Asłamową, której kilka państw udowodniło współpracę z rosyjskim wywiadem oraz rozsiewanie rosyjskiej propagandy.
To współpracownicy rosyjskiego wywiadu Asłamowej tak w 2011 roku zwierzał się Michnik na łamach „Komsomolskiej Prawdy”: „Niewątpliwie, część naszego społeczeństwa jest chora na rusofobię i ksenofobię. Wolność jest dla wszystkich, dla mądrych i głupców i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, iż nie ma niepodległej Polski, natomiast istnieje projekt niemiecko-rosyjski. To są ludzie z ogrodu zoologicznego z bezmyślnym kompleksem antyrosyjskim. U nas także są ludzie, którzy napisali list do Polaków: nie dowierzajcie Putinowi!”
Na swoje usprawiedliwienie Michnik zawsze może powiedzieć, iż Asłamowa bardziej niż do niego, lgnęła do szefa dyplomacji zbrodniczego rosyjskiego reżimu Ławrowa.
Polska jest zinfiltrowana przez obce wywiady i agenturę wpływu na skalę, z której większość Polaków nie zdaje sobie choćby sprawy. Kiedy w Rosji czy na Białorusi schwytany zostaje agent obcego wywiadu trafia do więzienia conajmniej na kilkanaście lat. A u nas? Przypomnę tylko historię skazanego w 2010 roku na 3 lata więzienia rosyjskiego szpiega Tadeusza Juchniewicza. „Dziennik Gazeta Prawna” pisał wtedy, że: strata agenta odbiła się potężnym echem w Moskwie i mogła stać się jedną z przesłanek do zdymisjonowania w kwietniu 2009 r. przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa szefa GRU gen. Walentina Korabielnikowa.
Nie kto inny jak sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu wyroku skazującego stwierdził, że: Działalność Juchniewicza (mieszkał od kilkunastu lat w Polsce, prowadził firmę) w woj. kujawsko-pomorskim i mazowieckim trwała od stycznia 2003 r. Regularnie przesyłał do centrali GRU w Moskwie - i odbierał z niej - zaszyfrowane wiadomości, używając do tego stale unowocześnianego sprzętu kryptograficznego wysokiej klasy, który wyglądał jak sprzęt codziennego użytku. Fakty z życiorysu oskarżonego świadczą, iż był uśpionym agentem.
Jednak już we wrześniu 2011 roku Juchniewicz opuścił więzienie i wyjechał do Rosji, ponieważ sąd penitencjarny we Włocławku uznał, iż skazany zasłużył na przedterminowe zwolnienie. Jak więc widzimy choćby ryzyko wpadki nie niesie wielkiego niebezpieczeństwa dla szpiegów działajacych w Polsce, a łatwość wchodzenia w określone środowiska nie nastręcza im większych trudności czego dowodem jest sprawa Goznaleza-Rubcowa.
Dlaczego tak się dzieje? Sprzyja temu trwająca w Polsce i z premedytacją rozpętana w 2005 roku przez Tuska wojna polsko-polska, o której tak w jednym z wywiadów mówił Robert Radwański, ojciec naszych tenisistek Agnieszki i Urszuli: „Dziś mamy starcie trzeciego pokolenia AK z trzecim pokoleniem UB”.
Niemal to samo, ale sięgając głębiej w naszą historię powiedział nasz wielki poeta śp. Jarosław Marek Rymkiewicz: „Jest w nas potencjał wielkości i jest potencjał małości. To wynika z tego, iż istnieją, tuż obok siebie, dwie Polski – a jeżeli istnieją dwie Polski, to muszą też istnieć dwa narody Polaków. Te narody oddzieliły się od siebie i zaczęły wieść życie osobne kilkaset lat temu. Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów. W narodzie patriotów marzenie o wielkości Polski jest wciąż żywe, może choćby jest tak, iż ten naród dzięki swojemu marzeniu o wielkości – czy raczej dzięki projektowi swojej wielkości – w ogóle istnieje. Przeżył, ponieważ pamięta, iż kilkaset lat temu był wielki i potężny”.
Na koniec smutna konstatacja. Skoro rządzi dzisiaj Tusk i „koalicja 13 grudnia” to znaczy, iż w Polsce zwycięża „naród kolaborantów” i „trzecie pokolenie UB”.
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”