"Synowie moi zmarli przez takich jak ty, którzy ubliżali ojcu. Byli słabsi psychicznie, nie wytrzymywali tak nikczemnych, bezpodstawnych wrednych ataków. Załamując się, łapali za kieliszek" – napisał Lech Wałęsa w odpowiedzi na napastliwy komentarz jednego z internautów. Chodzi o to, iż w 2017 roku zmarł też drugi syn polityka – Przemysław.
Lech Wałęsa przerwał milczenie po śmierci syna
"To moja sprawa, rachunek za całkowite oddanie się walce o wolność Polski. Muszę zapłacić, nie miałem czasu dla rodziny, kiedy dzieci dorastali i mnie potrzebowali" – dodał były prezydent w kolejnym wpisie.
Jak już informowaliśmy, Sławomir Wałęsa był jednym z ośmiorga dzieci Lecha Wałęsy. Choć z wykształcenia był informatykiem, to jak sam przyznawał, nazwisko ojca nie pomagało mu w znalezieniu pracy. Zdecydowanie większym problemem 52-latka było jednak uzależnienie od alkoholu, w walce, z którym bezskutecznie próbowała pomóc mu rodzina.
Za sprawą ich działania mężczyzna został choćby w 2022 roku skierowany na przymusowy odwyk, z którego gwałtownie uciekł. 52-latek miał także konflikt z prawem po drobnej kradzieży.
– Niebiescy przewieźli mnie do Świecia. Zostawili mnie u pielęgniarek. Zamknęły się drzwi. Panie nie wiedziały, co mają ze mną zrobić, bo dałem dzidę. One nie miały prawa mnie zatrzymać. Ja sobie wyszedłem z tego oddziału, zjadłem coś i wróciłem do Torunia. Jak nie będę chciał pójść na odwyk, to nie pójdę – mówił po ucieczce z odwyku syn Lecha Wałęsy.
Dodajmy, iż "Fakt" pisał w piątek (2 maja), iż ciało Sławomira Wałęsy mogło leżeć w jego kawalerce w Toruniu choćby od dwóch tygodni. Służby zawiadomili dopiero sąsiedzi.