W Springfield w stanie Ohio imigranci jedzą koty, a Kamali Harris do śmiechu

dymek.substack.com 1 tydzień temu
Debata Trump-Harris / fot. © ABC News

Amerykańskie debaty prezydenckie są plebiscytem na człowieka, który ubiegając się o najważniejszy urząd na świecie najskuteczniej będzie udawał, iż ma te same zmartwienia, co bezrobotny w Ohio, górnik i gospodyni domowa z Pennsylwanii, świeżo upieczona absolwentka wyższej uczelni w Georgii i właściciel warsztatu samochodowego w Arizonie. W tak ustawionym konkursie sparowani ze sobą Kamala Harris i Donald Trump mogli wypaść tylko źle, bardzo źle lub przeciętnie.

Z jednej strony córka profesorów (do tego nie utrzymująca kontaktu z własnym ojcem), robiąca przez całe życie karierę prawniczą i polityczną w zamożnej Kalifornii. Z drugiej syn dewelopera-milionera, robiący przez całe życie karierę w na styku biznesu i telewizyjnego celebryctwa w Nowym Jorku.

Na szczęście ich obojga, po tematyce gospodarczej i tym, co zwykło się w amerykańskiej retoryce wyborczej nazywać “sprawami chleba” czy “ekonomią kuchennego stołu”, wystarczyło się prześlizgnąć. Moderatorzy debaty nie byli przesadnie zainteresowanie dochodzeniem do sedna poglądów i stanowisk kandydatów w sprawie inflacji, stagnacji płac realnych, coraz mniejszej dostępności cenowej nieruchomości i tak dalej… I to pomimo tego, iż - jak wskazują najnowsze badania Pew Research Center - gospodarka jest tematem, który jako istotny przed wyborami wskazuje najwięcej wyborców, bo aż 81%.

Idź do oryginalnego materiału