Dziś 80 rocznica powstania w getcie warszawskim. Miałem okazję poznać jednego z bohaterów tamtych wydarzeń.
Człowiek zapomniany, pułkownik Wojska Polskiego, bohater ratujący Żydów w okresie niemieckiego bestialstwa, działacz Grunwaldu i Samoobrony Andrzeja Leppera. Spotkaliśmy się w Bielsku-Białej, pułkownik namawiał nas byśmy wstąpili do Samoobrony.
Tadeusz Bednarczyk pseudonim „Bednarz”, „Tadeusz” (1913-2002) W 1936 r. ukończył Szkołę Główną Handlową i został powołany do wojska. Skierowano go do dywizyjnej szkoły podchorążych piechoty przy 13. pułku piechoty w Pułtusku. W czasie okupacji niemieckiej był żołnierzem Organizacji Wojskowej, a następnie Armii Krajowej. Pracował w getcie warszawskim do wybuchu powstania jako przedstawiciel Urzędu Skarbowego, pełniąc jednocześnie funkcję koordynatora Korpusu Bezpieczeństwa oraz AK do pomocy dla powstających konspiracyjnych wojskowych oddziałów żydowskich. Za jego pośrednictwem Korpus Bezpieczeństwa przekazywał broń dla Żydowskiego Związku Wojskowego.
W 1940 zostaje w Komendzie Głównej Organizacji Wojskowej kierownikiem Wydziały ds. Mniejszości Narodowych i Pomocy Żydom. Był inicjatorem wydobywania Żydów z getta. Również on miał osobisty udział w powołaniu Żydowskiego Związku Wojskowego.
Polskę Ludową uznał za swoją ojczyznę. Poparł nową władzę. Został kierownikiem sanatorium Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Kudowie-Zdroju. Był kwatermistrzem Centralnego Szpitala Departamentu III, a następnie kierował sanatoriami i domami wypoczynkowymi w Zatrzebiu, Bierutowicach i Kudowie-Zdroju. W 1946 został dyscyplinarnie zwolniony za zbyt ostre traktowanie przymusowych pracowników – Niemców. Był organizatorem i kustoszem Muzeum gen. Władysława Sikorskiego w Warszawie. W latach 70. zaangażował się w działalność Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Publikował w „Rzeczywistości” i „Płomieniach”. Był jednym z założycieli Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Po 1991 związał się z Andrzejem Lepperem i partią Przymierze Samoobrona. Był członkiem Stowarzyszenia Ofiar Wojny (Janosza). Był współwydawcą i publicystą „Tygodnika Ojczyzna”.
Autor wspomnień dotyczących getta warszawskiego. Wspomnień gorzkich i mocno odbiegających od oficjalnej narracji: „Walka i pomoc. OW-KB a organizacja ruchu oporu w getcie warszawskim”, „Obowiązek silniejszy od śmierci: wspomnienia z lat 1939-1944 o polskiej pomocy dla Żydów w Warszawie” czy „Życie codzienne warszawskiego getta”.
Nie miał łatwo – Marek Edelman i ludzie wokół niego skupieni, kwestionowali nie tylko jego działania na terenie getta, ale ogólnie czyn zbrojny Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW) Działo się tak prawdopodobnie z powodu bardzo krytycznego stosunku Bednarczyka do działań wielu Żydów w Polsce Ludowej. Dzisiaj trochę się to zmienia, i historycy zaczynają już pisać o działaniach ŻZW. Odwagi by bronić Bednarczyka już niestety wszystkim brakuje.
Bednarz wspominał: „Getto miało swoją autonomię, swój zarząd i swoją żydowską policję, która gwałtownie zyskała sobie wyjątkowo złą sławę. Ogromne wrażenie robiła bieganina „za interesami”, za groszem, za podstawowymi artykułami spożywczymi. Rzucała się w oczy ogromna liczba żebraków. To przesiedleni do getta Żydzi z podwarszawskich miejscowości, którym pozwolono zabrać tylko to co mogli wsiąść do ręki – i to oni najszybciej pozostali bez środków do życia. Marli z głodu na ulicy. W getcie warszawskim mordowali głodem. Wieczorem zmarli leżeli na ulicy jeszcze w ubraniach, rano już byli nadzy, przykryci papierami lub gazetami. Ubrania zdzierano potajemnie nocą, na sprzedaż lub po prostu na szmaty. Zwłoki zbierały co rano odkryte wozy z zakładu pogrzebowego Pinkerta i ulicą Gęsią wywoziły na kirkut” (…) Najekskluzywniejszym był Palaise de Dance przy ulicy Niecałej należący do braci Frontów. Widzę to jak dzisiaj: lśniący parkiet, doskonała orkiestra Lopka Rubinsteina, nastrojowy półmrok, przyciemnione światła, stoliki. Na stołach autentyczne koniaki i szampany francuskie. Na antresoli loże i gabineciki już dla konkretnych uciech cielesnych. To wszystko było przeznaczone dla ludzi majętnych, tych którzy tutaj w getcie na nędzy i szmuglu robili kolosalne majątki”.
Łukasz Marcin Jastrzębski