Tajne wieczorne spotkanie: „on nas dojedzie” – takie słowa miały paść za zamkniętymi drzwiami podczas pilnego, nieformalnego spotkania klubu Prawa i Sprawiedliwości, zwołanego w atmosferze skrajnego napięcia. Wszystko zaczęło się w chwili, gdy potwierdzono informację, iż Waldemar Żurek – jeden z najbardziej nieugiętych i symbolicznych sędziów walczących o praworządność – obejmie stanowisko ministra sprawiedliwości. Dla polityków PiS, którzy przez lata brali udział w demolce wymiaru sprawiedliwości, ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba.
Według relacji osób związanych z PiS, na spotkaniu miały paść dramatyczne słowa o „konieczności przygotowania obrony” i „spodziewanym tsunami pozwów, śledztw i przyspieszania rozliczeń”. „Żurek zna wszystkie nasze numery. To będzie krwawa jatka” – miał powiedzieć jeden z uczestników spotkania.
Waldemar Żurek przez lata był twarzą sprzeciwu wobec tzw. reform Ziobry. To on jako rzecznik KRS alarmował o łamaniu konstytucji, to on stał się obiektem represji – przenosin, nagonki medialnej i szykan. Teraz role się odwracają. Z obrońcy praworządności staje się ministrem, który będzie miał w ręku narzędzia do rozliczeń. To właśnie ten fakt paraliżuje obóz PiS: wiedzą, iż Żurek nie zapomni im ani jednego ataku.
Niektórzy posłowie mieli pytać, czy można liczyć na „jakieś gwarancje bezpieczeństwa” ze strony Nawrockiego. Objęcie teki ministra sprawiedliwości przez Żurka oznacza prawdopodobnie największy wstrząs dla obozu PiS od 2015 roku. To człowiek, który – w przeciwieństwie do polityków – zna od podszewki system sądownictwa i jego deformacje z ostatnich lat.
Wnioski ze spotkania? Żurek wzbudza panikę w PiS a Kaczyński liczy na Nawrockiego.