W PiS pobili się o konfitury. I zostali z niczym

1 rok temu

Posłowie Zjednoczonej Prawicy próbowali prawem kaduka przeforsować ustawę, która słusznie ochrzczona została nazwą „Koryto Plus”. Mało pochlebną, ale nadzwyczaj trafnie pokazującą intencje jej twórców.

W skrócie zakładała ona, iż powołani przez PiS szefów i członków rad nadzorczych państwowych spółek nie będzie można odwołać przez pięć kolejnych lat. Nad czym miałaby czuwać specjalna Rada ds. bezpieczeństwa strategicznego, również złożona z polityków Zjednoczonej Prawicy.

Dziś już wiemy, iż nic z tego projektu nie wyszło, PiS go bowiem odpuścił. Jednak nie dlatego, iż ktoś w partyjnych gremiach dostrzegł jego niewłaściwość. Co to, to nie. Odpuszczono… bo o frukta pobiły się rozmaite partyjne frakcje.

– Konflikty wewnętrzne i różne grupy interesów stały się tak silne, iż ustalenie nowego układu sił w spółkach byłoby jak otwarcie puszki Pandory – wywleczeniem wszystkich konfliktów, animozji i napięć. Zaraz do prezesa pobiegliby zwolennicy Jacka Sasina, pytając, dlaczego jakieś stanowiska dostają ludzie Mateusza Morawieckiego, albo na odwrót. Swojej doli zażądałaby Solidarna Polska, a także wszystkie kolejne frakcje, grupy, partie, partyjki i kanapy, z których składa się dziś patchworkowy obóz Jarosława Kaczyńskiego – zauważa „Rzeczpospolita”.

Z całej tej awantury płynie tylko jeden, pozytywny wniosek. Już choćby w PiS nie wierzą, iż mogliby wygrać wybory w przyszłym roku. Dlatego szukają sobie ciepłych posad.

Źródło: Rzeczpospolita

Idź do oryginalnego materiału