Karol Nawrocki, kandydat Prawa i Sprawiedliwości (PiS) na prezydenta Polski i obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej (IPN), znalazł się w centrum medialnej burzy związanej z zakupem kawalerki w Gdańsku.
Od kilku dni media rozpisują się o nieruchomości nabytej w przeszłości od 80-letniego Jerzego Ż., a politycy partii rządzących, w tym Koalicji Obywatelskiej (KO), zarzucają Nawrockiemu nielegalne przejęcie mieszkania. Sprawa, która wybuchła tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich w maju 2025 roku, stała się kluczowym tematem kampanii, rzucając cień na kandydaturę Nawrockiego.
Afera dotyczy 28,5-metrowego lokalu, który Nawrocki i jego żona Marta kupili od Jerzego Ż. w 2017 roku, rzekomo w zamian za opiekę nad schorowanym seniorem. Onet ujawnił jednak, iż Jerzy Ż. w tej chwili mieszka w państwowym Domu Opieki Społecznej, co podsyciło zarzuty o nieetyczne działania. Politycy KO i Lewicy, w tym Rafał Trzaskowski, główny rywal Nawrockiego, oskarżają go o wykorzystanie starszego człowieka, sugerując, iż transakcja mogła być nielegalna. W odpowiedzi Nawrocki pokazał swoje oświadczenia majątkowe, a politycy PiS ujawnili akt notarialny zakupu oraz fragment testamentu Jerzego Ż., który miał potwierdzać legalność transakcji. Dokumenty te nie przekonały jednak krytyków, którzy domagają się dogłębnego śledztwa.
W środę 7 maja 2025 roku Nawrocki zwołał konferencję prasową, na której ogłosił decyzję o przekazaniu mieszkania na cele charytatywne. „Po rozmowie z żoną uznaliśmy, iż to mieszkanie w kolejnych latach, mam nadzieję, w kolejnych dekadach, będzie służyć osobom starszym, potrzebującym, wykluczonym. Nie zmieni ono istoty swojego trwania przez kolejne kilkanaście lat” – powiedział kandydat. Dodał, iż w umowie darowizny z organizacją charytatywną, z którą jest już w kontakcie, znajdzie się zapis gwarantujący Jerzemu Żywickiemu prawo do korzystania z mieszkania aż do śmierci. Decyzja ta ma na celu załagodzenie kryzysu i pokazanie, iż Nawrocki stawia dobro społeczne ponad osobiste interesy, jednak wielu komentatorów widzi w tym ruchu desperacką próbę ratowania wizerunku.
W obozie PiS nastroje są mieszane, ale partia nie traci nadziei. „Czy przegraliśmy pierwszą turę? Raczej tak. Czy przekreślamy szanse na zwycięstwo w drugiej? Absolutnie nie” – ocenił jeden z polityków PiS w rozmowie z Wirtualną Polską. Inny działacz zasugerował, iż atak na Nawrockiego był zaplanowany wcześniej, ale przyspieszono go, gdy sztab KO wyczuł rosnącą popularność kandydata PiS. „Szykowali to na drugą turę, ale uderzyli przed pierwszą, bo bali się, iż możemy ją wygrać” – skomentował. Porównania do Donalda Trumpa, który mimo licznych oskarżeń wygrał wybory w USA, również padają w kuluarach: „Trumpa też oskarżali o wszystko. I wygrał. My też wygramy” – twierdzi inny rozmówca.
PiS liczy, iż afera rozejdzie się po kościach dzięki trwającemu konklawe w Watykanie, które przyciąga uwagę Polaków. „Zyskamy oddech, będzie weekend i czas na przegrupowanie. Ostatni tydzień to będzie polityczna wojna, walka o mobilizację wyborców” – przyznał polityk bliski Nowogrodzkiej. Partia ma nadzieję, iż ataki na Nawrockiego skonsolidują elektorat. „Wyborcy widzą, jak państwo Tuska go atakuje, iż to walka wszyscy na jednego. Ludzie zaczepiają mnie i mówią: 'Chcą nam zniszczyć Karola’” – twierdził działacz PiS, sugerując, iż afera może paradoksalnie wzmocnić poparcie dla kandydata.
Afera z kawalerką ujawniła głębokie podziały w polskiej polityce. Podczas gdy Nawrocki i PiS walczą o odzyskanie zaufania wyborców, opozycja nie zamierza odpuścić. Wynik pierwszej tury wyborów może zależeć od tego, czy Polacy uwierzą w wyjaśnienia kandydata, czy też potraktują sprawę jako dowód na brak etyki w jego postępowaniu.