W PiS dyskutowano program przymusowej rozrodczości! To nie jest żart

1 dzień temu

Jeśli myśleliście, iż bicie kobiet metalowymi pałkami i rejestr ciąż to najgorsze, co może zrobić Kaczyński, to niestety mamy złą wiadomość. Jednym z pomysłów, który dyskutowano w ramach budowania nowego programu jest walka z niską dzietnością Polek. I to dosłowna. Jeden z polityków PiS miał, według naszego informatora, rzucić pomysł przymusowej rozrodczości. Myślicie, iż wywołał sprzeciw? Wręcz przeciwnie.

No to wyobraźmy sobie kraj, w którym demografia staje się sprawą wagi państwowej do tego stopnia, iż PiS decyduje się na krok bez precedensu: wprowadza obowiązek posiadania co najmniej jednego dziecka przez każdą kobietę. Bez względu na jej plany życiowe, sytuację rodzinną, stan zdrowia, preferencje czy przekonania. Państwo tworzy kompleksowy program rozrodczy – z pozoru mający odwrócić kryzys demograficzny, w praktyce jednak budujący fundamenty systemu, który przypomina najbardziej mroczne dystopie XX wieku.

W wizji ludzi Kaczyńskiego macierzyństwo przestaje być wyborem, emocją, relacją, a staje się zadaniem administracyjnym. Państwo przejmuje definicję „obywatelskiej odpowiedzialności”, sprowadzając ją do biologicznej funkcji. Kobieta nie jest już podmiotem, ale elementem systemu – trybem w maszynie, która ma zapewnić kolejne pokolenia podatników, żołnierzy i pracowników. W oficjalnych komunikatach PiS odwołuje się do „ratowania narodu”, „obowiązku wobec wspólnoty” i „konieczności stabilizacji systemu emerytalnego”. Biologia obywateli staje się infrastrukturą państwową.

Taki system natychmiast wywołuje napięcia. Kobiety, które nie chcą mieć dzieci, czują się uwięzione we własnym kraju, podobnie jak te, które pragną decydować o swoim czasie, karierze, relacjach czy zdrowiu. Osoby samotne, wdowy, kobiety po doświadczeniach przemocy – wszystkie trafiają pod ten sam wymóg, nieprzewidujący żadnych wyjątków poza medycznymi. Nagle tworzy się nowa kategoria obywateli – „niewykonujące obowiązku”, poddawana naciskom, programom nadzoru, a może i sankcjom. Państwo zaczyna interesować się najbardziej intymnymi sferami życia: pyta o partnerów, bada związki, monitoruje zdrowie reprodukcyjne. W świecie, który miał być utopią prorodzinnej polityki, pojawia się coraz więcej kontroli.

W takim ustawowym porządku relacje międzyludzkie natychmiast przestają być wolne. Randkowanie, związki, małżeństwa – wszystko to zostaje przefiltrowane przez jedno pytanie: czy ten wybór pomoże w „wykonaniu obowiązku”?

PiS będzie kradł masowo pieniądze biorąc miliardy na programy wsparcia, „banki potencjalnych partnerów”, systemy preferencji i zachęt. Najbardziej dramatycznym skutkiem przymusowego systemu rozrodczego staje się fakt, iż ciąża nie wynika już z woli kobiety, ale z konieczności podporządkowania się. Państwo może twierdzić, iż oferuje pełne wsparcie: mieszkanie, opiekę medyczną, finansowanie edukacji. Jednak niezależnie od tych świadczeń, fundament pozostaje niezmienny – brak wolności.

I takie pomysły rodzą się w PiS. Ta partia powinna być zdelegalizowana.

Idź do oryginalnego materiału