Bronisław Komorowski, były prezydent Polski, gościł niedawno w Radiu Zet, gdzie został zapytany przez słuchacza o swoje największe osiągnięcie jako myśliwy.
Odpowiedź była prosta i związana z pasją Komorowskiego: „Z dubleta do kaczorów”. Wyjaśnił, iż chodzi o oddanie dwóch strzałów z dubeltówki, po których padają dwa kaczory, i podkreślił, iż polowanie to dla niego nie tylko strzelanie, ale także kontakt z przyrodą i towarzystwo. Wypowiedź, która w normalnych okolicznościach byłaby niewinną anegdotą, wywołała jednak falę oburzenia wśród zwolenników PiS. Dlaczego? Bo w ich oczach wszystko musi się kojarzyć z Kaczyńskimi i katastrofą smoleńską – a brak poczucia humoru i obsesja na punkcie politycznych skojarzeń osiągnęły absurdalny poziom.
Reakcje komentatorów związanych z obozem PiS pokazują, jak głęboko zakorzeniona jest ich tendencyjność. Były poseł Robert Winnicki od razu połączył słowa Komorowskiego z tragedią smoleńską, w której zginęli Lech Kaczyński i Ryszard Kaczorowski. „Typ przejął pełnienie obowiązków prezydenta w następstwie katastrofy smoleńskiej” – grzmiał Winnicki, sugerując, iż Komorowski celowo drwi z pamięci zmarłych. Podobnie historyk prof. Stanisław Żerko stwierdził, iż „dublet do kaczorów” to rzekomo metafora roku 2010 – śmierci Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku i przegranej Jarosława Kaczyńskiego w wyborach. Dziennikarz Krzysztof Stanowski dorzucił swoje: „Gościu, przecież ty zostałeś prezydentem, bo jeden Kaczor naprawdę zginął”.
Te komentarze nie tylko mijają się z intencją Komorowskiego, ale pokazują, iż dla zwolenników PiS każda, choćby najbardziej błaha wypowiedź, musi zostać wpisana w ich martyrologiczną narrację.
To, co najbardziej uderza w reakcjach prawicowych komentatorów, to całkowity brak dystansu i poczucia humoru. Komorowski, odpowiadając na pytanie o polowanie, nie miał na myśli żadnych politycznych aluzji – sam zresztą zauważył, iż „nieładne skojarzenia polityczne trochę dały o sobie znać”. Jednak dla PiS i jego sympatyków każda wzmianka o „kaczorach” to atak na świętość, a każda okazja jest dobra, by wrócić do Smoleńska. Taka postawa nie tylko ośmiesza ich samych, ale też pokazuje, jak bardzo są zamknięci w swojej bańce. Nie potrafią spojrzeć na świat inaczej niż przez pryzmat własnych obsesji – Kaczyńskich i katastrofy z 2010 roku. choćby niewinna opowieść o polowaniu staje się dla nich pretekstem do snucia teorii spiskowych i odgrzewania politycznych resentymentów.
Sama krytyka Komorowskiego jest absurdalna i świadczy o hipokryzji PiS. Partia, która przez lata budowała swoją narrację na polaryzacji i szczuciu – czy to na opozycję, mniejszości, czy instytucje europejskie – teraz oburza się na rzekomy brak „kultury i empatii”. Poseł Razem Paulina Matysiak nazwała wypowiedź Komorowskiego „skandaliczną i nie do obrony”, ale jej oburzenie również wydaje się przesadzone. Komorowski mówił o polowaniu, a nie o polityce – to PiS i jego zwolennicy nadali jego słowom polityczny kontekst, którego tam nie było. Ich reakcje pokazują, iż nie chodzi im o rzeczywistą troskę o pamięć Smoleńska, ale o kolejną okazję do ataku na przeciwników.
PiS od lat pokazuje, iż nie potrafi funkcjonować bez konfliktu. Rządy tej partii w latach 2015–2023 to pasmo destrukcji: od demontażu Trybunału Konstytucyjnego, przez upolitycznienie sądów, po nagonkę na niezależne media. Ich obsesja na punkcie Smoleńska i Kaczyńskich stała się wręcz groteskowa – każde słowo, każdy żart, każda metafora jest przez nich interpretowana jako atak. Brak poczucia humoru i dystansu to jednak nie tylko problem PiS, ale i ich zwolenników, którzy w każdej sytuacji widzą spisek. Polacy zasługują na politykę opartą na merytorycznej dyskusji, a nie na histerycznych reakcjach i ciągłym wracaniu do przeszłości.