Miało być już za godzinkę, już za momencik a wyszło kiepsko, smutno i nieklawo. USA pocieszają Ukrów, iż jak tym razem Kacapia się nie ogarnie to popamięta „ruski miesiąc”, ale sprawa wcale, a wcale nie jest taka powabna i pełna uroku jak ją Amerykanie malują. Okazało się, iż mianowicie nie chodzi wcale o niewielkie zapasy tych wspaniałych rakiet, ani o to, iż ich produkcja jest tam gdzieś po piwnicach ulokowana i skutkiem tego w ilościach jak na lekarstwo klecona, ale Kacapia właśnie wzięła i zaszachowała Stany, jeszcze nie mat, ale prezydent D.T. ma zgryzotę jak cholera.
Otóż, jakiś tam nosiworek w Moskwie ogłosił, iż jeżeli USA przekaże Tomahawki Ukrom, to Kacapia przekaże kilku krajom w Ameryce Południowej (do której USA wybiera się w najbliższym czasie z misją rekolekcyjną), czyli na przykład do Wenezueli, swoje sztandarowe Orieszniki latające ponoś 10 razy szybciej niż dźwięk, a tym samym amerykańscy chłopcy muszą się przygotować na duże straty, zamiast na swawole z dziewuchami opalonymi na brąz.
I tu chcąc nie chcąc jak to się mówi: panna Andzia zrobiła mostek i gra na mandolinie.
Oczywista, iż owe orzeszniki idzie strącać, ale co by nie mówić jest to zajęcie po pierwsze primo fatygujące czyli trudne, a poza wszystkim decyzja bardzo, a bardzo ryzykowna, aby na jednej szali postawić sukces Ukrów i śmierć wielu (nawet choćby jednego) żołnierzy.
Tak się porobiło. Żarło, żarło - prawie z ręki żarło - i zdechło. I z rakiet póki co nici.
Ciekawe co by było, gdyby na ten pomysł z orzesznikami Kacapia wpadła te trzy lata wcześniej, gdy Amerykanie budowali bazę zaopatrzeniową pod naszym Rzeszowem. Czy wówczas także USA by cyknęło i w Jasionce wiatr by hulał swobodnie do dzisiaj, jak hulał wcześniej, a my nie mielibyśmy powodów do dumy i chwały na cały świat?
A co się stanie gdy Kacapia ruszy na słynny przesmyk (my oczywista się postawimy wszak naszych ciotecznych braci biją), a Jankesi dudy w miech, bo mogą zaliczyć orzesznikiem. Warto o tym pomyśleć teraz, gdy jeszcze nie zakupiliśmy setek F-35, tysięcy Abramsów i paru lotniskowców, niż później, gdy trzeba będzie łamać do nich kody na gwałt a tu ręce się będą trzęsły ze zdenerwowania, iż za chwilę coś może spaść do okopu i narobić kaszany, albowiem kody najlepiej łamać przed czasem, na spokojnie.
To takie ciche westchnienie z Kreciej Nory: jedni wynaleźli miecz a drudzy tarczę jedni Tomahawka a inni orzesznika, jedni nie cykają ale cykają, a drudzy cykają, ale nie cykają. I bądź tu mądry.