W Iranie realizowane są wybory prezydenckie

humanmag.pl 2 dni temu

Kiedy w piątek odbyły się wybory prezydenckie w Iranie, wstępne szacunki urzędników kampanii wskazywały, iż jedynie około 40 procent uprawnionych do głosowania oddało swoje głosy. Niska frekwencja może być ciosem dla rządzących duchownych, którzy uznali frekwencję za oznakę legitymizacji i liczyli na frekwencję na poziomie 50% w porównaniu z 70% w poprzednich wyborach prezydenckich.

Hafez Hakami, kierownik kampanii jedynego kandydata na reformę, dr. Masoud Pezeshkians potwierdził w wywiadzie telefonicznym po zamknięciu lokali wyborczych, iż frekwencja wyborcza była poniżej oczekiwań.

„Właściwie spodziewaliśmy się frekwencji przekraczającej 50 procent” – powiedział – „ale niestety nastroje wyborcze wśród ludności były przez cały czas przygnębiające i nie udało się przekonać ludzi, aby poszli do urny”.

Wielu Irańczyków przez lata zmagało się z trudnościami gospodarczymi i poważnymi ograniczeniami swobód osobistych i społecznych. Mówią, iż są zmęczeni pustymi obietnicami składanymi przez polityków, którzy nie chcą lub nie potrafią ich dotrzymać. Dla części wyborców odmowa głosowania była jedyną drogą odrzucenia rządu.

„Podział między rządem a jego obywatelami jest poważny” – powiedział Omid Memarian, działacz na rzecz praw człowieka i starszy analityk w waszyngtońskim zespole doradców DAWN. „Od studentów uniwersytetów po kobiety i więźniów politycznych po tych, którzy stracili bliskich w ogólnokrajowych protestach w 2022 r. – panuje zgoda co do tego, iż Iran potrzebuje znacznie większych zmian, niż proponuje reżim”.

„Ludzie są zmęczeni” – dodał – „musieć wybierać między złem, gorszym i najgorszym”.

W stolicy Teheranie pojawiły się doniesienia, iż ​​niektóre lokale wyborcze były opuszczone. „ Lokal wyborczy, w którym dzisiaj głosowałem, był pusty” – powiedziała jedna z kobiet, 41-letnia Mahdieh, która ze strachu przed władzami podała tylko swoje imię. „Głosowałam bez hidżabu” – dodała, odnosząc się do przepisów nakładających na kobiety w Iranie obowiązek noszenia nakrycia głowy.

Jednak w środkowej i południowej części stolicy, gdzie rząd reprezentuje większą liczbę wyborców, wyborcy ustawili się w kolejkach, gdy głosowanie przedłużono do północy.

Milad (22 l.) z Karaj, miasteczka pod stolicą, powiedział, iż zmienił zdanie w sprawie niegłosowania i teraz chce kandydować na stanowisko dr. Masoud zgadza się.

„Większość Irańczyków jest przeciwna radykalizacji i ekstremizmowi” – ​​powiedział. „Teraz, gdy mamy kandydata, który reprezentuje inną ścieżkę, chcę dać mu szansę”.

Głosowanie w sprawie następcy prezydenta Ebrahima Raisiego, który w maju zginął w katastrofie helikoptera, przypada na niebezpieczny dla kraju moment. Nowy prezydent stanie przed szeregiem wyzwań, w tym niezadowoleniem i podziałami w kraju, słabnącą gospodarką i niestabilnym regionem, który w tym roku dwukrotnie sprowadził Iran na skraj wojny.

Ostateczny wynik być może będzie znany dopiero jutro, ale analitycy przewidują, iż będzie on niejednoznaczny, ponieważ żaden z trzech głównych kandydatów nie osiągnie 50-procentowej większości niezbędnej do uniknięcia drugiej tury.

Sondaże przeprowadzone przez irańską telewizję państwową przed wyborami wykazały, iż głosy rozłożyły się równomiernie pomiędzy dwoma konserwatywnymi kandydatami, Mohammadem Baqerem Ghalibafem i Saeedem Jalilim, przy czym obaj wynieśli około 16 procent. Kandydat reformatorski dr. Pezeshkian uzyskał około 23 proc. jeżeli to się potwierdzi, 5 lipca odbędzie się druga tura wyborów pomiędzy reformistą a wiodącym konserwatystą – twierdzą analitycy.

Tego wyniku można było uniknąć, gdyby jeden z konserwatystów podał się do dymisji. Jednak w zaciekłym sporze publicznym ani Ghalibaf, były dowódca Strażników Rewolucji Islamskiej, a w tej chwili przewodniczący parlamentu, ani Jalili, twardogłowy w polityce wewnętrznej i zagranicznej, nie wycofali się. Z tych dwóch za bardziej pragmatycznego uważa się Ghalibaf.

W najnowszym sondażu Pezeshkian uzyskał największe poparcie ze wszystkich kandydatów, ale przez cały czas znajduje się znacznie poniżej 50 procent niezbędnych do uniknięcia drugiej tury. Po oddaniu głosu w Rey, na południowy wschód od Teheranu, dr. Pezeshkian powiedział reporterom: „Przyjechałem po Iran. Przybyłem, aby przemawiać na obszarach znajdujących się w niekorzystnej sytuacji i usłyszeć głosy tych, którzy nie otrzymali swoich praw” – oznajmiła państwowa agencja informacyjna IRNA.

Kandyduje także Mostafa Pourmohammadi, duchowny, który zajmował wcześniej wysokie stanowiska w tajnych służbach. Jednak jego kandydatura pozostaje w dużej mierze niezauważona przez opinię publiczną, a sondaże wskazują, iż prawdopodobnie otrzyma mniej niż jeden procent głosów. Przez całą swoją kampanię pan Pourmohammadi ostrzegał, iż Republika Islamska straciła naród, a frekwencja wyborcza będzie poważnym wyzwaniem.

Lokale wyborcze zostały otwarte w piątek o 8:00 czasu lokalnego i miały pozostać otwarte do późnych godzin nocnych, aby zwiększyć frekwencję wyborczą.

Przed wyborami władcy Iranu – od najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego po wyższych dowódców Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej – opisali głosowanie jako akt sprzeciwu wobec wrogów Iranu i potwierdzenie rządów Republiki Islamskiej.

Oddając swój głos po otwarciu lokali wyborczych w piątek rano, Chamenei wezwał Irańczyków, aby głosowali za dobrem swojego kraju, bez względu na to, kogo wspierają. Przedstawił to jako kwestię obywatelskiego obowiązku, który ma zapewnić krajowi „godność i uznanie” w oczach świata.

„To poważny test polityczny dla narodu i wiem, iż niektórzy ludzie są ostrożni i nie zdecydowali jeszcze, co zrobić” – powiedział. „Ale mogę powiedzieć, iż to ważne, ma wiele zalet, więc czemu nie?”

Jednak jego prośby najwyraźniej spotkały się z głuchym uszu. Wybory w Iranie podlegają ścisłej kontroli. Komisja złożona z mianowanych duchownych i prawników weryfikuje wszystkich kandydatów, a rząd podejmuje szeroko zakrojone wysiłki, aby zastraszyć głosy opozycji w mediach. I praktycznie wszystkie ważne decyzje państwowe w Iranie są podejmowane przez Chameneiego, szczególnie w polityce zagranicznej i nuklearnej.

Wydaje się zatem, iż wielu Irańczyków kontynuuje bojkot rozpoczęty ostatnimi głównymi wyborami – albo w ramach protestu, albo dlatego, iż nie wierzą, iż dzięki urny wyborczej można wprowadzić znaczące zmiany.

Wrażenie tego niezadowolenia dały w środę cztery młode kobiety studiujące psychologię na Uniwersytecie w Teheranie, które kupiły kosmetyki do makijażu na Tajrish Bazaar w północnym Iranie. Chociaż opisali siebie jako wściekłych z powodu warunków w Iranie, oświadczyli, iż nie planują głosowania.

„Nie możemy zmienić tej sytuacji. Nie mamy żadnej nadziei poza sobą” – powiedziała 19-letnia Sohgand, która ze strachu przed władzami chciała zachować anonimowość. „Ale chcemy pozostać w Iranie, aby poprawić sytuację naszych dzieci”.

Miała na sobie czarne spodnie i dopasowaną kurtkę, a brązowe włosy zostawiła odkryte. Ale miała też chustę na ramionach na wypadek, gdyby funkcjonariusz poprosił ją o jej założenie. Odnosząc się do przepisów nakładających na kobiety obowiązek noszenia hidżabu, dodała po prostu: „Nienawidzimy tego”.

W piątek w porze lunchu kopuła pokrytej mozaiką Hosseinieh Ershad, instytucji religijnej w Teheranie, była pełna ludzi stojących w kolejce, aby oddać głos.

Wśród nich była 30-letnia Neema Saberi, która oświadczyła, iż ​​wspiera reformatora. „Wierzymy, iż pan Pezeshkian zjednoczy wszystkich” – powiedział. „To logiczna osoba, nie jest ekstremistą i szanuje ludzi ze wszystkich środowisk”.

Pan Saberi i inni członkowie instytutu podkreślili, iż doceniają zaangażowanie pana Pezeshkiana w walkę z korupcją i na rzecz „lepszych stosunków ze światem”. Jest to często używany eufemizm określający złagodzenie napięć z Zachodem w celu osiągnięcia zniesienia sankcji.

Telewizyjne debaty, podczas których kandydaci zaskakująco otwarcie krytykowali status quo, pokazały, iż gospodarka nękana amerykańskimi sankcjami, a także korupcją i złym zarządzaniem, była dla wyborców i kandydatów najwyższym priorytetem – twierdzą analitycy.

Analitycy twierdzą, iż restrukturyzacja gospodarki nie jest możliwa bez zajęcia się polityką zagraniczną. Chodzi o konflikt z USA w związku z irańskim programem nuklearnym i obawy dotyczące zaangażowania wojskowego Iranu w regionie za pośrednictwem jego sieci bojowych grup zastępczych.

„Zamiast radykalnych zmian wybory mogą przynieść mniejsze, ale wciąż znaczące zmiany” – powiedział Vali Nasr, profesor spraw międzynarodowych i studiów bliskowschodnich w School of Advanced International Studies na Johns Hopkins University w Waszyngtonie. „Głosy na górze, które chcą innego kierunku, mogą popchnąć Republikę Islamską do wycofania się z niektórych swoich stanowisk”.

Chociaż w większości obszarów miejskich apatia pozostaje wysoka, spodziewano się, iż na doktora wybierze się więcej wyborców w prowincjach o dużej populacji Azerbejdżanów i Kurdów. Pezeshkian by głosował. On sam jest Azerbejdżańczykiem i był członkiem parlamentu miasta Tabriz, ważnego ośrodka gospodarczego w północno-zachodniej prowincji wschodniego Azerbejdżanu. Dr. Pezeshkian wygłaszał przemówienia wyborcze w swoich językach ojczystych, tureckim i kurdyjskim.

Na środowym wiecu w Tabriz lekarz został przyjęty jak bohater ludowy. Tłumy wypełniły stadion i zaśpiewały turecką piosenkę nacjonalistyczną, jak pokazują nagrania wideo i doniesienia prasowe. Mniejszości etniczne i religijne rzadko są reprezentowane na wysokich stanowiskach w Iranie, dlatego kandydatura takiej mniejszości na prezydenta wzbudziła zainteresowanie i entuzjazm w regionie – twierdzą azerbejdżańscy aktywiści.

Leily Nikounazar przyczynił się do doniesień z Teheranu.

Idź do oryginalnego materiału