Czy Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych w rządzie Donalda Tuska, jest poddawany szantażowi? Jak twierdzi Jan Piński, redaktor naczelny portalu Wieści24.pl, w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym mogą znajdować się materiały obciążające obecnego ministra. To właśnie one – zdaniem dziennikarza – mogą tłumaczyć niewytłumaczalną opieszałość Siemoniaka w likwidacji skompromitowanej instytucji oraz brak realnych działań w kierunku rozliczenia afer PiS-u.
CBA, agencja specjalna powołana przez PiS w 2006 roku, przez lata działała jak polityczna policja. Zamiast zwalczać korupcję, zajmowała się zbieraniem haków na przeciwników politycznych, niszczeniem wrogów obecnej władzy oraz ochroną interesów rządzących. Przykłady takich działań mnożyły się w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy – od nielegalnych podsłuchów, przez prowokacje operacyjne, aż po udział w kampaniach wyborczych PiS.
Po zmianie władzy w 2023 roku oczekiwano, iż nowy rząd gwałtownie zdecyduje się na likwidację tej instytucji i dokładne rozliczenie jej działalności. Tymczasem minęło kilkanaście miesięcy, a CBA wciąż działa, a jej kadry nie zostały ani rozliczone, ani wymienione. Co więcej, służba ta cieknie na potęgę.
Według Jana Pińskiego, który od lat zajmuje się ujawnianiem kulis władzy w Polsce, powodem tego zaniechania może być osobista sytuacja Tomasza Siemoniaka. – W archiwach Pegasusa CBA znajdują się informacje, które mogą obciążać ministra. To nie są żadne żarty. To, iż Siemoniak blokuje rozliczenia CBA, może wynikać właśnie z tego faktu.
Coraz częściej również w koalicji rządzącej pojawiają się głosy niezadowolenia z postawy Siemoniaka. Nie tylko nie rozliczono Pegasusa, ale wciąż nie doszło do ujawnienia nazwisk osób odpowiedzialnych za inwigilację posłów, prokuratorów czy dziennikarzy. Sprawy są przeciągane, a odpowiedzialność rozmywana. Tymczasem opinia publiczna oczekuje konkretów – nazwisk, aktów oskarżenia, reform.