Vademecum wyborcze czyli praktyczne skutki metody d'Hondta

solidarni2010.pl 5 miesięcy temu
Felietony
Vademecum wyborcze czyli praktyczne skutki metody d'Hondta
data:20 kwietnia 2024 Redaktor: GKut

Czy członek Obwodowej Komisji Wyborczej musi znać obowiązujący system wyborczy i metodę podziału mandatów?

Nie musi, ponieważ rolą obwodowych komisji wyborczych jest jedynie policzenie prawidłowo oddanych głosów w danej komisji, a nie ustalanie wyniku wyborów. Ale ordynację, czyli system wyborczy powinien znać każdy głosujący, a także, a może choćby przede wszystkim, każdy kto zgłasza do wyborów swoją kandydaturę, każdy kto rejestruje komitet wyborczy. Zarówno wyborcy jak i kandydaci powinni znać metodę podziału mandatów, ponieważ ma ona istotny wpływ na wynik wyborów. Nie mając tej wiedzy możemy swoim nieprzemyślanym działaniem pośrednio wesprzeć komitet wyborczy, którego programu nie tylko nie popieramy ale wręcz nie akceptujemy. Czy jest to wiedza powszechna? Czy uczą o tym w szkołach?

W Polsce w różnych wyborach obowiązują różne ordynacje wyborcze. W wyborach do Senatu obowiązuje ordynacja większościowa, a w wyborach do Sejmu wielomandatowa ordynacja proporcjonalna. W ordynacji większościowej mandat zdobywa kandydat, który otrzymał więcej głosów od konkurentów. W ordynacji proporcjonalnej mandaty dzielone są proporcjonalnie do liczby głosów, jakie uzyskało dane ugrupowanie. Zatem w ordynacji proporcjonalnej mandat może uzyskać kandydat, który otrzymał mniej głosów od „odrzuconego” kandydata z innego ugrupowania, ponieważ to inne ugrupowanie jako całość uzyskało mniej mandatów do podziału. Jest to zatem forma wielomandatowej ordynacji proporcjonalnej z tzw. zamkniętymi listami partyjnymi, dla której stosuje się różnego rodzaju metody przeliczenia liczby głosów w celu rozdzielenia mandatów pomiędzy poszczególne ugrupowania. W Polsce stosuje się metodę d'Hondta. Należy przy tym pamiętać, iż metodę d’Hondta stosuje się nie tylko w wyborach do Sejmu, ale także w wyborach do europarlamentu, w wyborach samorządowych – do rad gmin mających powyżej 20 tys. mieszkańców, rad powiatów oraz sejmików województw.

Metoda d'Hondta polega na dzieleniu liczby głosów oddanych na poszczególne listy wyborcze przez kolejne liczby naturalne: 1, 2, 3, … itd. Następnie tak uzyskane ilorazy szereguje się w kolejności od największego do najmniejszego i na tej podstawie przydziela się mandaty poszczególnym komitetom. Pod uwagę brane są wyłącznie te komitety, które przekroczyły pięcioprocentowy próg wyborczy (jeśli komitet jest koalicją to próg ten wynosi 8%). Należy pamiętać, iż próg wyborczy nie dotyczy pojedynczej komisji wyborczej czy okręgu wyborczego, tylko rozpatrywany jest w skali całego regionu jakiego dotyczy dane głosowanie. Dotyczy zatem całego powiatu w wyborach do rad powiatu, całego województwa w wyborach do sejmików województw, wreszcie całego kraju w wyborach do Sejmu. Próg wyborczy zwany też klauzulą zaporową eliminuje z podziału mandatów małe („słabe”) ugrupowania, ale też eliminuje w praktyce ugrupowania lokalne, które nie mają zasięgu na całym wyborczym obszarze. Z drugiej strony zapobiega to nadmiernemu rozdrobnieniu mandatów pośród dużej liczby ugrupowań, co mogłoby utrudniać tworzenie koalicji i stabilne rządzenie.

Niezależnie od oceny zasadności stosowania progów wyborczych ich zasada wydaje się prosta i zrozumiała. Niestety nie zawsze sami kandydaci jak i wyborcy potrafią przewidzieć konsekwencje tego mechanizmu. Głosy oddane na ugrupowania, które nie przekraczają progu wyborczego nie tylko eliminują kandydatów z list tych ugrupowań, ale wspierają pośrednio inne ugrupowania, często o diametralnie odmiennych programach. Dużo trudniejsza do zrozumienia jest metoda przydziału mandatów polegająca na dzieleniu liczby głosów oddanych na poszczególne listy wyborcze przez kolejne liczby naturalne: 1, 2, 3, … i szeregowaniu ilorazów. Wyjaśnię to na prostym przykładzie:

W wyborach kandydują dwa ugrupowania: A i B, do objęcia są 2 mandaty, głosuje 100-tu wyborców.

Uszeregowane malejąco ilorazy to: 60(A), 40(B), 30(A), 20(B). Dwa największe ilorazy odpowiadają dwóm przydzielonym mandatom: 1 mandat dla ugrupowania A oraz 1 mandat dla ugrupowania B

Uszeregowane malejąco ilorazy to: 70(A), 35(A), 30(B), 15(B). Dwa największe ilorazy odpowiadają dwóm przydzielonym mandatom: dwa mandaty dla ugrupowania A zaś ugrupowanie B bez mandatu.

Na tym przykładzie widać doskonale, iż metoda ta dodatkowo premiuje duże („silne”) ugrupowania. Im większa przewaga danego ugrupowania nad konkurencją tym proporcjonalnie więcej mandatów.

Dokładnie ten sposób liczenia, dokładnie te mechanizmy spowodowały, iż w ostatnich wyborach do parlamentu w październiku 2023 roku głosy oddane na niszowe ugrupowanie PJJ Rafała Piecha, które nie przekroczyło progu 5%, osłabiły Zjednoczoną Prawicę a wzmocniły ugrupowania lewicowo – liberalne. Analitycy twierdzą, iż gdyby wyborcy głosujący na PJJ zagłosowali na PiS to Zjednoczona Prawica miałaby o 14 mandatów więcej i utworzenie rządu przez Donalda Tuska nie byłoby tak oczywiste. Przedstawienie tych wyliczeń w skali całego kraju byłoby trudne i skomplikowane, dlatego przytoczę przykład o podobnym charakterze z ostatnich wyborów samorządowych. Będzie to przykład z wyborów do Rady Powiatu, a więc wyborów na małym obszarze przez co łatwych do analizy.

Przyjrzyjmy się zatem wyborom do Rady Powiatu w regionie podwarszawskim. W powiecie tym utworzonych zostało 5 okręgów wyborczych. Do wyborów zgłosiło się 5 komitetów, które zarejestrowały swoje listy we wszystkich pięciu okręgach. Były to komitety KO, PiS, TD i dwa komitety samorządowe KS1 i KS2. Zgłosił się też jeden lokalny komitet KL, ale komitet ten zarejestrował listę tylko w jednym z pięciu okręgów. Już samo to stawiało ten komitet w bardzo ryzykownej sytuacji. I rzeczywiście, mimo relatywnie dobrego wyniku w tym jednym okręgu w skali całego powiatu komitet KL uzyskał tylko 4,05% głosów i nie przekroczył wymaganego 5% progu. Przyjrzyjmy się szczegółowym wynikom w tym okręgu i konsekwencjom wynikającym z nieprzekroczenia progu przez komitet KL:

do przydziału w tym okręgu było 6 mandatów

W tym okręgu sześć mandatów przydzielone zostało wg kolejności największych ilorazów w sposób następujący: 1 → KO, 2 → KO, 3 → PiS, 4 – ten mandat przypadał komitetowi KL, ale ze względu na nieprzekroczenie przez KL progu 5% został zgodnie z kolejnym ilorazem przydzielony komitetowi KO: 4 → KO, 5 → KS1 oraz 6 → TD. Widać zatem, iż komitet TD Trzeciej Drogi nie miał w tym okręgu wystarczającego poparcia dla uzyskania choćby jednego mandatu, jednak na skutek „wykluczenia” komitetu KL z podziału mandatów Trzecia Droga uzyskała jeden mandat. W praktyce więc głosy wyborców oddane na komitet KL przyczyniły się do uzyskania mandatu przez komitet TD. Paradoks polega na tym, iż kandydatów z listy KL można uznać za prawicowych i głosy na tych kandydatów oddali prawdopodobnie w większości wyborcy o poglądach prawicowych. Jednak w efekcie ich głosy przyczyniły się do uzyskania mandatu przez komitet opozycyjny wobec środowisk prawicowych.

Aby w pełni zrozumieć konsekwencje zmarnowania głosów oddanych na komitet, który nie przekroczył progu wyborczego przeprowadźmy jeszcze symulację sytuacji, w której komitet KL nie wystawiłby listy wyborczej w omawianym okręgu. Symulacja jest czysto teoretyczna, gdyż nie ma żadnej gwarancji, iż wyborcy którzy zagłosowali na kandydatów KL zagłosowaliby w stu procentach na PiS. Ale w celach analitycznych przyjmijmy takie hipotetyczne założenie. Głosy faktycznie oddane na KL (2227) zsumowałem z głosami oddanymi na PiS (2302) co dałoby komitetowi PiS 4529 głosów i spowodowałoby następujący podział 6-ciu mandatów w tym okręgu wyborczym:

Jaki jest wynik symulacji? Komitet KO miał i ma 3 mandaty, komitet KS1 miał i ma 1 mandat, ale komitet PiS zamiast 1 mandatu uzyskuje 2 mandaty. Co więcej, w rzeczywistych wyborach komitetem pierwszym pod kreską był komitet TD (on skorzystał na „wykreśleniu” komitetu KL), teraz zaś pierwszym komitetem pod kreską jest PiS, który w ten sposób jest bliski uzyskania 3 mandatu (brakuje 70 głosów).

Na tym rzeczywistym przykładzie z jednego okręgu w ostatnich wyborach samorządowych, popartym przeprowadzoną symulacją, widać, jak drastycznie mogą wpływać na końcowy wynik wyborów komitety, które nie przekroczyły progu wyborczego na danym obszarze. Może to wręcz prowadzić do przejęcia władzy przez opcję mniejszościową, która korzysta na „zmarnowaniu” głosów przez część wyborców opcji większościowej. Ktoś może powiedzieć, iż to winna ordynacji wyborczej, metody d'Hondta. Ale każdy system, każda ordynacja ma jakieś wady. W niektórych krajach zamiast metody d'Hondta (dzielenie głosów przez 1, 2, 3, 4 ….) stosuje się metodę Sainte-Laguë z dzieleniem głosów przez 1, 3, 5, 7 …. Metoda ta spłaszcza trochę uzyskiwane ilorazy, ale czy jest lepsza? Problem tkwi nie w metodzie, tylko w znajomości obowiązującego prawa. Kandydaci tworzący i rejestrujący komitety powinni starać się przewidzieć konsekwencje swoich działań. Nieprzekroczenie progu wyborczego nie jest tylko ich osobistą porażką, ale może odwrócić wynik całych wyborów. Podobnie wyborcy, nie powinni kierować się wyłącznie oceną programów poszczególnych komitetów, ale powinni oddając swój głos próbować przewidzieć konsekwencje swojej decyzji wynikające z obowiązującej ordynacji. A więc przede wszystkim powinni znać ordynację obowiązującą w danych wyborach.

W Polsce niestety jest tak, iż jak jakaś osoba o lewicowo – liberalnych poglądach podejmuje nie do końca przemyślaną, nieroztropną inicjatywę kandydowania w wyborach „w kontrze” do swojego środowiska, skazywana jest przez to środowisko na całkowity ostracyzm. jeżeli tego typu inicjatywę podejmuje osoba o prawicowych poglądach, urasta do roli nieomal bohatera. Jest ceniona jako osoba aktywna, odważna, godna naśladowania. A potem całe środowisko prawicowe boleje nad tym, iż wygrała liberalna – lewica. Ale często jest tak (casus PJJ w ostatnich wyborach do Sejmu), iż to nie lewica wygrywa, tylko prawica przegrywa, na własne życzenie. Dużo się mówi o potrzebie współpracy miedzy różnymi środowiskami. Niemożliwe jest jednak, by prawica i lewica współpracowały ze sobą. Wody z ogniem się nie połączy. Współpracy trzeba szukać w swoim środowisku, w swoim środowisku trzeba budować i wspierać struktury zdolne do wygrywania wyborów. W pojedynkę nic nie osiągniemy. Szczególnie w wyborach z ordynacją proporcjonalną. Ale żeby zmienić ordynację, wpierw trzeba wygrać wybory. I koło się zamyka, możemy wrócić do początku tego tekstu.

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału