No więc sytuacja wygląda tak, iż uzurpator Karol Nawrocki, uznawany za prezydenta tylko przez swoje najbliższe otoczenie (choć niektórzy Wolacy również tak uważają), pilnie uczy się gry w golfa. Nie wzięło to się dupy, jak prawdopodobnie się domyślacie. Tak, rezydent jeszcze bardziej chce się wpić w krocze Trampka, chce błysnąć, zaimponować Trampkowi, w planach jest wspólne z nim pykanie. Chodzi o wyprawę na słynne pole golfowe Trampka na Florydzie (koszt zabawy – 1300 dolarów dziennie, nie licząc innych atrakcji, jak wino, przekąski, łatwe dziewczyny itd). Nasz rezydent będzie tam mógł po zaliczeniu dołków (acz to wcale nie wymagane), już na zapleczu, possać nieco fiuta starego amerykańskiego zboka. Zresztą taka jest dziś fundamentalna jakoby zasada polityki międzynarodowej: jeżeli chcesz dłużej utrzymać uwagę prezydenta USA, zaprzyjaźnić się z nim i tak dalej, zagraj z gościem w golfa.
Trampek jak doskonale wiadomo, uwielbia ten sport (jeśli w kategoriach sportu to w ogóle traktować), choćby dlatego, a może przede wszystkim dlatego, iż golf oszustom sprzyja, a Trampek oszukiwać wzrost kocha, to jest jego druga, dominująca natura. Jeździ więc szybkimi wózkami, by wyprzedzać innych graczy i po drodze, zanim inni dotrą na miejsce, coś zachachmęcić; udaje uderzenia, ale piłkę trzyma ukrytą w dłoni, aby za chwilę wyciągnąć ją z dołka. No taki patus z niego. To wedle psychologów, kwestia jego narcyzmu i poważnych zaburzeń osobowości.
Powiedzmy szczerze, iż Karol też lubi oszukiwać, chachmęcić i też wygląda na kogoś, kto ma coraz większe problemy z własną osobowością. Jego narcyzm widać na pierwszy rzut oka, w czym sekunduje mu również narcystycznie skażona, tak zwana pierwsza dama (acz nie przywiązujmy się do numerków, czy ona pierwsza czy druga).
Oczywiście Karol póki co o golfie wie niewiele, nie kuma co to irons, czym jest putter czy driver, golf jak dotąd kojarzy mu się wyłącznie z rodzajem swetra, który chętnie nosi na zmianę z bluzą z kapturem. Nie ma pojęcia jak trzymać kij, nie mówiąc już o tym, żeby tym czymś trafić w piłeczkę. Zna się póki co na dostarczaniu panienek do hotelu (aktywność chwilowo wygląda na zawieszoną), oraz wie jaki snus jest aktualnie na topie (żeby tylko snus), ba, choćby zatrudnił w kancelarii swojego prywatnego dilera, acz za publiczne pieniądze. jeżeli zaś o golfa chodzi, to dla niego czarna magia.
Wiewiórka z kancelarii donosi, iż Karol nie poddaje się, pobiera prywatne lekcje od [nauczyciel potwierdził, ale niestety, nie dostałem od niego zgody na publikowanie nazwiska], i jak tylko może, codziennie jeździ na na pole golfowe w [nie mogę ujawnić miejsca ze względu, jak mi powiedziano, na „bezpieczeństwo państwa”]. Ponoć coś już skumał, ale prawda jest taka, iż do golfa to on ma dwie lewe ręce. Hantelek i sztanga lepiej leży mu w łapie, niż ów wspomniany putter, czy iron, obojętne z jakim numerem.
A ja wam powiem, iż to kompletnie jest bez znaczenia, bo w całej tej zabawie nie chodzi o to aby nie daj bosze z Tru(mp)em wygrać, tylko żeby z nim zagrać, obowiązkowo doznając samotnej a choćby kompromitującej porażki, podłożyć się za wszelką cenę. Im Trumpek spuści ci większy łomot, im bardziej cię skompromituje jako golfistę, tym lepszym jego będziesz kumplem, tym częściej będzie cię zapraszał. Pamiętaj Karlu o tym, i nie wychylaj się, z należną pokorą i uwielbieniem, bierz w dupę ile wlezie.