Uśmiechnij się! Jesteś w Polsce

5 godzin temu

Od 13. Grudnia ubiegłego roku mamy w Polsce nowy rząd z nowym-starym premierem Tuskiem. Można już całkiem sporo powiedzieć o tym, jak rząd się sprawuje. Niby nie miałem złudzeń, iż powrót jakiejś koalicji z PO na czele będzie czymś gorszym od rządów partii Kaczyńskiego, a jednak działania nowego gabinetu są dla mnie czymś niebywałym. A co najciekawsze, wygląda na to, iż wcale nie szkodzą szefowi rządu. Można odnieść wrażenie, iż po odetchnięciu z ulgą po odsunięciu od władzy PiS-u, spora część społeczeństwa wciąż jest zadowolona ze zmiany władzy. Nie jestem w stanie tego pojąć, ale jednak co i rusz próbuję. Podzielę się z czytelnikami swoim spojrzeniem na tę kwestię.

Niesmak pozostał

Rafał Ziemkiewicz stwierdził niedawno, iż elektorat Tuska nie wie co konkretnie takiego PiS strasznego zrobił. Ale pamięta emocje. To powtórka z roku 2007, kiedy wszyscy przeciwnicy ustępującego rządu Jarosława Kaczyńskiego kojarzyli „duszną atmosferę”. Pewnie redaktor RAZ ma rację. Przypomina mi to pewien stary dowcip (a kiedyś czytywałem książki z kawałami i zapamiętałem wiele z nich, teraz ślad w pamięci nie pozostał). Brzmiał on mniej więcej tak:

„Dwóch dobrych znajomych spotyka się przypadkiem na mieście. Jeden mówi:

- Musimy się umówić u Was albo u nas. Coś się kontakt urwał, a przecież widywaliśmy się co tydzień.

- Tak, racja. – odpowiada drugi, ale bez entuzjazmu. Pierwszy ciągnie go za język.

- Ale coś nie tak? Możesz mi powiedzieć.

- Wiesz, po ostatniej waszej wizycie, odkryliśmy z żoną, iż zniknęło nam pięćset złotych. – wyznał drugi.

- Chyba nie myślisz, iż to my? – oburzył się pierwszy. Drugi uspokaja go (swoiście):

- Nie, nie. Pieniądze się znalazły. Tylko taki niesmak pozostał.”

Wyborca Platformy Obywatelskiej różni się od tego drugiego mężczyzny z przytoczonego dowcipu. Rządy PiS-u nie wpłynęłyby na niego szczególnie. Może mógłby narzekać bardziej na drożyznę i bardziej przyziemne sprawy. Jednak robi głównie co innego: pomstuje na temat zamachu na wolne sądy, wolne media, prawa kobiet. W wielu kwestiach też na afery, z których wiele było stworzonych z niczego albo prawie niczego, ale efekt jaki osiągnęły media strasząc kolejnymi zamachami pozostał. Wszystko, co robiła poprzednia ekipa nie było nieudolne, nieprzemyślane, głupie. To było po prostu złe. To kończy dyskusję. Odsunięcie Kaczyńskiego i spółki od władzy było celem samym w sobie. Nic gorszego nie może się zdarzyć w polskiej polityce niż ich dalsze rządy lub ich powrót do władzy.

Należy oczywiście wypunktować rząd Zjednoczonej Prawicy za obchodzenie procedur, przepychanie ustaw „kolanem”, brak szacunku dla regulaminu Sejmu, ogólną arogancję i butę, obchodzenie i naciąganie przepisów. To wszystko miało miejsce. Dodać jeszcze warto absolutną odporność na krytykę i niechęć do zmiany kursu chyba, iż pod wpływem czynników zagranicznych. Największe kpiny z prawa jednak miały miejsce w czasie Covid-19, kiedy to ograniczano swobody obywatelskie bez wprowadzania stanu wyjątkowego, ogłaszano zmiany w prawie na konferencjach prasowych zanim przygotowano faktyczne rozporządzenia i specustawy. Wtedy jednak o poszanowanie „KON-STY-TU-CJI” apelował najgłośniej Grzegorz Braun, którego ciężko podejrzewać o bycie przedstawicielem „antyPIS-u”. Kwestie prawnie dwuznaczne, a czasem całkowicie legalne wiązały się z podburzaniem opinii publicznej, wieszczeniem końca demokracji itp. itd., a kiedy prawo było łamane (mniejsza czy sytuacja była tak nadzwyczajna jak opisywano) – cisza. „Totalna opozycja” stanęła po tej samej stronie co znienawidzony rząd, czasem wręcz oskarżając go o niewystarczająco zamordystyczne podejście do tematu pandemii.

Media, które straszyły PiS-em nagle zaczęły wraz z nim straszyć Covidem. W sytuacji, kiedy krytyka byłaby najbardziej na miejscu, nie było jej. Rząd Zjednoczonej Prawicy idąc w podobnym kierunku jak kraje Europy Zachodniej w kwestii obostrzeń, dając zarobić grube miliony producentom szczepionek i strasząc swoich obywateli ramię w ramię z rządami Francji, Niemiec czy Austrii, uniknął kolejnej fali oburzenia, nacisków i oskarżeń. Z reprezentowanych wtedy w parlamencie RP partii tylko Konfederacja wyłamywała się z retoryki wyjaśniającej, iż wszelkie utrudnienia, lockdowny i szczepienia są konieczne. Jak się jednak okazało, nie wpłynęło to jakoś szczególnie na wyniki ostatnich wyborów do sejmu i senatu. Powstał rząd towarzystwa „uśmiechniętej Polski”, a nie rząd PiS-u na łasce Konfederacji, co przepowiadał prof. Antoni Dudek.

Oczywiście naiwnym byłoby sądzić, iż zachowanie polityków w czasie Covid-19 to jedyne co wyborcy będą oceniać i iż obostrzenia zniesione półtora roku przed wyborami 15.10.23 roku będą miały decydujący wpływ na decyzje wyborców. Zadecydowało jak zawsze to, co da się nam wmówić bezpośrednio przed głosowaniem. To, w co chcemy i jesteśmy w stanie uwierzyć.

Dawno po wyborach

Oczywiście kampania wyborcza kampanią, ale przecież mija już dziewięć miesięcy od powołania rządu Tuska i nie widać, żeby miał upaść. Wewnętrzne tarcia i ewidentne działania na rzecz „zjedzenia przystawek” przez premiera nie są jednak w stanie przekonać koalicjantów o radykalnej decyzji do opuszczenia rządu przez któregoś z koalicjantów i pozbawieniu się „stołków”. Sytuacja jest dla opozycji poniekąd trudniejsza niż to miało miejsce po wyborach w 2015 roku. Politycy PO mogli liczyć na „ulicę i zagranicę”. Rząd PiS-u był poddawany naciskom ze strony organów UE, ludzie dość licznie garnęli się na manifestacje KOD-u (przynajmniej z początku), a media (wtedy antyrządowe) utrzymywały przeciwników rządu w ciągłym poczuciu zagrożenia końcem demokracji, państwa prawa, wizją państwa wyznaniowego. To jednak nie wystarczało. PiS wygrał wybory 2019 roku z dużo lepszym wynikiem i już pomimo mniej korzystnego rozkładu głosów (w 2015 roku pod progiem znalazła się Lewica z ponad 7% poparcia, partia KORWIN z ponad 4% i partia Razem z ok. 3%) utrzymała sejmową większość minimalnie przegrywając w senacie. Oczywiście wszystkie naciski odnosiły jakiś skutek. Prezydent Duda zawetował dwie z trzech ustaw reformujących sądownictwo, ale też rząd złagodził nowelizację ustawy o IPN. Nie udało się osiągnąć zbyt wiele w takich sprawach. Kapitulancka polityka wobec UE to już osobna historia.

Mimo to, nie uważałem wtedy, a tym bardziej teraz, iż „PiS, PO – jedno zło”. Przez dziewięć miesięcy nowego rządu Donalda Tuska utwierdziłem się w przekonaniu, iż wybraliśmy bardzo źle (jako ogół wyborców. Zakładam, iż czytelnicy narodowcy.net raczej nie należą do elektoratu partii tworzących ten nowy rząd.), ale nie spodziewałem się słysząc wyniki wyborów, iż to będzie aż tak zły wybór. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Spodziewałem się przewagi PR-owych zagrań nad merytoryką, spodziewałem się odwracania uwagi, spodziewałem się uspokajania w przemówieniach, a po cichu odchodzenia od wszystkich projektów, które mogłyby się Polsce opłacić w dłuższej perspektywie (CPK to najjaskrawszy przykład), choćby spodziewałem się jakichś zmian prawnych albo prób w kwestiach takich jak związki partnerskie czy liberalizacja ustawy o ochronie życia w stronę jakiejś częściowej dopuszczalności tzw. aborcji. Spodziewałem się choćby retoryki w stylu „PiS to było zaprzeczenie demokracji” i o potrzebie rozliczeń. choćby jakichś pokazowych aresztowań się spodziewałem, ale byłem naiwny sądząc, iż zrobią kilka i będą musieli czekać na swojego prezydenta. Pójście przez nich na „turborympał” jak sugerował Rafał Woś, to już było dla mnie zaskoczenie. Z jednej strony słyszałem ostrzeżenia o tym, iż Donald Tusk może zostać polskim Leo Vadrakarem (jak mówił Marek Jurek) albo, iż bezsilność w polityce zagranicznej będzie chciał przykryć rewolucją kulturową (to przepowiadał J. M. Rokita), ale nie sądziłem, iż to wszystko może się odbywać w takim tempie i co ważniejsze z zupełnie jawnym brakiem poszanowania dla prawa.

Co „udało się” rządowi Tuska? Siłowe przejęcie TVP z powołaniem się na prawo spółek handlowych, które akurat w wypadku TVP nie miało zastosowania. Areszt dla urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości i ks. Olszewskiego pod niejasnymi zarzutami, rządzenie rozporządzeniami i wytycznymi, które sugerują wprost jakie ustawy można lekceważyć (wytyczne ministra Bodnara z końca sierpnia czy te dotyczące „przesłanki zdrowia psychicznego”). Z początku jeszcze twierdzono, iż przywraca się praworządność, ale jeszcze szuka podstawy prawnej. Teraz to już wprost się mówi o łamaniu prawa, ale tak widocznie trzeba. A zwolennicy szczęśliwi. Część z nich niezadowolona, bo za mało rozliczeń, za dużo „prawniczego formalizmu”. Okazuje się, iż premier może robić co chce. Wydawać nielegalne zarządzenia, przyznawać, iż łamie prawo, cofać swoje podpisy. I co? I nic. Dostaje za granicą nagrody za działania na rzecz praworządności. Jego fanatycy oczywiście są szczęśliwi, ale tacy „normalsi”? Dlaczego wciąż uważają, iż mimo wszystko jest lepiej? Cóż, po części dlatego, iż media przestały ich straszyć końcem demokracji. Teraz cokolwiek jest źle odbierane przez publiczność, okazuje się, iż „dobry Car” Donald się wścieka i kara „złych bojarów”. I jest już dobrze. Możecie spać spokojnie. Kaczor-dyktator (oczywiście nie Donald) został pokonany.

Perspektywy

Ciężko jest dokładnie przewidzieć, co stanie się dalej. Nie liczyłbym na upadek rządu poprzez rozpad koalicji. Zresztą powtórzone wybory nie wiadomo co by przyniosły. Ciężko upatrywać nadziei w konstruktywnym wotum nieufności dla rządu i powołania rządu Kosiniaka-Kamysza w koalicji z PiS-em i Konfederacją. Każda partia gra pod siebie, a strach przed koalicją z Kaczyńskim, który wręcz obnosi się (w przeciwieństwie do Tuska) z działań prowadzących do „zjedzenia przystawek” jak w latach 2005-2007. Nie ukrywam, iż takie rozwiązanie jak rząd PSL-PiS-Konfederacja (pomysł Marka Jurka) wydawałoby się najlepsze na ten moment. W moim odczuciu zmierzamy do katastrofy. W zasadzie wbrew ustawie i konstytucji zalegalizowano wytycznymi aborcję na życzenie (wystarczy gorliwy psychiatra), reforma sądownictwa z pominięciem prawa też może mieć lada chwila miejsce. Nie wiadomo kto jest sędzią, a kto nie i może powstać absolutny chaos w tej sferze. Nadzieja oczywiście w tym, iż środowisko czy to lekarskie czy sędziowskie i prokuratorskie nie podporządkuje się tak chętnie wytycznym, które udają prawo, a przy zmianie władzy to wykonujący bezprawne nakazy byliby zagrożeni odpowiedzialnością karną. Kto wie? Mamy więc w perspektywie trwanie rządu, który prowadzi politykę zaprzeczającą suwerennej, rezygnuje z projektów rozwojowych, mydli oczy i zapowiada rozprawienie się z poprzednikami niekoniecznie zgodnie z literą prawa. Czy się na to faktycznie poważy? Nie wiem. Donald Tusk to mistrz wrzutek, generowania newsów i grania co chwilę na nowych emocjach. Czy zdecyduje się na wprowadzenie terroru? Trochę terroru już mamy. choćby bez ustaw o „mowie nienawiści” sędziowie są w stanie orzekać w oderwaniu od kodeksów rozgrzeszając lub piętnując oskarżonych w zależności od ich poglądów lub przynależności do określonej organizacji. Jakoś w tym „miękkim państwie” (określenie Tomasza Wołka) żyliśmy dotąd, gdzie prawo jest dla silnych i można by machnąć ręką, bo może to tylko bardziej ostentacyjna forma tej patologii narodziła się za obecnego rządu. Tylko czy w sytuacji gdzie procesy są wznawiane z absurdalnych powodów, dochodzi do zupełnego podeptania porządku prawnego, nadużycia władzy, a to wszystko zostaje skwitowane przez Ursulę von der Leyen i Marka Brzezińskiego poklepaniem Tuska czy Bodnara po plecach to czy władza nie będzie chciała skorzystać z tego na poważnie i zaprowadzić terroru? Pozostawiam to pytanie otwarte. Tylko czy jesteśmy w stanie podjąć takie ryzyko? Czy odpowiedzialność za państwo nie powinna skłonić wszystkich, którzy nie są przekonani, iż jest dobrze do tego, by zrobić co się da, by obecny rząd upadł? Może takie rzucanie pytań będzie miało jakiś mały pozytywny skutek. Życzę sobie i Państwu, żeby sprawy weszły na lepsze tory. Bo teraz, w uśmiechniętej Polsce, nie jest mi do śmiechu.

Idź do oryginalnego materiału