Mieszkańcy Grenlandii mieliby otrzymywać 10 tys. dolarów od administracji Donalda Trumpa. Nad taką możliwością zastanawia się Biały Dom, który – zdaniem mediów – w ten sposób chce pozyskać przychylność mieszkańców wyspy i dokonać ostatecznie jej aneksji. Republikanie wskazują, iż operacja mogłaby zostać sfinansowana dzięki wpływom z wydobycia bogactw naturalnych, które znajdują się na Grenlandii.
Jak ustalił amerykański dziennik „The New York Times” administracja Donalda Trumpa zastanawia się nad pomysłem zaoferowania każdemu obywatelowi Grenlandii czeku w wysokości 10 tys. dolarów rocznie.
Taki projekt ma być związany z planem przejęcia kontroli nad duńską wyspą, do której prezydent USA przywiązuje duże znacznie strategiczne.
Zdaniem republikanów koszt takiej operacji może zostać sfinansowany dzięki wpływom z wydobycia bogactw naturalnych, które występują na terenie Grenlandii. Chodzi szczególnie o metale ziem rzadkich, miedzi, złota, uranu czy ropę naftową.
10 tys. dolarów. Biały Dom z ofertą dla mieszkańców Grenlandii
Podobne informacje w tej sprawie podała hiszpańska agencja EFE. Według ustaleń Biały Dom jest w stanie spróbować takiej drogi pozyskania mieszkańców, aby ostatecznie anektować wyspę.
ZOBACZ: To on będzie odpierał naciski USA. Grenlandia ma nowego premiera
Dziennik „New York Times” twierdzi, iż amerykański rząd analizuje zastąpienia 600 milionów dolarów subsydiów, jakie Dania przekazuje w tej chwili Grenlandii, 10 tys. dolarów rocznie wypłacanymi każdemu jej obywatelowi.
Grenlandia ma nowego premiera. Media: Rząd narażony na wewnętrzne spory
33-letni Jens-Frederik Nielsen z partii Demokraci, został w ostatnim czasie zaprzysiężony na premiera Grenlandii.
ZOBACZ: Grenlandia wybrała. Nieoczekiwany wynik wyborów na wyspie
Nielsen oraz jego koalicyjny rząd, składający się jeszcze z trzech innych ugrupowań: lewicowego Inuit Ataqatigiit (IA), socjaldemokratycznej partii Siumut i konserwatywnej Atassut, otrzymał 23 głosy poparcia w 31-mandatowym jednoizbowym parlamencie. W opozycji pozostaje jedynie opowiadająca się za szybkim ogłoszeniem niepodległości od Danii i popierająca bliską współpracę z USA partia Naleraq.
Jak przypuszczają media, grenlandzki rząd złożony z aż czterech partii o różnych rodowodach, będzie narażony na wewnętrzne spory. W umowie koalicyjnej podkreślono, iż „Grenlandia należy do jej mieszkańców”, a w sprawach międzynarodowych dotyczących Arktyki to rząd Grenlandii, a nie Kopenhaga, powinien mieć decydujący głos. Spodziewane są negocjacje o poszerzeniu autonomii wyspy. W rozdziale dotyczącym bezpieczeństwa zapewniono, iż wyspa jest częścią „sojuszu zachodniego”.

wb / Polsatnews/pap