Od kilku tygodni właściciele instalacji fotowoltaicznych informują o wizytach osób podających się za kontrolerów. Przedstawiają się jako pracownicy różnych instytucji i proszą o dostęp do liczników lub falowników. Urząd Regulacji Energetyki wydał komunikat, w którym przypomina, iż nie prowadzi żadnych kontroli w prywatnych domach. Wyjaśniamy, jak wyglądają legalne przeglądy i kto może je przeprowadzać.

Fot. Shutterstock
Kto może przeprowadzać kontrolę instalacji
URE wskazuje, iż jedynymi podmiotami uprawnionymi do kontroli instalacji fotowoltaicznych są operatorzy systemów dystrybucyjnych działający na danym terenie. Chodzi o firmy takie jak Tauron, PGE, Energa czy Enea, które odpowiadają za dostarczanie energii i mają koncesję wydaną przez prezesa URE. Tylko ich pracownicy mogą sprawdzić licznik, przyłącze lub stan techniczny infrastruktury.
Legalna wizyta ma ściśle określone zasady. Kontrolerzy pracują w dwuosobowych zespołach, zawsze mają przy sobie imienne upoważnienie oraz legitymację służbową wystawioną przez operatora. W dokumentach powinny znaleźć się dane kontrolerów, nazwa przedsiębiorstwa i opis czynności, które będą wykonywane. Operatorzy zwykle informują o planowanej wizycie z wyprzedzeniem — listownie lub w komunikatach na swoich stronach.
Dlaczego URE wydał komunikat
W komunikacie URE odniosło się do sygnałów o osobach, które przedstawiają się jako kontrolerzy, ale nie są pracownikami żadnego przedsiębiorstwa energetycznego. Urząd podkreśla, iż nie prowadzi inspekcji w prywatnych domach i nie wysyła przedstawicieli w teren. Przypomina również, iż podmioty nieposiadające koncesji nie mają prawa kontrolować infrastruktury energetycznej ani pozyskiwać dokumentacji instalacji znajdujących się na posesjach prosumentów.
Według ekspertów takie sytuacje wynikają z szybkiego rozwoju energetyki prosumenckiej i rosnącej liczby instalacji. Operatorzy prowadzą regularne przeglądy infrastruktury, ale nieuprawnione wizyty mogą wprowadzać właścicieli w błąd, zwłaszcza gdy osoby podszywające się pod kontrolerów używają kamizelek odblaskowych, pieczątek lub dokumentów przypominających upoważnienia.
Jak wygląda prawdziwa wizyta kontrolera
Prawidłowa kontrola dotyczy wyłącznie urządzeń należących do operatora — przede wszystkim licznika i przyłącza. Pracownicy nie żądają okazania prywatnych dokumentów, nie proszą o dostęp do pomieszczeń, w których nie ma urządzeń operatora, i nie podpisują nowych umów na miejscu. Po zakończeniu czynności zostawiają protokół lub informację o dalszych krokach.
Każdy właściciel instalacji może zweryfikować kontrolerów, kontaktując się z infolinią swojego operatora. Wystarczy podać nazwiska pracowników lub okazać numer upoważnienia. Operator potwierdzi, czy wizyty są prowadzone w danej okolicy i czy osoby przedstawiające się jako pracownicy faktycznie są zatrudnione w przedsiębiorstwie.
Co to oznacza dla ciebie? Warto zachować ostrożność
W przypadku wizyty osób podających się za kontrolerów instalacji fotowoltaicznej warto zachować ostrożność i sprawdzić ich tożsamość. Najłatwiej zrobić to, dzwoniąc na oficjalny numer infolinii operatora — kontakt znajdziesz na fakturze za prąd lub stronie internetowej firmy. Nie trzeba wpuszczać nikogo do domu, dopóki nie ma pewności, iż kontrola jest legalna i dotyczy urządzeń należących do przedsiębiorstwa energetycznego.
Warto także pamiętać, iż prawidłowe przeglądy są elementem utrzymania bezpieczeństwa sieci i wykonywane są regularnie, ale zawsze przez uprawnione osoby. Jasne zasady i wcześniejsze powiadomienie sprawiają, iż właściciele instalacji wiedzą, czego się spodziewać. W sytuacji wątpliwości najlepiej skontaktować się z operatorem i potwierdzić informacje, zanim podejmie się jakiekolwiek działania.

1 godzina temu










