Upadek Trumpa

3 lat temu

Zachęcony dobrym przebiegiem eksperymentu z „bezpieczną przestrzenią” do rozmowy o szczepionkach, spróbuję zrobić to samo z Trumpem. Przypominam: będę pilnować ogólnej kultury rozmowy, ale poza tym wszystkie pytania na ten temat dozwolone.

Przeczuwam, iż jakaś część polskiej prawicy takiej rozmowy potrzebuje. Chcąc nie chcąc wylądowaliście w jednym obozie z ludźmi takimi, jak Adam Johnson – facet, który pozował do zdjęć ze skradzioną mównicą Nancy Pelosi.

Wtedy był taki wesolutki! W Pinellas County Sheriff’s Office (źródło zdjęcia) już jakby mniej. To poniekąd zrozumiałe, niezrozumiał jest tylko – O CZYM ON MYŚLAŁ?

Adam Johnson, podobnie jak Richard Barnett (ten co się fotografował z nogami na biurku Pelosi), Derrick Evans (świeżowybrany deputowany stanowy, który atak tramsmitował na żywo), Larry Brock (ten od trytytek do wiązania zakładników) czy oczywiście Jake Angeli (szaman), nie ukrywał twarzy podczas ataku. Szczerzył się do kamer!

Teraz ci panowie będą mieli wiele okazji do pozowania fotografom policyjnym. Nie wnikając w ich motywacje, jedno jest pewne – zademonstrowali upośledzenie poznawcze.

Pomijając kwestie lewicy i prawicy, wszyscy w życiu musimy przecież rozumować na zasadzie „decyzja A wywoła skutek B”. Jedno jest bezsporne: ci panowie podjęli błędne decyzje, które przyniosą im niepożądane skutki.

Nie chcesz mieć kogoś takiego za współpracownika, bo skutki jego nieogaru będą uderzać w ciebie. Tymczasem PiS swoją politykę zagraniczną od lat buduje na sojuszu z ludźmi takimi jak Adam Johnson.

Z nimi nic się nie da zbudować. Bo choćby jak zaczniesz, oni to spieprzą. JAKAŚ część prawicy musi widzieć ten problem, stwórzmy tu dla niej bezpieczną przestrzeń, żeby mogli to przepracować.

Zacznę od swoich, socjalistycznych odpowiedzi na dręczące ich pytania:

CZY WYBORY SFAŁSZOWANO?

Nieprawidłowości towarzyszą amerykańskiej demokracji od przeszło dwóch stuleci. Amerykanie mają choćby specjalne słowa na opisanie różnych sposobów fałszowania (na blogu miałem notkę o „gerrymanderingu”, w książce pisałem o innych słowach).

W tych wyborach nie było tego szczególnie dużo. Prawnicy Trumpa mieli okazję je prezentować w sądzie i w parlamencie Michigan – „star witness” Melissa Carone, pracująca w firmie Dominion jako sprzątaczka ośmieszyła ich bełkotliwym i wulgarnym wystąpieniem, będzie odpowiadać karnie za obsceniczne zachowanie. Nie po raz pierwszy, bo już wtedy była na zwolnieniu warunkowym po wcześniejszej kolizji z prawem (dlaczego Giuliani nie umiał znaleźć poważnego świadka?).

Prawnicy Trumpa twierdzili, iż najważniejsze dowody zachowują na koniec, na mityczny moment „wypuszczenia krakena”. Polska prawica to łyknęła, prawdopodobnie dlatego właśnie prezydent Duda zwlekał z gratulacjami. Czekał na krakena. Może przez cały czas czeka?

W to, iż „dowody zachowuje się na koniec”, może uwierzyć ktoś, kto prawo zna z seriali. Tak robią scenarzyści, bo chcą mieć mocny koniec.

Gdy wnosisz pozew, w którym domagasz się tak radykalnego zabezpieczenia swoich roszczeń, jak unieważnienie wyborów (albo, w bardziej przyziemnych sprawach, natychmiastowego wycofania przez pozwanego ze sprzedaży butów marki „abibas”), dowody musisz przedstawić natychmiast. jeżeli tego nie będzie w tym pierwszym piśmie, sąd to oddali bez rozpatrywania.

Prawnicy Trumpa chętnie opowiadali o tych dowodach na konferencjach prasowych, ale w pozwach pisali wręcz (cytat verbatim): „Petitioners do not allege, and there is no evidence of, any fraud in connection with the challenged ballot”.

Co innego piszesz, gdy za kłamstwo grozi ci utrata uprawnień – a co innego, gdy chcesz zrobić wodę z mózgu Adamowi Johnsonowi czy Andrzejowi Dudzie. Dlaczego ją chcieli robić, to jest osobne pytanie, niestety za naciąganie naiwnego klienta na kontynuowanie przegranej sprawy nie grozi utrata uprawnień.

SKASOWALI TRUMPOWI KONTO, CZY TO NIE STRASZNE?

No jasne, iż straszne. Straszyłem tym w książce, która wyszła trochę ponad siedem lat temu („Internet: Czas się bać”).

Wtedy mi mówiono, iż nie ma takiego zagrożenia, bo przecież wolny rynek. Wtedy właśnie zwłaszcza prawica była zachwycona, iż dziennikarze są już niepotrzebni, bo politycy przemawiają bezpośrednio do wyborców bezpośrednio przez Twittera czy Facebooka. A w ogóle Amazon pozwala każdemu stać się wydawcą, a Youtube gwiazdą telewizyjną, yadda yadda yadda.

Wiedziałem, iż to się tak skończy. Kto chce zobaczyć historię ok. 10 lat moich ostrzeżeń, może sobie kliknąć w kategorię „PCP/IP” na blogu.

Z ostrzegania przeszedłem teraz do zrzędzenia „a nie mówiłem?” (o ileż to przyjemniejsze!). A co mam do zaproponowania?

Znów, to samo co 10 lat temu. Traktowania internetu jak „public utility” – wzięcie cyberkorpów za mordę i wymuszenia na nich regulacji przez społeczeństwo.

Tak to widzę jako socjalista. Może ktoś ma jakieś inne, wolnorynkowe propozycje? Niech je przedstawi. Obiecuję, iż nie wytnę (ale nie obiecuję, iż powstrzymam złośliwy rechot).

DLACZEGO MEDIA MILCZAŁY GDY ANARCHIŚCI PODPALALI SKLEPY?

Ogólnie nie lubię przemocy i grabieży. Media jednak nie mogą działać bez priorytetyzowania tematów.

„Kradzież mównicy z Kapitolu” jest ważniejsza od „kradzieży telewizora ze sklepu na przedmieściach Los Angeles” z kilku powodów. Po pierwsze: bo ostatni raz Kapitol był splądrowany w 1814, a co rzadkie, to medialne.

Po drugie: bo budynki rządowe są ważniejsze („wybicie w parlamencie” jest bardziej medialne niż „wybicie szyby w sklepie osiedlowym”). Po trzecie: bo wybór prezydenta USA jest ważniejszy choćby od mundialu czy ślubu Ślotały.

Te medialne priorytety mi też się nie podobają, bo tak z nich zawsze jakoś wychodzi, iż najważniejsze są wiadomości o białych mężczyznach z klasy średniej. Gdy w Paryżu zginie w zamachu 10 osób, to ważniejsze, niż gdy zginie 1000 osób w Kairze. Nie podoba mi się to właśnie jako lewakowi.

Gdy mam zajęcia ze studentami dziennikarstwa, w takich chwilach kończę wywód słowami „Ja teraz państwu powiedziałem, JAK JEST. Jak POWINNO BYĆ, to inny temat, na inne zajęcia”.

Mi też się marzy gazeta typu „Obiektywne Wiadomości Z Całego Świata”, w której każdy trup i każdy zamach liczy się tak samo. Byłaby jednak strasznie droga w producji (musiałaby utrzymywać biura korespondentów w co większych krajach!), a czytałoby ją może kilka tysięcy ekscentryków.

W tym ja, ale czy na pewno wy też, drodzy pisowcy?

A BIDEN LEPSZY?

Ja tam byłem za Warren i Sandersem. Biden/Harris to dla mnie mniejsze zło.

Prezydent, który uczciwie płaci podatki oraz NIE chwali się, jak to łapie obce kobiety za krocze, już dla mnie jest lepszy od takiego, który nie płaci i łapie. Wolę więc Bidena.

Idź do oryginalnego materiału