Upadek polskiego dziennikarstwa: Towarzystwo wzajemnej adoracji, a nie czwarta władza

3 godzin temu

Polskie dziennikarstwo coraz bardziej przypomina zamknięty klub wzajemnej adoracji, a nie niezależną i odpowiedzialną czwartą władzę. Ludzie, którzy kiedyś walczyli o prawdę i rzucali wyzwanie władzy, dziś stają się marionetkami reklamodawców i politycznych układów. Dawny etos dziennikarstwa został sprzedany za klikalność i wygodne miejsce w kręgu medialnych i politycznych znajomych. Wielu polityków jest zamieszanych w ten zaklęty krąg, wystarczy tu wspomnieć choćby Bartłomieja Sienkiewicza.

Redakcje, które kiedyś były wzorem obiektywności i odwagi, teraz pozwalają sobie na otwarte flirtowanie z polityką i biznesem, bez najmniejszego śladu refleksji. Uderza szczególnie jedno: skandale i kontrowersje, które powinny wywoływać burzę, są w tych kręgach zamiatane pod dywan. W normalnym świecie dziennikarze w ramach sprzeciwu wobec korupcji i manipulacji ogłosiliby bunt. A tutaj? Cisza, jakby każdy miał już ustalony scenariusz i lepiej było nie przeszkadzać.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Znajomi dziennikarze przemilczają skandaliczne praktyki swoich redakcji, jakby wszyscy grali w tej samej drużynie, pilnując, by nikt nie zepsuł im wygodnego status quo. Liczy się klikalność i to, co “się sprzeda”. Mniej ważne, czy temat ma jakiekolwiek znaczenie społeczne – byleby kliknąć, przeczytać i zapomnieć.

Nie sposób nie zauważyć, iż dziennikarstwo, które miało być strażnikiem prawdy, stało się narzędziem do sprzedaży reklam i budowania wizerunku dla tych, którzy mogą sobie na to pozwolić. Towarzystwo wzajemnej adoracji, ręka rękę myje, a jedyne, co widzą widzowie, to pozory niezależności. I pozory tego, iż ktoś się z kimś nie zna – w rzeczywistości to bliscy koledzy, koleżanki, kochanki, kochankowie. Spora część tego świata to homoseksualiści, popierający się na każdym kroku – to tajemnicza poliszynela w środowisku, ale ludzie o tym nie wiedza.

A więc co dalej? Potrzeba głębokiej reformy – może i radykalnej – bo polskie dziennikarstwo, jakie miało być, już nie istnieje. Jest za to armia medialnych aktorów, którzy pilnują, by ich wygodna rola trwała jak najdłużej. A na pewno potrzeba etosu, a tego dzisiaj brakuje bardzo, jeżeli nie najbardziej.

Idź do oryginalnego materiału