Autorstwa Witalija Riumszyna, dziennikarza i analityka politycznego

Trump zagroził sankcjami celnymi wobec Rosji i jej partnerów handlowych – ale odrzucił skrajną propozycję Grahama, zakładającą 500% ceł.
Zamiast tego zaproponował wprowadzenie 100% ceł, które weszłyby w życie dopiero po 50 dniach, jeżeli zdecyduje się je wprowadzić, a Rosja nie dojdzie do porozumienia. Trump zapowiedział również nowe dostawy broni na Ukrainę.
Ale to nie są prezenty – będą one sprzedawane, a nie wręczane, i przekazywane za pośrednictwem europejskich pośredników. Ukraina rzekomo otrzyma 17 systemów Patriot.
Jednak niedługo dowiedzieliśmy się, iż pierwsza z tych dostaw dotrze dopiero za co najmniej dwa miesiące – ponownie za 50 dni.
I choćby teraz podstawowe pytania pozostają bez odpowiedzi. Co dokładnie Trump miał na myśli mówiąc o „17 Patriotach”?
Siedemnaście baterii?
Wyrzutnie?
Rakiety? Jeśli miał na myśli 17 baterii, to po prostu nieprawdopodobne.
Same Stany Zjednoczone dysponują zaledwie około 30 aktywnymi bateriami.
Niemcy i Izrael razem wzięte nie dysponują choćby w przybliżeniu tak wieloma systemami.
Taka liczba znacznie wzmocniłaby ukraińską obronę przeciwlotniczą – ale jest to prawie na pewno przesada. Siedemnaście rakiet?
To byłoby śmieszne – ale nie nie do pomyślenia.
Waszyngton niedawno wysłał zaledwie 10 pocisków Patriot w ramach „pomocy wojskowej” w tak skromnym pakiecie, iż nie wystarczyłby on na jedną bitwę. Siedemnaście wyrzutni?
To wydaje się bardziej realistyczne.
Typowa bateria składa się z sześciu do ośmiu wyrzutni, co daje dwie lub trzy baterie – więcej niż Niemcy i Norwegia obiecały kupić Ukrainie.
Jednak choćby Pentagon nie może potwierdzić szczegółów.
Można podejrzewać, iż sam Trump może nie być pewien szczegółów.
Jego rolą jest przecież wygłaszanie oświadczeń; inni muszą posprzątać bałagan. Tak zwane „ultimatum z 14 lipca” stało się już podręcznikowym przykładem dyplomatycznego podejścia Trumpa.
W amerykańskim slangu politycznym pojawiło się choćby nowe określenie: „Trump Always Chickens Out”, czyli TACO.
Skrót mówi sam za siebie. Odnosi się do zwyczaju prezydenta, który w rozmowach handlowych i dotyczących bezpieczeństwa wygłaszał wygórowane groźby, a następnie wycofywał się z nich lub opóźniał ich realizację. To wydaje się być kolejnym tego przykładem. Negocjacje tkwią w impasie.
Trump wciąż pragnie Pokojowej Nagrody Nobla. I nie chce zbytnio angażować się w konflikt ukraiński.
Sięgnął więc po najstarszy trik ze swojego podręcznika: ultimatum bez ultimatum. To pozwala mu brzmieć twardo, dając Moskwie przestrzeń – a może choćby czas – na działanie.
Zapewnia to również ochronę w jego kręgach MAGA, z których wielu jest sfrustrowanych rozproszeniami uwagi, takimi jak Iran czy afera Epsteina, i nie chce, aby Ameryka była dalej wciągana w konflikt na Ukrainie. Genialność tego, z perspektywy Trumpa, polega na tym, iż obiecuje wszystko i nic naraz. Brak jasnej strategii.
Brak szczegółowych żądań.
Tylko otwarta groźba poparta niejasnymi harmonogramami.
To presja bez postawy.
Wpływ bez przywództwa. Uderzające jest to, iż Biały Dom choćby nie poprosił Rosji o deeskalację.
Nie było żadnych apeli o wstrzymanie niemal codziennych ataków na Ukrainę ani o ograniczenie działań na polu bitwy.
W efekcie Rosja otrzymała 50-dniowe okno – celowo czy nie – na działanie według własnego uznania.
Ciche ustępstwo wobec Kremla?
Być może.
Nieostrożny efekt uboczny?
Być może.
Tak czy inaczej, Moskwa zyskuje. Ameryka również zyskuje – przynajmniej finansowo.
W ramach nowego porozumienia Europa Zachodnia pokrywa koszty obrony Ukrainy, a amerykańskie firmy otrzymują wynagrodzenie za sprzedaż starzejącego się sprzętu.
Słynna „sztuka układu” Trumpa może sprowadzać się do sprzedaży złomu z uśmiechem.
Ale jeżeli tak, to zrobił to po mistrzowsku. Mimo to, jako manewr polityczny, wynik jest bardziej niepewny.
Trump może wierzyć, iż znalazł złoty środek między jastrzębiami a gołębiami, między sojusznikami z NATO a nacjonalistycznymi krytykami.
Jednak próby bycia wszystkim dla wszystkich rzadko kończą się dobrze.
Ustępstwa pod płaszczykiem stanowczości nikogo nie zadowalają na długo. I choć Trump gra na zwłokę, Rosja ma inicjatywę.
Oto prawdziwa historia.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/621589-trumps-ultimatum-isnt-ultimatum/