Ulicę Oławską w Brzegu zaczęło zalewać zanim wyłączono oczyszczalnię. Radni miejscy mają szansę, aby tej sprawy nie „zamieść pod dywan”

7 godzin temu

Bezpieczeństwo przeciwpowodziowe dla mieszkańców ul. Oławskiej, to zwykły mit. Kłamstwo i manipulacja, które przez wiele lat powtarzały władze Brzegu. I na tą okoliczność dowody dostarczyła sama natura, o czym niestety wielu przekonało się na własnej skórze. Inny dowód na kłamstwa i manipulacje w tej sprawie zebrała nasza redakcja. Nieprawdą jest, iż ta część miasta została podtopiona, bo wyłączono oczyszczalnię ścieków. Posesje, piwnice i najniżej położone mieszkania na ul. Oławskiej znalazły się pod mieszaniną ścieków i wód powodziowych, ponieważ miejska infrastruktura kanalizacyjna znajdująca się pod wałami i murami przeciwpowodziowymi nie została odpowiednio zabezpieczona!

Od wrześniowej powodzi mija właśnie drugi miesiąc, jednak próżno szukać na ten moment jakichkolwiek rzeczowych wyjaśnień przygotowanych przez władze Brzegu. Pytania pozostawiane bez odpowiedzi dosłownie się mnożną, a jedynym wytłumaczeniem na zalanie ściekami i wodami powodziowymi ul. Oławskiej ma być rzekomo wyłączenie w trakcie powodzi oczyszczalni ścieków.

To oczywiście nieprawda, bo ulica Oławska zaczęła być zalewana poprzez kanalizację zanim wyłączono oczyszczalnię i przepompownię. Dowód? Proszę bardzo.

  • „Zasilanie na obiektach (oczyszczalnia ścieków przy ulicy Cegielnianej oraz przepompownia na ulicy Oławskiej) zostało wyłączone w nocy 17 września ok. godziny 1:00” – informuje w odpowiedzi na interpelację radnego Grzegorza Chrzanowskiego burmistrz Violetta Jaskólska-Palus.

A zatem jak to możliwe, iż już 16 września przy stanie Odry ok. 620 cm i przy wciąż pracującej oczyszczalni i przepompowni, właśnie kanalizacją zaczęło zalewać piwnice? Jak to możliwe, iż 16 września o godz. 22, czyli zanim wyłączono oczyszczalnię i przepompownię, kratki i klapy kanalizacyjne na ul. Oławskiej i Filozofów zamieniły się w gejzery?

Wszystko dlatego, iż miejska infrastruktura kanalizacyjna nie została odpowiednio zabezpieczona przed powodzią. Brak tzw. klap zwrotnych na kolektorach lub nieprawidłowe ich zastosowanie spowodowało, iż wody powodziowe z Odry zaczęły przedostawać się kanalizacją na ulicę. Podstawowe prawa fizyki. Przecież choćby w 1997 r. oraz w 2010 r., kiedy w ogóle nie było jeszcze wałów wzdłuż ulicy, to woda z Odry i tak w pierwszej kolejności wlewała się na Oławską przez kanalizację, a dopiero później wychodziła z koryta rzeki.

Nasza redakcja sygnalizowała ten problem już w 2016 roku, kiedy budowano wały przeciwpowodziowe. Co z tymi uwagami zrobił ówczesny burmistrz Jerzy Wrębiak? Najpierw wygłaszał teorie, iż budowa wałów to jego zasługa, a gdy ujawniliśmy, iż dokumentacja projektowa nie uwzględnia budowy klap zwrotnych na kanalizacji miejskiej, to w kuriozalny sposób próbował obarczać za to winą … swojego poprzednika Wojciecha Huczyńskiego.

Szkopuł w tym, iż budowa wałów nie jest zasługą ani Huczyńskiego, ani Wrębiaka, ani żadnego innego burmistrza Brzegu. To nie była inwestycja Gminy Brzeg. Inwestorem był Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu, który realne działania ws. budowy tych wałów prowadził zanim Wrębiak w ogóle został burmistrzem. Chociażby kwestia wywłaszczeń gruntów, uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego, czy przetargi na opracowanie projektu w 2013 roku. I żaden prezes miejskiej spółki powodowany wdzięcznością za stanowisko, ani jego nerwowe wystąpienia na sesji rady miejskiej nie zmienią rzeczywistości i historii. Dowód? Proszę bardzo cytat z artykułu z dn. 13 listopada 2016 roku opublikowany na stronie internetowej Nowej Trybuny Opolskiej oraz Onet.pl:

  • „Bartłomiej Kostrzewa, zastępca burmistrza Brzegu podkreśla, iż miasto w żaden sposób nie uczestniczy w tej inwestycji. – Przygotowujemy za to dokumentację na wykonanie trzech wylotów kanalizacji deszczowej do Odry, czego nie uwzględniono w projekcie dokumentacji wałów. Mamy zarezerwowane pieniądze na ich wykonanie w przyszłorocznym budżecie – mówi”.

I tu należy zgodzić się z Bartłomiejem Kostrzewą w całej rozciągłości. Miasto Brzeg w żaden sposób nie uczestniczyło w realizacji budowy wałów, natomiast inną sprawą pozostawała miejska kanalizacja znajdująca się pod wałami z ujściem do Odry. Jedyne co wówczas mogły, a choćby powinny zrobić władze miasta, to ZABEZPIECZYĆ KANALIZACJĘ MIEJSKĄ przed zalewaniem ul. Oławskiej.

Czy ówczesne władze Brzegu tego dokonały i w jaki sposób, niech ustali organ kontrolny, czyli Rada Gminy Brzeg. Możliwe, iż kanalizację zabezpieczono tylko częściowo, a pozwolenie na pozostałe klapy zwrotne wygasło np. w 2022 roku? Niczego nie sugerując warto to sprawdzić. Dzisiaj sam Jerzy Wrębiak jest miejskim radnym, więc powinno mu zależeć na powołaniu komisji, która skontroluje wszelką dokumentację i przeanalizuje działania jakie podejmowano w tej sprawie. Na przykład to, dlaczego unieważniono wszystkie przetargi na zabezpieczenie kolektora, który m.in. zalewa fosę w parku? Czy planowane w budżecie pieniądze na ten cel były wystarczające na sfinansowanie takiego zadania, czy jednak były zbyt małe, co zniechęcało potencjalnych wykonawców? A czy kolektor kanalizacji sanitarnej oznaczony w geoportalu jako ks500 i zlokalizowany tuż przy przepompowni na ul. Oławskiej na wysokości kratki kanalizacji sanitarno-deszczowej, a która to podczas powodzi zamieniła się w jedno z największych źródeł wdzierającej się wody na ulicę, w ogóle istnieje? jeżeli tak, to do kogo należy i czy został zabezpieczony przeciwpowodziową klapą zwrotną? A może komuś nie zależy na prawdziwym zabezpieczeniu ul. Oławskiej, bo wówczas trochę więcej wody pojawi się na wyspie i dlatego ma gdzieś, czy mieszkańców ul. Oławskiej – stosując sesyjną frazeologię prezesa Stecuły – „za przeproszeniem zaleją gówna”?

W sprawie zagrożenia powodziowego warto także przeanalizować aroganckie przemówienie prezesa miejskiej spółki Artura Stecuły, w którym pohukiwał na miejskich radnych. Podczas jednej z ostatnich sesji mówił dużo, jak to wiele zrobił na rzecz zabezpieczenia przeciwpowodziowego. To opowieść z pewnością piękna, a radni miejscy otrzymali choćby teczkę z kilkoma dokumentami (kompletnie powyrywanymi z kontekstu). Jeden z dokumentów ma wskazywać, iż nagłaśnianie sprawy zagrożenia powodziowego dla brzeskiej oczyszczalni i biogazowni dotarło do dolnośląskiej posłanki, która składała w tej sprawie sejmową interpelację. Co ciekawe, prezes PWiK – prawdopodobnie przypadkowo lub z braku czasu – zapomniał dołączyć do tych dokumentów odpowiedź ministerstwa na tą interpelację, ale z kronikarskiego obowiązku udało się nam ją odszukać. Niepokojąco brzmi ostatnie zdanie w treści odpowiedzi.

  • „Odnosząc się natomiast do decyzji o lokalizacji przedmiotowej oczyszczalni i biogazowni w graniach obszarów szczególnego zagrożenia powodzią (przed 18.03.2011 r. – obszarów bezpośredniego zagrożenia powodzią) pragnę zaznaczyć, iż postępowania administracyjne w sprawie zwolnienia z zakazów, o których mowa w art. 40 ust. 1 pkt 3 i art. 88l ust. 1 ustawy Prawo wodne wszczynane są na wniosek podmiotu ubiegającego się o uzyskanie zgody na zwolnienie od zakazów. W niniejszej sprawie nie wpłynął do adekwatnego terytorialnie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu wniosek dotyczący zwolnienia z ww. zakazów dla biogazowni funkcjonującej w ramach oczyszczalni ścieków w Brzegu” – odpisała w 2015 r. sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Dorota Niedziela.

I tak dla świętego spokoju pan prezes Stecuła mógłby ten wątek zamknąć i pokazać, iż ministerstwo się myliło, czyli budując biogazownię w graniach obszarów szczególnego zagrożenia powodzią, PWiK ubiegając się o pozwolenie wystąpiło z odpowiednim wnioskiem i otrzymało zgodę na zwolnienie od zakazu, ewentualnie co zrobiono, iż taka zgoda nie była potrzebna.

Łatwych kwestii do wyjaśnienia jest więcej. 16 września 2024 r. ulicę Oławską zaczęły zalewać ścieki i wody powodziowe, a więc gdzie przez blisko dwie doby były władze miasta, aby odbarczyć kanalizację i przepompować scieki? Jeszcze raz. Zalewana ulica czekała blisko dwie doby, aby w końcu jakiekolwiek służby podjęły w tym zakresie działania.

Wyraźnie trzeba podkreślić, iż od wskazywania ewentualnych winnych zaniedbań jest prokuratura lub sąd, ale od wyjaśnienia tej sprawy na poziomie samorządu jest organ kontrolny Gminy Brzeg, czyli Rada Miejska Brzegu. To nie tylko ustawowy obowiązek radnych, ale także, a może przede wszystkim, oczekiwanie poszkodowanych mieszkańców, których przez lata ktoś wprowadzał w błąd i fałszywe poczucie bezpieczeństwa.

Tak, to właśnie miejscy radni mają pełne kompetencje kontrolne m.in. w gminie i miejskich spółkach, wynikające z ustawy i przepisów prawa, natomiast wszelkie próby torpedowania powołania komisji ws. wyjaśnienia przyczyn zalania ul. Oławskiej oraz przecudaczne interpretacje prawne – w dodatku opłacone z pieniędzy podatników – iż radni rzekomo nic nie mogą, będą wskazywały, iż komuś bardzo zależy, aby tę sprawę zamieść pod dywan.

Idź do oryginalnego materiału