Koniec bajek o „dopłacaniu do uchodźców”! Prawda jest taka: Polska zarabia krocie na obecności obywateli Ukrainy. I to nie są jakieś polityczne slogany, tylko twarde dane z raportu UNHCR i Deloitte.
W 2024 roku Ukraińcy dorzucili do polskiej gospodarki 2,7% PKB – czyli bagatela 98,7 miliarda złotych. To więcej niż roczny budżet wielu ministerstw razem wziętych! Łącznie, w latach 2022–2025, ich wkład ma sięgnąć oszałamiających 328,6 miliarda złotych.
A co to oznacza dla naszych kieszeni? Wzrost dochodów państwa o prawie 3 procent – dodatkowe 47 miliardów złotych z podatków i składek. Sama kasa z PIT, CIT, VAT, ZUS i NFZ to w 2024 roku 15,21 miliarda złotych. Dla porównania: koszt programu 800+ dla dzieci z Ukrainy wyniósł… 2,8 miliarda złotych. Rachunek jest prosty – zysk kilkukrotnie przewyższa wydatki.
Owszem, państwo pokrywa też leczenie w ramach NFZ, ale jeżeli ktoś twierdzi, iż to gigantyczny ciężar, to zwyczajnie mija się z prawdą. Wystarczy spojrzeć: w bilansie Polska na obecności Ukraińców zarabia, a nie traci.
I teraz uwaga: politycy tacy jak Grzegorz Braun czy Sławomir Mentzen krzyczą o „szkodliwej imigracji”. Ale to właśnie ich narracja jest realnym zagrożeniem dla naszych portfeli. Bo bez Ukraińców będzie tylko drożej – i za chleb w piekarni, i za remont mieszkania, i za opiekę nad dziećmi czy starszymi.
Prosty rachunek: zamiast straszyć, lepiej podziękować. Bo bez rąk do pracy zza wschodniej granicy Polska wpadłaby w demograficzną czarną dziurę. A tak – mamy ludzi, którzy płacą podatki, budują PKB i wspierają naszą gospodarkę.