Szwedzka energetyka wiatrowa w cenowej pułapce
- Niskie, a coraz częściej ujemne ceny energii elektrycznej, zagrażają inwestycjom w energetykę wiatrową w państwach nordyckich. Dotyczy to zwłaszcza Szwecji, gdzie branża może stać się ofiarą własnego sukcesu - analizuje Bloomberg.
Agencja zaznacza, iż Szwedzi mają jeden z najbardziej zielonych miksów energetycznych na świecie - opiera się on niemal wyłącznie na hydroelektrowniach, elektrowniach jądrowych i lądowych farmach wiatrowych. Te ostatnie odpowiadają za około jedną czwartą dostaw energii.
Na koniec 2023 r. Szwecja miała nieco ponad 16 GW w wiatrakach, co oznaczało wzrost o blisko 2 GW względem roku 2022 r. Z takimi mocami zainstalowanymi państwo to zajmuje czwarte miejsce w Europie. Według ekspertów to jednak wciąż o wiele za mało, aby w przyszłości móc zaspokoić zapotrzebowanie ze strony elektryfikującej się gospodarki.
Szwedzki rząd postawił sobie bardzo ambitny cel pod względem dekarbonizacji, który zakłada osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2045 r., czyli o pięć lat wcześniej niż jest to przyjęte na poziomie Unii Europejskiej. Jednym z elementów tego planu jest dalszy rozwój energetyki wiatrowej, ale tu na drodze staje niepewność co do opłacalności nowych projektów.
Bloomberg zaznacza, iż Szwedzi przed trzema laty zakończyli główny system wsparcia dla OZE, a jednocześnie deweloperów do uruchamiania nowych inwestycji nie zachęca rosnąca liczba dni z ujemnymi cenami energii.
Prognozy wskazują, iż w nadchodzących latach średnie ceny energii będą utrzymywać na niskim poziomie, co budzi obawy pod kątem zwrotu z inwestycji w nowe moce. Średnia cena energii na rynku dnia następnego w krajach nordyckich w tym roku wynosi ok. 36 euro za MWh - połowę tego, co w Niemczech.
Dlatego analitycy spodziewają się wyhamowania przedsięwzięć w wiatraki w nadchodzących latach - również pod względem przygotowania nowych projektów. BloombergNEF przewiduje, iż w latach 2030-2035 będzie to skutkować średnim przyrostem nowych mocy w wietrze na lądzie na poziomie zaledwie 400 MW.
Branża wiatrowa w Szwecji narzeka też na bariery administracyjne, które wydłużają proces inwestycyjny do choćby ośmiu lat. Rośnie też sprzeciw społeczny wobec wiatraków.
Według branżowych danych w pierwszej połowie tego roku na szesnaście ogłoszonych nowych projektów trzynaście zostało zablokowanych przez lokalne samorządy, którym przysługuje prawo weta, a na kolejne trzy nie zgodziło się wojsko. To ostatnie względami obronności kraju przed Rosją uzasadnia również sprzeciw wobec ambitnych planów rozwoju morskiej energetyki wiatrowej.
W opłacalność potencjalnych inwestycji w wiatraki uderzają też plany szwedzkiego rządu, który zapowiada budowę nowych elektrowni jądrowych. Według ostatnich propozycji miałyby one zostać wsparte 40-letnimi kontraktami różnicowymi na poziomie 70 euro.
Giełdowa wycena Siemens Energy rośnie jak szalona
- Rok temu Siemens Energy - energetyczne ramię niemieckiego koncernu - potrzebowało 15 mld euro publicznego wsparcia. Natomiast w 2024 r. giełdowe notowania spółki rosną bardziej niż technologicznej grupy Nvidia, która jest gwiazdą boomu związanego ze sztuczną inteligencją - podkreśla "Financial Times".
Dziennik zaznacza, iż energetyczna firma błyszczy na tle sektora przemysłowego w Niemczech, nad którym od przeszło dwóch lat gromadzą się coraz ciemniejsze chmury.
Pod koniec 2023 r. w czarnych barwach jawiła się też przyszłość Siemens Energy, który przez masowe usterki lądowych turbin wiatrowych wpadł w duże tarapaty. Publiczne wsparcie pozwoliło na kontynuowanie restrukturyzacji działalności w segmencie wiatrowym.
Natomiast w 2024 r. spółka notuje imponujący wzrost wartości - od stycznia do listopada jej akcje podrożały o ponad 300 proc., co pozwoliło zwiększyć kapitalizację firmy o około 30 mld euro.
Dla porównania Nvidia - inna z tegorocznych giełdowych gwiazd, będąca jednym z największych producentów procesorów, zanotowała wzrost o blisko 190 proc. Koncern ten zyskuje dzięki produktom, na które zapotrzebowania napędza rozwój sztucznej inteligencji.
"Financial Times" zastanawia się nad tym, jak długo kurs akcji Siemens Energy może kontynuować wzrost. Dziennik wskazuje, iż spółce może być w dłuższym terminie trudno konkurować pod tym względem z Nvidią. Dotychczas bardziej sprzyjały jej perspektywy w innych obszarach działalności niż sama restrukturyzacja biznesu wiatrowego.
Uwagę inwestorów bardziej przyciągały energetyka gazowa i sieci. jeżeli chodzi o te ostatnie, to Siemens Energy jest jednym największych dostawców transformatorów oraz innych urządzeń sieciowych. Zapotrzebowanie na te produkty znacząco przekracza możliwości producentów, a kluczowi dostawcy mają swoje portfele zamówień wypełnione choćby na najbliższe sześć lat. Również w energetyce gazowej zapotrzebowania na turbiny mocno rośnie w USA, Europie oraz Azji.
Zobacz więcej: Co ma polska wojna o wiatraki do globalnego kryzysu wiatrowego?
Francuski kryzys polityczny może mieć energetyczne skutki
- Upadek francuskiego rządu może mieć daleko idące konsekwencje dla europejskich rynków energii. Natomiast tym krajom, które są dużymi importerami energii z Francji, może zagrażać gwałtowny wzrost cen energii - ocenia Gavin Maguire, publicysta Reutersa.
W ubiegłym tygodniu chwiejny rząd Michela Barniera otrzymał wotum nieufności po nieco ponad trzech miesiącach urzędowania. Maguire uważa, iż polityczne zawirowania we Francji stawiają pod znakiem zapytania długoterminowe możliwości utrzymania przez ten kraj wysokiego poziomu eksportu energii elektrycznej.
Według serwisu energy-charts.info, w ciągu jedenastu miesięcy 2024 r. Francja wyeksportowała do sąsiednich państw prawie 84 TWh energii elektrycznej - o 85 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Był to również najwyższy wynik od 2015 r. Francuzi są największymi eksporterami energii w Europie, z udziałem wynoszącym ok. 60 proc. całego eksportu.
Największymi odbiorcami energii znad Sekwany są Niemcy i Włochy, dla których dostęp do nadwyżek produkowanych przez francuskie elektrownie pomaga w stabilizowaniu cen energii. W obu tych krajach energetyka w dużej mierze jest oparta o elektrownie gazowe, a te nie mogą już w takim stopniu jak w przeszłości liczyć na dostawy taniego gazu z Rosji. To natomiast ma wpływ na koszty energii elektrycznej.
Publicysta Reutersa zwraca uwagę, iż starzejąca się flota francuskich reaktorów jądrowych zbliża się do granic swoich możliwości produkcyjnych. Zarządzający tą flotą państwowy koncern EDF potrzebuje więc ogromnych środków na utrzymanie i modernizację istniejącego majątku, a także na inwestycje w nowe moce wytwórcze.
Jednak upadek rządu, który wśród swoich planów miał m.in. zapewnienie kapitału na inwestycje dla sektora jądrowego, stawia pod znakiem zapytania nie tylko rozwój, ale też utrzymanie obecnych zdolności produkcyjnych branży. Zwłaszcza, o ile impas we francuskiej polityce będzie się przedłużał.
Tymczasem żaden inny kraj nie jest w stanie zastąpić zastąpić Francji pod względem dostaw tak dużych wolumenów energii po atrakcyjnej cenie. Dlatego - jak konkluduje Gavin Maguire - gdyby doszło do znaczącego spadku zdolności eksportowych francuskich elektrowni, skutkiem może być regionalny kryzys energetyczny.
Brytyjskie wymogi sprzedaży elektryków budzą kontrowersje
- Producenci samochodów mają problemy z osiągnięciem wymaganego udziału pojazdów elektrycznych w ogólnej sprzedaży, co wiąże się z wysokimi karami. Tymczasem limit od próg sprzedaży elektryków ma zostać podniesiony, a od 2030 r. ma obowiązywać zakaz sprzedaży nowych pojazdów spalinowych w Wielkiej Brytanii - informuje "The Economist".
Dziennik wskazuje, iż według przepisów w 2024 r. co najmniej 22 proc. sprzedaży każdego producenta samochodów w Wielkiej Brytanii mają stanowić samochody elektryczne. W 2025 r. ten próg wzrośnie do 28 proc., a od 2030 r. rząd chce całkowicie zakazać sprzedaży nowych spalinówek.
Problem w tym, iż najpewniej sporo firm nie zrealizuje tegorocznego celu - wśród nich mają się znaleźć najpewniej Nissan, Ford i Renault. Możliwe, iż finalnie, ale z dużym trudem, wymagany pułap zrealizuje Hyundai, a BMW i Mercedes powinny go osiągnąć bez większych trudności. Problemu oczywiście nie ma Tesla, która produkuje tylko elektryki, a także skupiające się na pojazdach elektrycznych chińskie marki, takie jak m.in. BYD.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami każdy samochód z silnikiem spalinowym sprzedany ponad limit naraża producenta na 15 tys. funtów kary. Niektórzy producenci nie chcąc ryzykować takich kosztów zaczęli ograniczać sprzedaż spalinówek. Natomiast koncern Stellantis w listopadzie zamknął fabrykę marki Vauxhall w Luton, wskazując jako jedną z przyczyn właśnie te przepisy.
Ze strony brytyjskiego rządu płyną sygnały, iż jest skłonny rozmawiać o złagodzeniu przepisów, aczkolwiek rok 2030 jako termin zakazu sprzedaży pojazdów spalinowych ma nie podlegać negocjacjom.
"The Economist" ocenia, iż wprowadzenie dotychczasowych zasad zmobilizowało producentów do szerszego wyjścia ze sprzedażą elektryków, ale z drugiej strony rząd nie zadbał o działania, które zwiększyłyby popyt na samochody elektryczne.
Tymczasem ponad połowa Brytyjczyków wskazuje, iż koszty wciąż stanowią dla nich główną barierę w zakupie takich pojazdów. A choćby jeżeli ceny elektryków wraz z rozwojem rynku wykazują tendencję spadkową, to i tak kilka mniejszą przeszkodą od cen pojazdów, na którą wskazują ankietowani, jest brak rozwiniętej sieci ładowarek.