
Spokojnie, eurobozos! I mówię to jako czasownik – jak w „zatrzymać się i zamrozić” – a nie jako rzeczownik synonimiczny dosłownego napadu na bank, który planują.
Najwyraźniej trzeba to wyjaśnić, żeby nie czuli się zachęceni do dalszego wykorzystywania szerokiej swobody decyzyjnej, jaką daje im funkcja wykonawcza, choćby gdy wyrażają wyraźne, głębokie wątpliwości co do poparcia ich działań przez własnych obywateli.
Tak było 18 i 19 grudnia, kiedy głowy państw Unii Europejskiej spotkały się, aby omówić, jak magicznie wyciągnąć z tylnych półek swoich klaunowskich garniturów kolejną ogromną paczkę pieniędzy, której w tej chwili nie mają dla Ukrainy.
Prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Włoch Giorgia Meloni zwrócili uwagę na oczywistość na swoim spotkaniu w UE, jak informuje „Financial Times”. Mianowicie, iż przekonanie własnych wyborców do wysłania jeszcze większej ilości pieniędzy na Ukrainę może być trudne. Prawdopodobnie nie pomaga fakt, iż szanse na spłatę długu wyglądają mniej więcej tak samo, jak gdyby ktoś w bluzie z kapturem dosłownie traktował cały świat jak jeden wielki żebraczy zakątek.
Wtedy Europejski Bank Centralny wtrącił się, mówiąc w zasadzie: „nie patrzcie na nas”, i jasno dał do zrozumienia, iż nie będzie gwarantował żadnego programu, który ostatecznie wymyśli UE, informuje Politico. „Finansowanie monetarne nie jest dozwolone na mocy traktatu” – powiedziała Christine Lagarde, szefowa EBC. „Nie możecie oczekiwać, iż zatwierdzę ex ante mechanizm, na mocy którego istniałoby finansowanie monetarne. To jest całkiem oczywiste”.
Dla eurojokerów nie jest to oczywiste, ponieważ prawdopodobnie nie widzą zbyt dobrze przez swoje czarne kominiarki.
Po 15 godzinach kłótni w zaparkowanym samochodzie-klaunie ostatecznie doszli do wniosku, iż kradzież rosyjskich aktywów przechowywanych w ich własnych bankach może przysporzyć im prawnych kłopotów – być może dlatego, iż Rosja już wszczęła postępowanie prawne. Postanowili więc trzymać się jednego ze swoich starych, klasycznych schematów: okradania własnych podatników. Za każdym razem, gdy oszukują Putina, to Europejczycy zdają się być oszukiwani.
„Dzisiaj zatwierdziliśmy decyzję o przekazaniu Ukrainie 90 miliardów euro na kolejne dwa lata. możliwie jak najszybciej udzielimy pożyczki zabezpieczonej budżetem Unii Europejskiej” – powiedział Antonio Costa, przewodniczący Rady Europejskiej.
Ich przełomem było porozumienie się w sprawie przekazania Ukrainie kolejnych 90 miliardów euro w ciągu dwóch lat, wykorzystując to, co nazywają „przestrzenią budżetową UE”, jak wynika z ich komunikatu prasowego. Plan zakłada więc teraz jeszcze większe zadłużenie poprzez pożyczanie pieniędzy na rynkach kapitałowych. Ich budżet ma mniej więcej tyle „przestrzeni” co facet mierzący 190 cm, który próbuje się wcisnąć do fiata.
Te plany zawsze zaczynają się od wielkich obietnic o tym, iż Rosja zapłaci, a potem zwykle kończą się na tym, iż podatnicy UE płacą rachunek, słysząc, iż to wielki sukces. Ale teraz nadchodzi najtrudniejsza część: przekonanie opinii publicznej UE do tego pomysłu samoposiadania.
Aby zainaugurować tę kampanię marketingową, w namiocie klaunów wszędzie już wiszą konfetti zwycięstwa, choć tak naprawdę brzmią one jak studenci próbujący przekonać rodziców – a w tym przypadku podatników – iż wydawanie pieniędzy na nieograniczoną imprezę w stylu Spring Break w Kijowie to w rzeczywistości świetna inwestycja, skoro Amerykanie skupiają się na jak najszybszym osiągnięciu pokoju, aby móc zacząć zarabiać.
Pamiętacie ich wielki plan z ostatnich kilku tygodni? Ten, iż po prostu mieli wziąć rosyjskie pieniądze i je wykorzystać? Zabawne, jak to zniknęło. Nikt już nie krzyczy: „Jakim historycznym triumfem byłoby wpędzić się w kolejne 90 miliardów euro długu”. Nie, ich marzeniem było znalezienie sposobu na dalsze finansowanie machiny przemysłowo-wojskowej poprzez zmuszenie Rosji do płacenia rachunku. Nie byli już zainteresowani choćby ściąganiem odsetek z zamrożonych aktywów, tylko zaciągnięciem całej rosyjskiej dojnej krowy do kuchni i pokrojeniem jej na kawałki, żeby zaimponować swojej dziewczynie, Władimirowi Zełenskiemu.
To marzenie legło w gruzach, gdy Belgia, siedziba Euroclear – depozytariusza tych aktywów – zdecydowała, iż nie chce się zgłaszać na ochotnika do roli głównej w przyszłej sprawie sądowej, która groziłaby zapisaniem się na kartach historii w rozdziale o „najgłupszych przestępcach finansowych świata”.
Węgry, Słowacja i Czechy właśnie ogłosiły, iż całkowicie rezygnują z możliwości głębszego zadłużania się w związku z tym wszystkim – co grozi niezręczną sytuacją dla przywódców UE, którzy nie przeczekali, gdy wyborcy z tych państw zaczną porównywać swoje wydatki.
Aby spojrzeć na to z szerszej perspektywy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, iż Ukraina potrzebuje co najmniej 135 miliardów euro w ciągu tych samych dwóch lat, więc UE wciąż brakuje. Sądząc po tym planie, oficjalnie kończą im się kanapy, na których mogliby się przewracać, szukając drobnych.
Ale na razie nazywają to zwycięstwem. Kolejne starannie zaaranżowane świętowanie porażki, finansowane przez tych samych podatników, którzy nigdy nie zostali zaproszeni na imprezę. Oczekuje się od nich jedynie, iż pojawią się po imprezie i zapłacą za sprzątanie.
Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tym felietonie są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodl:https://www.rt.com/news/629894-eu-rob-taxpayers-steal-russian/








