UE pod presją: Integracja, ochrona klimatu i gospodarka w obliczu globalnych napięć

6 godzin temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/polityka-wewnetrzna-ue/news/ue-pod-presja-integracja-ochrona-klimatu-i-gospodarka-w-obliczu-globalnych-napiec/


Unia Europejska wchodzi w epokę głębokiej transformacji, wymuszonej wojną, osłabieniem Zachodu i nowym układem sił na świecie. Bezpieczeństwo, przemysł i polityka globalna to obszary, w których zmiana już się dokonuje, choć jej kierunek wciąż jest przedmiotem dyskusji.

O reformie Unii Europejskiej mówi się nieustannie, ale bezprecedensowe wyzwania o charakterze zewnętrznym i wewnętrznym, w tym obecna sytuacja geopolityczna i gospodarcza, a jednocześnie nasilający się populizm oraz zawód części obywateli polityką UE powodują, iż reforma ta staje się jeszcze pilniejsza.

Przed niespełna dekadą ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaproponował pięć scenariuszy rozwoju Europy – zakładały one kontynuację dotychczasowego kursu, ograniczenie UE do jednolitego rynku, Europę wielu prędkości, robienie mniej, ale skuteczniej albo krok w kierunku federalizacji UE. Dziś dylemat związany z przyszłością Wspólnoty wydaje się jeszcze bardziej skomplikowany niż wówczas.

Co powinna zrobić Unia Europejska, aby odzyskać konkurencyjność gospodarczą w świetle rosnącej potęgi już nie tylko USA, ale także Chin? W jaki sposób odpowiadać na coraz bardziej agresywną politykę handlową Donalda Trumpa? Co dalej z Europejskim Zielonym Ładem i jak sprawić, by ograniczyć trudności dla obywateli związane z zieloną transformacją? Jak daleko należy posunąć się w kwestii deregulacji?

Odpowiedzi na te i inne pytania poszukiwali uczestnicy panelu „Nowy kurs Europy: między integracją, Zielonym Ładem a realiami geopolityki” na konferencji „Polska w Unii Europejskiej: obserwator, aktor czy lider?”, zorganizowanej przez Instytut Sobieskiego.

Trzy obszary wielkiej zmiany

– Mamy do czynienia z tektoniczną zmianą – związaną nie tylko z wojną w Ukrainie, ale też z osłabieniem pozycji sojuszu transatlantyckiego. Unia Europejska nie ma wyjścia – musi się dostosować i przełożyć te zmiany na konkretne działania. Takie są też oczekiwania obywateli – podkreśliła dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce Katarzyna Smyk.

Wskazała kilka obszarów, które są według niej najbardziej oczywistym przejawem tej zmiany. Pierwszy to zmiana paradygmatu w zakresie bezpieczeństwa i obronności.

– Unia do tej pory zajmowała w tej sferze postawę raczej reaktywną – głównie z braku woli politycznej państw członkowskich. Nie oczekiwano od Unii zbyt wiele – zwróciła uwagę. Jak jednak dodała, dzisiaj widać, iż Unia posiada atuty najważniejsze z punktu widzenia obronności, których nie ma NATO – czyli instrumenty finansowe i możliwość stanowienia prawa.

Jej zdaniem właśnie te narzędzia mogą przynieść istotną i pożądaną zmianę, jaką jest dozbrojenie państw europejskich, wzmocnienia sojuszu między nimi, a przede wszystkim stworzenie europejskiej bazy przemysłu obronnego.

Smyk wskazała na konkretne propozycje legislacyjne, przede wszystkim na strategię na rzecz europejskiego przemysłu obronnego (EDIS), co do której wyraziła nadzieję, iż stworzy ona szanse rozwoju również dla polskiego przemysłu zbrojeniowego.

Drugi obszar, o którym wspomniała Smyk, to reindustrializacja i konkurencyjność. Przypomniała, iż w Komisji Europejskiej istniała kiedyś Dyrekcja Generalna ds. Przemysłu. Jak powiedziała, została ona zlikwidowana, bo gospodarka zmierzać w kierunku usług.

Od tamtej pory świat się jednak zmienił. – Momentem przełomowym był COVID – uświadomiliśmy sobie, jak bardzo jesteśmy zależni od zewnętrznych dostaw i jak bardzo osłabiliśmy własne zdolności produkcyjne. To był zimny prysznic. Do tego doszedł raport Maria Draghiego – twarda diagnoza dotycząca braku konkurencyjności Europy – zaznaczyła panelistka.

Wśród nowych inicjatyw, które mają na celu wzmocnienie unijnego przemysłu zwróciła szczególną uwagę na przedstawiony przez KE na początku roku kompas konkurencyjności.

Trzeci obszar zmiany w Unii Europejskiej to bardziej asertywna i strategiczna polityka zewnętrzna, wskazała dyrektor Przedstawicielstwa KE w Warszawie. UE musi zadbać o to, by unijne przedsiębiorstwa nie ponosiły kosztów niesymetrycznej globalnej konkurencji, podkreśliła.

Wskazała w tym aspekcie na projekt roboczo nazwany Made in Europe, który ma wprowadzić zmiany w dziedzinie zamówień publicznych, tak aby uczynić europejskie przedsiębiorstwa bardziej konkurencyjnymi.

Innym wymienionym przez nią przykładem jest tzw. opłata graniczna dla towarów importowanych (CBAM), która ma być nakładana na producentów przywożących do Europy swoje produkty, niepodlegające unijnym regulacjom.

– Toczy się dyskusja, jak rozszerzyć jej bazę, żebyśmy mogli wprowadzać mechanizmy bardziej równoważące warunki konkurencji – powiedziała Smyk.

W kontekście działań podejmowanych w tej chwili w Stanach Zjednoczonych, które można uznać za potencjalne zagrożenie dla rozwoju wolnej nauki, Komisja Europejska proponuje koncepcję „Choose Europe”.

– Staramy się przyciągać do Europy również tych naukowców, którzy wyjechali do USA w poszukiwaniu swojej przyszłości. To przykład proaktywnej polityki Unii Europejskiej, która stara się nie tylko dostosować do zmian, ale również budować swoją siłę – wskazała Smyk.

Zwróciła przy tym uwagę na rolę Europejskiego Zielonego Ładu. – Chcemy, by polityka klimatyczna była uzupełniana poprzez uwzględnienie potrzeb przedsiębiorców, przemysłu i obywateli – powiedziała, wskazując na rolę przedstawionego w lutym przez KE Czystego Ładu Przemysłowego (Clean Industrial Deal).

– Jest w Brukseli przekonanie, iż Europa nie może sobie już pozwolić na błędy. Nie chcemy wchodzić w tematy, które dzielą — chcemy budować jedność. To, czego nauczyliśmy się z kryzysów, to fakt, iż im bardziej jesteśmy zintegrowani i połączeni, tym jesteśmy silniejsi – podsumowała.

„Król jest nagi”

– Raport Draghiego przypomina mi baśń Hansa-Christiana Andersena („Nowe szaty króla/cesarza” – red.), w których dopiero odważne dziecko mówi głośno, iż „król jest nagi”. Ten raport właśnie taki jest — odważnie i otwarcie pokazuje, iż Unia Europejska się zagubiła – powiedziała Jadwiga Emilewicz, była wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego, a w tej chwili członek zarządu Instytutu Sobieskiego.

Podkreśliła, iż przed wielkim rozszerzeniem z 2004 r. Unia Europejska UE odpowiadała za 26 proc. globalnego PKB, podczas gdy dzisiaj odpowiada za mniej niż 13 proc.

– Zatem piszmy kolejne raporty – ale wyciągajmy też z nich wnioski – zaapelowała, wskazując, iż od koniec XX wieku w globalnej piątce największych firm były trzy europejskie koncerny. – Dziś, w 2025 roku, nie ma tam żadnego. W pierwszej dziesiątce jest jeden – zauważyła.

Według niej przekonanie, iż usługi zastąpią przemysł, okazało się błędne. – Brutalna weryfikacja przyszła podczas pandemii: brakowało substancji czynnych do leków, nie było szczepionek, samochody nie wyjeżdżały z warsztatów, bo załamały się łańcuchy dostaw – przypomniała.

Wskazała na kilka mitów związanych z rozwojem UE, jakie zostały obalone w ostatnich latach – na przykład porażka Nord Stream 2 zweryfikowała przekonanie, iż Unia może oprzeć swój rozwój o tanie surowce energetyczne, takie jak gaz.

Innym mitem był jej zdaniem ten, iż da się gwałtownie zaostrzać cele klimatyczne bez technologicznego przygotowania. Emilewicz przypomniała, iż już w 2022 r. BASF zamknął ostatnią fabrykę amoniaku w Europie, a wiele innych firm ostrzega, iż nie udźwignie nowych przepisów.

– Transformacja, w której kierunek wyznacza ustawa, a nie technologia – jest nie do zrealizowania. Potrzebna jest korekta kursu – zaapelowała była wicepremier.

– Nie chodzi o pełny odwrót – wszyscy chcemy zostawić planetę kolejnym pokoleniom w dobrym stanie. Ale musimy zadać sobie pytanie: czy chcemy podtrzymać konkurencyjność, rozwinąć przemysł obronny? A jeżeli tak – to skąd weźmiemy energię? – zapytała retorycznie.

Wskazała, iż instytucje europejskie są znakomite w diagnozie. Raport Draghiego określiła jako „wzruszający” – „bo ktoś wreszcie odważył się powiedzieć prawdę”.

– Ale z tej diagnozy nie wyciągamy konkretnych wniosków. Nie deregulujemy. Nie zmieniamy kursu. Nie mówimy: „poczekajmy chwilę, zobaczmy, co nam powie technologia, co przyniesie nauka – podkreśliła.

– Brakuje nam odwagi do korekty. Zamiast tego robimy to, co umiemy najlepiej: kolejne ustawy, kolejne dyrektywy, kolejne regulacje, które coraz mocniej krępują nam ręce – postawiła diagnozę.

Filary przyszłości UE

– Wszyscy wiedzą, jakie wyzwania stoją dzisiaj przed Unią Europejską – pytanie tylko, czy Unia sobie z nimi poradzi. Na drodze stoją dwie przeszkody: pierwsza to czas, druga to rozgrywka mocarstw – stwierdził Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego i przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców „Asian Forum”.

Przypomniał o przemówieniu przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen przy okazji odbierania w ubiegłym miesiącu Nagrody Karola Wielkiego w Akwizgranie. Szefowa KE kreśliła wizję „większej, zjednoczonej Europy” i wskazała cztery główne warunki – i zadania stojące przed politykami i społeczeństwami – które pozwolą ją zbudować.

Pierwszym stworzenie nowej formy „Pax Europaea”, zakładającej m.in. większą autonomię strategiczna. – Czyli mamy się uniezależnić, mamy być jednym z biegunów w nowym, wielobiegunowym ładzie globalnym. Tylko pytanie: czy to Unia o tym zdecyduje? Moim zdaniem nie. Może i ma wolę, ale czy jej się to uda? Wątpię – wskazał panelista.

– Są w Unii kraje – Polska też do nich należy – które nie chcą, by Unia była globalnym mocarstwem. I nie ma w Polsce konsensusu co do tego kierunku, co zresztą było widać w kampanii wyborów prezydenckich – zwrócił uwagę.

– Często mówimy, iż chcemy się uniezależnić od Stanów Zjednoczonych, być strategicznie autonomiczni. A ja mam wrażenie, iż Amerykanie mówią: „to proszę bardzo”. Nie chcą już być hegemonem, chcą być „po prostu” mocarstwem – stwierdził Pyffel.

– I mówią: „chcecie autonomii? To weźcie na siebie wszystkie związane z tym koszty”. I to już nie Unia decyduje – Amerykanie już zdecydowali – dodał.

Drugim filarem jest innowacyjność i konkurencyjność. – Tu wracamy do Chin. Chiny nie przespały ostatnich dziesięciu lat. Ich strategia Made in China 2025 obejmuje sztuczną inteligencję, robotykę, elektromobilność, przemysł kosmiczny, infrastrukturę kolejową – wskazał Pyffel.

– To wszystko się już dzieje – nie tylko w Chinach, ale i na globalnym Południu. Możemy mówić o innowacyjności, ale to nie nasze deklaracje o tym decydują – świat poza Unią też nie śpi – zwrócił uwagę.

Trzeci warunek wielkości Europy to zdaniem von der Leyen jej skuteczne rozszerzenie i wspieranie aspirujących do UE krajów, a czwarty – skuteczna obrona demokracji przed wrogami zarówno wewnętrznymi, jak i tymi wewnątrz Europy.

– Dziś w świecie zachodnim są dwie wizje demokracji. Jedna – europejska, liberalna (…). Druga – amerykańska, reprezentowana m.in. przez J.D. Vance’a czy Karola Nawrockiego – wskazał panelista.

– Często będziemy mieć do czynienia z brutalną kohabitacją tych dwóch modeli – w niektórych miejscach w danym czasie rządzić będą zwolennicy demokracji amerykańskiej, nie europejskiej. I to mnie niepokoi – przyznał.

Dodał, iż przed wszystkimi tymi wyzwaniami Unia może stanąć wcześniej, niż się wydaje. – Spędziłem kilka lat w Chinach. Kiedy usłyszałem, jak Ursula von der Leyen mówi, iż „Europa musi powstać z kolan”, to się zaniepokoiłem. Bo Chiny mówiły to samo – ale potrzebowały 30 lat, by naprawdę „powstać z kolan”. I przez te 30 lat było bardzo ciężko – podkreślił.

– To pokazuje skalę wyzwań. Dziś mamy wojnę handlową, wojnę celną – i Europa jest w niej na bardzo złej pozycji – stwierdził.

Rola komunikacji o sprawach unijnych

– Raport Draghiego nie był w zasadzie niczym nowym – podkreśliła dr Jolanta Szymańska, koordynatorka programu Unia Europejska w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Przypomniała w tym kontekście o Strategii Lizbońskiej z 2000 roku – która „w zasadzie mówił dokładnie to samo, z tą różnicą, iż jako głównego konkurenta, którego należało dogonić lub wręcz prześcignąć, wskazywała Stany Zjednoczone”.

– Tymczasem po tych 25 latach mamy raczej przykrą refleksję: nie tylko nie dogoniliśmy ani nie prześcignęliśmy USA, ale wyrósł nam zupełnie nowy konkurent. jeżeli zaś chodzi o konkurencyjność, to Unia Europejska ma naprawdę sporo do nadrobienia – wskazała Szymańska.

Według niej Unia Europejska jest w stanie permanentnej reformy. – Nie oczekujmy jednego przełomowego momentu „wielkiej reformy”, bo on po prostu nie nadejdzie – przekonywała ekspertka.

– Nie ma zgody na zmiany traktatowe, więc wszystkie zmiany będą dokonywane małymi krokami – stwierdziła, dodając, iż jak na razie wprowadzane zmiany „są raczej odpowiedzią na okoliczności niż efektem szczególnej kreatywności Komisji”.

Wskazała w tym kontekście na dwa obszary zmian: konkurencyjność i bezpieczeństwo. – Muszę przyznać, iż w tym drugim obszarze – zwłaszcza jeżeli chodzi o bezpieczeństwo militarne – jestem pozytywnie zaskoczona – przyznała.

– W ostatnich miesiącach widać, iż jesteśmy w stanie działać wspólnie i iż w wielu państwach członkowskich doszło do zmiany myślenia o tym, czym jest bezpieczeństwo – oceniła.

Dodała, iż przez pryzmat polityki bezpieczeństwa coraz częściej rozumiemy także rozszerzenie, które jej zdaniem powinno być jednym z głównych priorytetów Unii Europejskiej.

– Ale to rozszerzenie pociągnie za sobą daleko idące zmiany instytucjonalne i będzie, moim zdaniem, znacznie bardziej kontrowersyjne niż samo wzmacnianie zdolności militarnych – podkreśliła Szymańska.

Według niej powinniśmy więc zastanowić się nad wewnętrzną spójnością Unii. Wskazała, iż w społeczeństwie temat rozszerzenia wywołuje kontrowersje. – Z jednej strony rozumiemy geopolityczną konieczność, a z drugiej mamy szereg obaw i niechęci z tym związanych – zaznaczyła.

Zdaniem Szymańskiej ważnym elementem rozwiązania problemu jest lepsza komunikacja o sprawach unijnych. – Nie chodzi tylko o straszenie zagrożeniami – co wszyscy politycy świetnie potrafią – ale o pokazywanie alternatyw. Mówienie: „jeśli nie to, to co w zamian?”. jeżeli nie Merkel, to co? jeżeli nie umowy handlowe, to co z naszą gospodarką? – podała przykład.

– Potrzebujemy uczciwej debaty – a tej politycy się panicznie boją. Widzimy, jak bardzo wzrasta temperatura polityczna w krajach członkowskich – wskazała, powołując się na najnowszy przykład z Holandii.

– Rząd upadł z powodu polityki migracyjnej, mimo iż był to rząd, w którym partia o najbardziej antyimigracyjnym programie odpowiadała za resort migracji – zwrócił uwagę, mówiąc o Partii Wolności (PVV) Geerta Wildersa.

– Pytanie więc brzmi: czy jesteśmy jeszcze w stanie przeprowadzić taką wewnętrzną debatę? Moim zdaniem najpierw musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać i jasno komunikować – dopiero wtedy będziemy mogli podejmować decyzje – podsumowała badaczka.

Idź do oryginalnego materiału