Co zrobić, aby Unia Europejska działała skuteczniej? Czy powinno się zrezygnować z prawa weta w głosowaniu nad polityką zagraniczną? O tym dyskutowali prelegenci w debacie zorganizowanej przez Przedstawicielstwo KE w Polsce.
Pretekstem do debaty o przyszłości Unii Europejskiej było środowe (10 września) doroczne Orędzie o stanie UE, wygłoszone przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen.
Jadwiga Emilewicz z Instytutu Sobieskiego doceniła, iż von der Leyen dużą część swojego przemówienia poświęciła sprawom związanym z bezpieczeństwem. Przyznała jednak, iż zaskoczyło ją, iż przewodnicząca Komisji Europejskiej tak późno wspomniała o wtargnięciu dronów w polską przestrzeń powietrzną, które miało miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej.
– Oczekiwałabym, iż to właśnie od tej kwestii rozpocznie całe wystąpienie. Tymczasem zostało to wspomniane dopiero w 27. minucie. Dobrze, iż w ogóle, ale z perspektywy politycznej techniki uważam to za niezręczność, bo skoro mówimy o bezpieczeństwie i przykładamy do niego tak ogromną wagę, to powinno się zacząć właśnie od tego – stwierdziła była wicepremier.
Wskazała również na kwestię Zielonego Ładu, do którego także von der Leyen nawiązała w swoim orędziu zaskakująco późno. – Jeszcze niedawno był to temat numer jeden, teraz pojawił się dopiero pod koniec, raczej jako hasło niż konkretny program – zauważyła.
Jej zdaniem świadczy to o przesunięciu akcentu z klimatu i środowiska na bezpieczeństwo i obronność. – Europa koncentruje się już nie tyle na stanie świata, ile na własnym bezpieczeństwie i odporności – stwierdziła Emilewicz.
– Podsumowując, widać, iż autorzy wystąpienia dobrze wyczuli, gdzie dziś bije tętno Europy: bezpieczeństwo, granice, konsekwencje wojny na Ukrainie, procesy hybrydowe, w tym migracyjne. Pytanie jednak, czy to nie dzieje się za późno i czy pozostaniemy jedynie na poziomie deklaracji – powiedziała.
„Europa musi być bardziej aktywna”
Zdaniem Rafała Trzaskowskiego mocną stroną tegorocznego orędzia von der Leyen było „nazwanie faktu, który dla większości z nas jest oczywisty: to, co dzieje się na Ukrainie, nie jest sprawą odległą, ale kwestią egzystencjalną dla nas wszystkich”.
– W związku z tym wsparcie dla Ukrainy, wzmacnianie europejskiego bezpieczeństwa, twarda postawa wobec Rosji, nowe sankcje i przede wszystkim uszczelnianie istniejących mechanizmów oraz wyraźne wyrażenie solidarności z Polską w obliczu tego, co dziś się wydarzyło, mają ogromne znaczenie – ocenił prezydent Warszawy.
Zwrócił też uwagę na użyte przez von der Leyen słowo „independence”, które, jak wskazał, w tym kontekście oznaczało raczej „niezależność” niż „niepodległość”.
– To oznacza, iż Europa musi być gotowa dźwigać większą odpowiedzialność na własnych barkach. Musi być bardziej aktywna i inaczej ustawić swoje priorytety. Nie oznacza to osłabiania NATO, ale większą odpowiedzialność po stronie Europy – stwierdził.
– Mówiąc wprost – niektóre państwa członkowskie nie mogą jechać „na gapę”, a Unia powinna im o tym przypominać – podkreślił, nie wymieniając jednak żadnych państw z nazwy.
Według niego najważniejsze pytanie brzmi, jak to wszystko przełoży się na trwające negocjacje w sprawie nowego wieloletniego budżetu UE.
„Jesień prawdy”
Unia Europejska ma przed sobą „jesień prawdy”, stwierdziła prof. Katarzyna Pisarska, współzałożycielka Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego – Za nami bardzo trudne lata dla Komisji Europejskiej. Zarówno przewodnicząca von der Leyen, jak i cała Komisja są pod ostrzałem – zwróciła uwagę.
Wskazała w tym kontekście na krytykę pod adresem KE związaną z rozczarowaniem umową handlową z USA, oczekiwaniami dotyczącymi działań w obszarach obronności i sankcji wobec Rosji, a także na brak konsensusu wśród państw UE w sprawie wojny w Gazie.
Według niej „jesień prawdy” oznacza też konieczność odpowiedzi na pytanie, czy w UE istnieje konsensus co do budowania większej solidarności i jedności – „podczas gdy w kluczowych państwach członkowskich sytuacja polityczna jest co najmniej niestabilna”.
– Wszyscy czują, iż choć Komisja ma inicjatywę ustawodawczą, pomysły, komisarzy, nowe portfele i pieniądze, to ostateczne decyzje należą do państw członkowskich. I nie jest jasne, jakie te decyzje będą – wskazała ekspertka.
Wyraziła również zadowolenie z planów całkowitego odejścia od rosyjskich surowców oraz wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów na pożyczki dla Ukrainy, które „odciążą europejskich podatników i zapewnią Ukrainie co najmniej trzy lata finansowania”.
– To dziś kluczowe, bo brak wystarczającego wsparcia tylko pogłębia naszą słabość, którą Rosja dostrzega i bez wahania wykorzystuje – oceniła Pisarska.
Unia Europejska+?
– Przez długi czas Unia Europejska była w odbiorze obywateli czymś odległym, anonimowym, kojarzonym raczej z kosztami niż realnym wpływem na nasze życie. Wystąpienie von der Leyen to pod tym względem przełom – ocenił publicysta i socjolog Sławomir Sierakowski, założyciel „Krytyki Politycznej”.
Jak podkreślił, „każdy punkt był osadzony w konkretnym funduszu, programie i budżecie”. – To rzadkość nie tylko w UE, ale także w wystąpieniach premierów poszczególnych państw. Dlatego choćby jeżeli ktoś się nie zgadza z każdym szczegółem, trzeba uznać, iż mamy do czynienia z odważnym przedstawieniem realnych zobowiązań – wskazał.
Jego zdaniem von der Leyen mówi dziś językiem konkretu, „i to właśnie trzeba oceniać pozytywnie”.
Sierakowski widzi w tym też przesunięcie roli Polski. – Z kraju, który jeszcze niedawno był postrzegany jako wymagający „specjalnej troski”, staliśmy się jednym z priorytetowych partnerów we Wspólnocie. Za tym idą realne środki, działania i wizyty polityczne, które są faktami politycznymi i społecznymi – ocenił redaktor.
Jego zdaniem von der Leyen nie zaproponowała jeszcze wizji „Unii Europejskiej plus”. – Ale wydaje się, iż taki moment nadchodzi – stwierdził Sierakowski. Dodał, iż UE musi budować własną orbitę sojuszniczą – z Wielką Brytanią, Kanadą czy innymi partnerami chętnymi do współpracy – jeżeli ma rywalizować z USA, Chinami czy Rosją.
– Jednocześnie widać, iż w tej kadencji Komisja mówi innym językiem niż 5, 10 czy 15 lat temu. Zamiast ogólnych deklaracji mamy odniesienia do funduszy, mechanizmów i budżetów. To jakościowa zmiana – ocenił Sierakowski.
Jego zdaniem pozostaje jednak pytanie o wykonanie. – Sankcje wobec Rosji są ogłaszane, ale omijane – przez Kazachstan, Turcję czy inne kraje. Na poziomie retoryki Europa wypada dobrze, ale na poziomie egzekucji – znacznie gorzej – stwierdził prelegent.
Centralizacja dobra czy zła?
Jedną z najgorętszych kwestii, nad którymi pochylili się prelegenci, była wizja większej centralizacji unijnego budżetu, czego przejawem jest między innymi połączenie w propozycji KE pieniędzy na rozwój obszarów wiejskich i politykę spójności w jednym funduszu. Trzaskowski i Emilewicz wyrazili swoje obawy związane z tym procesem,
– Dziś dominuje tendencja do centralizacji – wrzucania do jednego worka wydatków na obronność, spójność czy migrację. Ale jeżeli chcemy zrealizować ten plan, musimy znaleźć dla niego realne finansowanie. Sama centralizacja nie wystarczy i, jak pokazuje doświadczenie, nie jest skuteczna – wskazał Trzaskowski.
Zdaniem Emilewicz choć pod względem wysokości proponowany przez Komisję Europejską budżet nie jest zły, to problemem może stać się sposób finansowania poszczególnych elementów unijnej polityki.
– Nie wyobrażam sobie, abyśmy dzisiaj przenieśli, scentralizowali pewne decyzje budżetowe, dlatego iż one byłyby skrajnie niekorzystne dla Polski – oceniła była wicepremier.
Według niej centralizacja budżetu nieuchronnie pociągnie też za sobą centralizację instytucjonalną UE. Z kolei zdaniem Trzaskowskiego dążenie w kierunku wielkich zmian instytucjonalnych grozi w Unii „wielką awanturą”.
Prezydent stolicy odrzucił przy tym szeroko omawiany w ostatnich latach pomysł likwidacji zasady jednomyślności w Radzie UE przy głosowaniu nad polityką zagraniczną i podatkami. – Wyobrażacie sobie państwo, iż na przykład przyjmujemy Ukrainę do Unii Europejskiej przy sprzeciwie kilku ważnych państw Unii Europejskiej? – pytał retorycznie.
Zwrócił uwagę, iż wprowadzenie głosowania większością kwalifikowaną we wszystkich obszarach unijnej polityki pozwoliłoby podejmować najważniejsze dla funkcjonowania UE decyzje przy sprzeciwie choćby kilku państw.
Większość kwalifikowana w Radzie UE jest bowiem osiągnięta, gdy spełnione są jednocześnie dwa warunki: 55 proc. państw członkowskich głosuje „za” – w praktyce oznacza to 15 z 27 państw – i państwa członkowskie popierające wniosek reprezentują co najmniej 65 proc. ogółu ludności UE. Co więcej, mniejszość blokująca musi składać się z co najmniej czterech członków Rady.
Według Trzaskowskiego przyjmowanie do Unii nowych członków na podstawie głosowania większością kwalifikowaną „to jest droga donikąd”. – To wywoła tylko – choćby o ile komuś się to podoba – niekończące się spory i problemy – stwierdził prezydent.
Sprawczość piętą achillesową UE?
Według Trzaskowskiego prawdziwym problemem Unii Europejskie jest sprawczość. – o ile to wszystko, co zostało powiedziane, zostanie wcielone w życie – to już będziemy mieli rewolucję – ocenił.
Jako przykład podał zapowiedzi stworzenia nowych europejskich podatków. – Musimy niestety się liczyć z tym, iż ten budżet musi być większy, tylko nie opowiadajmy niestworzonych historii o tym, iż choćby wszyscy się zgodzą jednomyślnie na stworzenie jakichś podatków europejskich – powiedział.
– jeżeli podejmiemy odważne decyzje i pójdziemy w ślad za tym, co jest deklarowane (przez von der Leyen – red.) – to będzie naprawdę całkiem nieźle. Natomiast o ile to zostaną tylko słowa na papierze, bo za tym nie nadążą instytucje, państwa członkowskie będą miały inne zdanie – to Komisja będzie miała problem z wiarygodnością – ocenił prezydent Warszawy.
Innym przykładem jest według niego postulat całkowitej rezygnacji z zasady jednomyślności w Radzie UE. – Jednomyślności w najnowszych traktatach zostało w UE bardzo niewiele, a presja na jej ograniczenie jest od lat 80., od jednolitego aktu europejskiego – zauważył.
Według niego najgorsze, co można zrobić, to deklarować coś, czego się nigdy nie zrealizuje, a przecież decyzja o odejściu od jednomyślności również musi zapaść jednomyślnie.
– Dzisiaj wiarygodność Unii Europejskiej to coś, na czym powinno nam wszystkim zależeć. jeżeli padają tak odważne słowa, to trzeba się zastanowić, czy chcemy tego naprawdę w praktyce – wyjaśnił.
Przyznał, iż nie wyobraża sobie sytuacji, by w delikatnych i trudnych sprawach Unia Europejska podejmowałaby decyzje na podstawie wielu pięciu czy sześciu kluczowych państw członkowskich. – To mogłoby być początkiem dezintegracji UE – zwrócił uwagę.
Wskazał, iż jeżeli chodzi o sankcje, trzeba się zastanowić, czy nie wprowadzić większej elastyczności, wzmocnić mechanizmu wstrzymania się od głosu lub zwiększyć presję na państwa blokujące decyzje, ale krok dalej mógłby być dla UE zgubny.
– Nie uciekałbym w odważne zapowiedzi co do budżetu, bo państwa na pewno się na to nie zgodzą. To samo jeżeli chodzi o reformy instytucjonalne – czy nam się to podoba, czy nie – wskazał.
– Szukajmy rozwiązań, które działają, aby ten zwrot wielkiego statku mógł się dokonać, bo ważne również z punktu widzenia interesów Polski – dodał.
„Potrzeba determinacji KE”
Zdaniem Katarzyny Pisarskiej owa wiarygodność zależy w dużym stopniu od gotowości Unii Europejskiej do użycia twardej siły. Jako przykład podała postępowanie Rosji w odniesieniu do wojny na Ukrainie i wpływ na tę postawę tzw. koalicji chętnych, choć, jak podkreśliła, jej działalność odbywa się poza strukturami Unii Europejskiej.
– Mimo to uważam, iż również Komisja Europejska ma siłę sprawczą – podkreśliła badaczka, powołując się na przykład tego, w jaki sposób poprzednia KE usiłowała powtrzymać przesył imigrantów do Unii przez Białoruś.
Jak powiedziała, ówczesny wiceprzewodniczący KE ds. promowania naszego europejskiego stylu życia Margaritis Schinas poleciał do Turcji, gdzie spotkał się z szefem Turkish Airlines i powiedział, iż o ile Turcja przez cały czas będzie w tym procederze pomagać, to linie Turkish Airlines będą miały zakaz latania do UE.
– I zakończyło się. My mamy narzędzia, ale one wymagają z jednej strony zgody państw członkowskich, a z drugiej strony determinacji Komisji Europejskiej, żeby tych narzędzii użyć tu i teraz. Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie nacisnąć – podkreśliła.