Kandydat PiS nie ma żadnych poważnych relacji międzynarodowych. Bycie jednym z wielu przypadkowych gości na spotkaniach Donalda Trumpa sprzedaje Polakom jako 'bliskie kontakty’. To tania sztuczka PR, która ośmiesza nie tylko jego, ale i powagę urzędu prezydenta Polski. Zamiast budować realne sojusze, sprzedaje zdjęcia. Czy ktoś taki ma zdolność reprezentować Polskę na świecie? Nigdy. Prawdziwe pytanie brzmi ile nasz kraj będzie kosztować ta farsa, bo Trump nie działa za darmo.
Gdyby polityka międzynarodowa była koncertem pop, kandydat PiS na prezydenta właśnie kupiłby najdroższy bilet w sektorze VIP i ogłosił się nowym menedżerem gwiazdy. Niestety — Donald Trump nie gra w tej orkiestrze. Za to Polska jest wystawiana na pośmiewisko. Najpierw był wyjazd. Podróż do USA, otoczona rzekomą aurą tajemnicy i wielkiego oczekiwania. Kandydat Nawrocki wyruszył za ocean, by — jak zapowiadano — „nawiązać najważniejsze kontakty”. Media PiS już chciały grzać serwery: „Bliskie relacje z Trumpem. Polska wraca do gry”. Rzeczywistość? Nic nie załatwił, pytanie ile sprzedał.
„Nic nie warta fotka — wstydu za miliony” — jak napisał słusznie jeden z internautów. I trudno się nie zgodzić. Prezydentura to nie reality show. Kraj to nie tło do zdjęć z prezydentem USA, który — jak głoszą kulisy — choćby nie zapamiętał nazwiska naszego „ambitnego gościa”. To nie pierwszy raz, kiedy politycy PiS mylą „bycie obok” z „byciem partnerem”. Zaczęło się od słynnych „rozmów na korytarzach Brukseli”, które okazywały się przypadkowym potrąceniem łokci na szczytach UE. Potem były zdjęcia z politykami, którzy chętnie robili sobie selfie… za odpowiednie wsparcie. Teraz mamy turystykę dyplomatyczną: zrób zdjęcie i sprzedaj je wyborcom jako sukces. Ile nas to kosztowało?
Jest takie powiedzenie, iż jeżeli ktoś kupuje kontakty, sprzeda też interesy kraju. To proste prawo transakcji. W normalnym kraju, gdy kandydat kompromituje urząd, do którego aspiruje, wycofuje się z wyścigu. W Polsce PiS? Przeciwnie. Rusza machina propagandy: „atak na kandydata to atak na Polskę”. Nie. Atak na kandydata to obrona Polski przed farsą. Nie potrzebujemy prezydenta z biletem wstępu. Potrzebujemy przywódcy, który nie musi płacić za miejsce przy stole światowej polityki.
Bo dziś nie chodzi już o lewicę, prawicę czy centrum. Chodzi o wstyd. I o to, żeby ktoś ten wstyd zatrzymał.
Nawrocki dokładnie kopiuje Dudę. W sumie trudno się dziwić, marny sztab, marny Mastalerek, marne pomysły. I wstyd, iż można tak upokorzyć Polskę.