Uczciwość jako podstawa dialogu. Dwa cytaty

niepoprawni.pl 2 miesięcy temu

Mieszkając w Tym kraju, człowiek ryzykuje, iż między różnymi innymi uciążliwościami dla zdrowia i dobrostanu, będzie regularnie natykał się na tzw. dialog polsko-żydowski. Zwany tak zupełnie nie wiadomo czemu, bo dla postronnego obserwatora cała ta interakcja przypomina bardziej wymuszenie rozbójnicze, niż dyskusję.

Przykłady tego nieprzystawania zdarzeń do ich opisu mnożą sie z roku na rok. Jak u Hitchcocka zaczęło się od napadu na klasztor, a potem akcja tylko się rozkręcała. Dochodziło do incydentów, mogących wywołać zdumienie choćby u osób świadomych, ze mit nadzwyczajności holocaustu oraz powszechności antysemityzmu jest w istocie kłamstwem założycielskim, mającym usprawiedliwić żydowski podbój Palestyny i eksterminację zamieszkujących podbijane ziemie Arabów.

Jako ostatnie przykłady kuriozalności tego dialogu, możemy wymienić hucpę internetową, urządzoną przez izraelskiego ambasadora z użyciem zdjęcia palonych baraków KL Bergen-Belsen, interwencję ochrony pewnego rabina (nazwisko tego pana i jego rangę przemilczmy), która w ostatniej chwili uratowała osobę postronną przed pobiciem przez tego duchownego, oraz haniebny artykulik, w którym pewna gazeta osławiona swoim wyczuleniem na kwestie tolerancji i szacunku dla Innego (która z dogorywającego gdzieś, na końcu świata obrzędu topienia Marzanny - czy tam wieszania Judasza - zrobiła publiczne podżeganie do ludobójstwa) sprofanowała najstarsze teksty święte zapisane w polskim języku.

Powtarzalność takich, lub jeszcze groźniejszych incydentów rodzi pytanie, czy z na pewno z obu stron mamy do czynienie z uczciwym dialogiem, skoro lata debaty prowadza wyłącznie do nasilania nieporozumień? I drugie: czy strona będąca nieustannym napastnikiem może cały czas przedstawiać siebie jako pokrzywdzonego i utrzymywać, iż działa w dobrej wierze?

Moim zdaniem, na oba pytania można odpowiedzieć twierdząco. Po prostu regularnie, od trzydziestu lat padamy - obie strony- ofiarą szoku kulturowego. Mówimy w dwóch różnych językach, sądząc, iż używamy tego samego i myślimy zupełnie różnymi kategoriami. Żeby tego dowieść, wystarczy sięgnąć do źródeł, powstałych w czasach, kiedy jeszcze mieszkaliśmy obok siebie.

Pozwolę sobie zacytować dwa z nich, pierwsze - dotyczące sposobów prowadzenia dialogu:

Zbudzili także Żyda w karczmie, który rwał włosy i głośno lamentował z wielkiego żalu, iż nie może panom żołnierzom niczym posłużyć, i wreszcie zaczął ich namawiać, żeby kupili od niego starą stuletnią krowę, chude zdechlactwo, składające się tylko ze skóry i z kości. Żądał za nią horrendalnych pieniędzy, szarpał brodę i zapewniał, iż takiej krowy nie znajdą w całej Galicji, w całej Austrii i Niemczech, a choćby w całej Europie, na całym świecie, przy czym wył, przysięgał i z płaczem wywodził, iż jest to najtłustsza krowa, jaka kiedykolwiek z dopuszczenia Jehowy przyszła na ten świat. Zaklinał się na wszystkich praojców, iż krowę tę przyjeżdżają oglądać aż z Wołoczysk, iż w całej okolicy mówią o niej jak o postaci z bajki, iż to choćby nie krowa, ale najsoczystszy bawół. Wreszcie ukląkł i obejmując przybyłych za kolana, wołał:

— Zabijcie raczej starego biednego Żyda, ale bez krowy nie odchodźcie!

Od jego lamentu i gadania wszyscy wreszcie tak zbaranieli, iż to zdechlactwo, od którego hycel byłby się odwrócił ze wstrętem, powlekli ku kuchni polowej. Zaś Żyd długo jeszcze wywodził, iż go zupełnie zgubili, zniszczyli, iż sam zrobił z siebie żebraka, gdy krowę tak wspaniałą sprzedał za takie marne pieniądze. Gadał, chociaż już miał pieniądze w kieszeni. Prosił ich, żeby go powiesili za to, iż na swoje stare lata zrobił takie głupstwo, za które ojcowie jego muszą się w grobie przewracać.

Jeszcze trochę potarzał się w kurzu, potem wstał, strząsnął z siebie wszystką żałość, poszedł do domu i rzekł do swojej żony:

— Elsaleben, żołnierze głupie chamy, ale twój Natan ma delikatny rozum.

i drugie - dotyczace pojęcia pojęcia etyki i uczciwości.

Był w Mińsku drobny złodziej Ciamaga. Okradał składziki, piwnice, małe sklepiki na peryferiach. Ciamaga prawie zawsze robił w pojedynkę. Miał pasera Nochima, bardzo podłego, chciwego i chytrego, ale mimo wszystko stale trzymał z nim sztamę i jemu opylał facjenta z blatu. Pewnego razu Nochim powiedział Ciamadze, iż da mu połowę pieniędzy, a na drugą połowę da ksibę. Na tym stanęło. Nochim dał Ciamadze prócz pieniędzy ksibę na trzy tysiące ostrubli.

Wkrótce Ciamaga wpadł. Ksiba ocalała i złodziej przesłał ją z kicza żonie, aby podjęła pieniądze, ale paser odmówił. Powiedział, iż pieniądze wypłaci tylko Ciamadze. Żona złodzieja poskarżyła się blatnym. Sprawa doszła do Żaby. Żaba udał się na Łogojski trakt do rabina Mewdocheja. W jego właśnie rejonie mieszkał paser.

Żaba znał dobrze język żydowski i chociaż rabin mówił po rosyjsku i polsku, rozmawiali po żydowsku. Rabin wysłuchał złodzieja i kazał mełamedowi, który po nauce dzieci miał wolny czas, wezwać do niego Nochima. Żabie kazał przyprowadzić żonę Ciamagi i przynieść ksibę.

Po godzinie odbyła się rozprawa u rabina. Paser był zaskoczony. Rabin postawił sprawę krótko i ostro. Wiem z opowiadania Żaby, iż rozprawa miała następujący przebieg:

- Ty pisałeś tę ksibę na trzy tysiące rubli?

- Tak.

Rabin się zwrócił do żony Ciamagi:

- Ty jesteś żoną tamtego człowieka, któremu Nochim wypisał ksibę?

- Tak.

Rabin znów zwrócił się do pasera:

- Czemu ty nie oddałeś jej pieniędzy?

- Mogę oddać pieniądze temu, komu dałem ksibę.

- Ksiba nie imienna. Pieniądze mógł podjąć każdy, kto ci zwróci ksibę. A tym bardziej żona, której zabrano teraz męża.

- Ja mam prawo wypłacić pieniądze tylko Ciamadze.

- Prawo masz, ale racji nie masz. jeżeli ty jej dzisiaj nie wypłacisz tych pieniędzy, to niech do mnie przyjdzie jutro, ja jej te pieniądze oddam za ciebie. Jest to biedna i nieszczęśliwa kobieta; nie wolno jej skrzywdzić.

I tutaj, w tym drugim tekście, docieramy do sedna sprawy. Do pewnego drobnego, ale niezwykle ważnego szczegółu, niedostrzegalnego nieporozumienia, na którym wywracają się wszelkie próby polsko-izraelskiego, czy szerzej: chrześcijańsko - żydowskiego dialogu. Do różnicy w wyznawanej i stosowanej przez strony dialogu moralności.

Duchowny katolicki, albo w ogóle - chrześcijański nakazałby, aby pieniądze zwrócono ofierze kradzieży. W żadnym wypadku nie sprawcy.

Idź do oryginalnego materiału