Internet obiegło wczoraj nagranie odrażającego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, który drwił z osób transpłciowych:
Uważa, iż każdy z nas może powiedzieć, iż no teraz do tej pory, do godziny wpół do szóstej byłem meżczyzną, ale teraz jestem kobietą. He he he. [rechot z sali]
Szerzący prymitywną nienawiść starzec może tylko udaje, a może celowo kłamie by nabijać sobie głosów w warstwach społecznych najbardziej wykolejonych, iż ludzie “zmieniają płeć”. Tymczasem spójnie prezentowaną opowieścią – przez większość osób transpłciowych – jest ta o głęboko wrodzonym charakterze ich kondycji. Nikt tu nie “zmienia płci”, niektórzy mają płeć błędnie przypisaną przy urodzeniu i wymaga to później korekcji.
Jakoś mi się to skojarzyło z innymi zadziwieniami klerykalnych faszystów, którzy nie mogą pojąć, czemu np. na 12 tygodni ustalana jest granica aborcji jako wyłącznie zależnej od decyzji kobiety. Pytają zdziwieni: a cóż to, magia? Co takiego się dzieje, pytają, z “dzieckiem nienarodzonym”, iż przed 12 tygodniem “można wyskrobać, a potem już nie”.
W istocie kilka się dzieje, to dość arbitralna granica, realny kompromis aborcyjny. Jakbyśmy byli cywilizowanym krajem, jak Kanada, to byśmy dawali kobietom pełną decyzyjność. Przypuszczam, iż 12 tydzień to zło konieczne, rodzaj pragmatyzmu, by zamknąć gęby klerofaszystom bredzącym o “dzidziusiach”, których nie potrafią choćby odróżnić od słoni.
Przejdę teraz do meritum. Tym co poraża najbardziej, to nie realna czy udawana intelektualna bezradność skrajnej prawicy wobec najbardziej oczywistych rzeczy, tylko niebywała hipokryzja środowisk, które jednocześnie ze wszystkimi wyżej wymienionymi trudnościami zrozumienia jak się rzeczy mają, wykazują pełne oddanie poglądowi o transsubstancjacji.
Tak, Jarosław Kaczyński, “który by badał” osoby transpłciowe, wyszydza “zmianę płci” o wpół do szóstej, zarazem całkiem możliwe, iż tego samego dnia przyjął on w ramach obrzędów własnej religii eucharystię, jak co tydzień za pewne robi znaczna większość osób przejętych losem embrionów. I cóż się wtedy stało, przed zjedzeniem chlebka w ramach świętego Sakramentu? Ano, przeistoczył się w CIAŁO CHRYSTUSA. Nie, nie metaforyczne czy symboliczne, realnie się przeistoczył w ciało Chrystusa, które zostało następnie realnie zjedzone przez katolika Kaczyńskiego.
Tak, ci wszyscy “sceptycy” co to nie rozumieją jak można “zmienić płeć”, albo jak glutek wielkości maliny dopiero po urośnięciu i wykształceniu mózgu zaczyna nabierać niektórych cech ludzkich, nie mają problemu, ba uznają to za rdzeń swej tożsamości, duchowości, eschatologicznej prawdy o świcie i osobie, z uznaniem, iż chlebek staje się ludzkim ciałem, bo jakiś pan w dziwnej sukni wypowiedział specjalne słowa.
Co więcej - oni się domagają głębokiego szacunku dla swoich poglądów i naślą na ciebie prokuraturę, jeżeli ich wierzeń nie będziesz traktował z nabożną czcią. Kaczyński może rechotać z ludzi, którzy przez jego władzę są upadlani bez żadnego opamiętania. Sam korzysta z przywileju, który najdziksze fantazje jego wyznania czyni uświęconymi prawdami, które trzeba uszanować pod rygorem kary za obrażenia “uczuć religijnych”.