Tylko 11 komisji, a różnica topnieje o 5200 głosów. Przeliczenie ujawnia skalę możliwych nieprawidłowości

3 dni temu

Po przeliczeniu głosów w zaledwie 11 komisjach wyborczych Rafał Trzaskowski zyskał 2600 głosów, a Karol Nawrocki – stracił dokładnie tyle samo. Łączna różnica między kandydatami zmniejszyła się aż o 5200 głosów – z 369 591 do 364 391. To nie tylko poważny sygnał ostrzegawczy, ale i dowód na to, iż coś w systemie przeliczania głosów nie zadziałało tak, jak powinno.

Jeśli takie nieprawidłowości – bo trudno je nazwać zwykłymi błędami – pojawiają się w 11 komisjach, co wydarzyło się w pozostałych tysiącach? Skala zmian jest zbyt duża, by zbyć ją wzruszeniem ramion. To nie są „statystyczne odchylenia” czy „pomijalne błędy ludzkie”. To konkretna korekta, która może decydować o wyniku wyborów prezydenckich.

W dodatku mówimy o zaledwie ułamku wszystkich obwodów. Przeliczono jedynie 11 komisji – a w Polsce jest ich ponad 27 tysięcy. jeżeli w każdej kolejnej komisji potwierdzi się choćby ułamek takiego trendu, może się okazać, iż wybory nie tylko zostały przeprowadzone z rażącymi błędami, ale iż ich wynik był de facto fałszywy.

Warto zadać pytanie: dlaczego PiS i ich kandydat tak panicznie bronią się przed szerszym przeliczeniem? Skoro wszystko było uczciwe – nie powinno być problemu z ponownym policzeniem głosów, prawda? A jednak każda inicjatywa w tym kierunku spotyka się z medialną i polityczną kontrą, z narracją o „podważaniu zaufania do procesu wyborczego”. Tymczasem to właśnie transparentność buduje zaufanie. A przeliczanie – to jedyny sposób, by odzyskać pewność co do tego, kto naprawdę wygrał.

Obywatele mają prawo wiedzieć, czy ich głosy zostały policzone uczciwie. I mają prawo domagać się prawdy – choćby jeżeli ta będzie niewygodna dla tych, którzy ogłosili zwycięstwo.

To dopiero początek.

Idź do oryginalnego materiału