na tylickim niebie gwiazdy bielą wzgórze
urzekające czarem śnieżnej krainy
malując rozkoszą napoczętych marzeń -
suną krzesełka jak kosmiczne Starlinki
radosne rumaki w srebrzystym zaprzęgu
do snów co na wyciągnięcie rękawicy
ratrakując chęci i umiejętności,
w ciszy rozkwitające żywioły serca
mieniąc różdżką jakby w czas na tej krawędzi
co granicą nieba, równowagi, pasji…
ujmuje miasteczko u stóp nieboskłonu
ciepłymi dziesiątkami oczu zamglonych
proszących wzrokiem tajemniczej dziewczyny
tańczącym figlarnie na mokrych noskach nart,
i drżąca w duszy myśl, iż jest tak cudownie…
Jak zawsze.