TVN24 znów się wyłożył, tym razem na „pani Joannie”

9 miesięcy temu

Jest takie powiedzenie: „szybko poszło” i jakby nie patrzeć tak właśnie poszło i tylko TVN24 nie poszło. Historia „pani Joanny”, za przeproszeniem, zalatywała na kilometr prymitywną inscenizacją i dokładnie tak jest teraz przez wielu postrzegana. Najbardziej charakterystyczne w tej obrzydliwej sprawie jest to, iż Tusk całkowicie się od niedoszłej męczennicy odwrócił. W zastępstwie „panią Joannę” do kampanii próbuje zaprząc Lewica, ale i tutaj widać wyłącznie desperację, próba zorganizowania wiecu z udziałem „performerki” zakończyła się kompletną frekwencyjną klapą.

Co teraz? Znając życie, TVN24 i Tuska, należy się spodziewać zmiany tematu albo kluczenia, gdyby „pani Joanna” zaczęła siebie i opozycję kompromitować jeszcze bardziej, co pewnie nastąpi. Po Internecie już krążą wulgarne zdjęcia i nie pomogło wyczyszczenie konta na Facebooku, dodatkowo nowa aktywność jest skrupulatnie dokumentowana w postaci nagrań. Ostatni hit na portalach społecznościowych to kiepska gra aktorska Joanny, przeplatana przekleństwami szeptanymi pod nosem. Przy nowej gwieździe natychmiast pojawiła się stara gwiazda Marta Lempart i to kolejna gwarancja, iż cały misterny plan umiera. Tusk i PO nie mogą sobie pozwolić na tak radykalny przekaz jak Lewica, a TVN Lewicy pompował nie będzie, ponieważ oni pompują PO.

Nie wyszło z przyklejaniem pedofilii Janowi Pawłowi II i nie wyjdzie z „panią Joanną”, chociaż miało to być podglebie do „marszu miliona serc”. Zresztą cała ta akcja to w ogóle jakieś nieporozumienie lub przynajmniej brak synchronizacji. Nikt poważny i znający polityczne realia nie może przecież zakładać, iż emocje społeczne da się utrzymać przez klika miesięcy i to w okresie kampanijnym, gdzie temat goni temat. Z całą pewnością TVN mógł odpalić premierę „Święta Joanna Kazali Kucać i Kaszleć” na góra dwa tygodnie przed marszem. Dlaczego to zrobili na więcej niż dwa miesiące, a Tusk się od razu rzucił do organizowania marszu? Niczym innym niż brakiem koordynacji działań nie da się tego wyjaśnić, chyba iż scenariusz był rozpisany na wiele odcinków. jeżeli tak było, to też pachnie amatorką, bo w dobie Internetu zdemaskowanie „bohaterki” to zadanie banalne i do wykonania w parę minut.

TVN24 i Tusk nie będą się przejmować „panią Joanną”, gdy się postać zużyje, co de facto już ma miejsce, jednak mogli ją przynajmniej odpowiednio poinstruować. Czyszczenie konta po odpaleniu afery, a nie przed, to więcej niż brak przygotowania, to kompromitacja. Dla rządzących taka historia z udziałem autentycznie wrażliwej i pokrzywdzonej kobiety byłaby bardzo niebezpieczna, ale to czysta teoria. W praktyce wrażliwe i pokrzywdzone kobiety nie biegają do TVN24, czy TVP Info, z intymnymi opowieściami, nie wspominając o traumie. Dlatego kandydatka na męczennicę opozycji mogła się wywodzić tylko z jednego środowiska, czyli #silnychrazem połączonych ze #strajkobiet. Taki zabieg z natury rzeczy zawęża grono odbiorców i wszystko kończy się kultowym „przekonywaniem przekonanych”.

Pożyjemy, zobaczymy, jednak tu i teraz kompletnie nic nie wskazuje na to, żeby Tusk na tym paliwie dojechał do października, co więcej raczej mamy do czynienia z hamulcem ręcznym. Z każdym dniem emocje i siła przekazu będą słabnąć i jednocześnie zostaną ujawnione nowe żenujące fakty z życia „pani Joanny”, o co ona w zasadzie sama się prosi. „Marsz miliona serc” jest od początku do końca podporządkowany emocji, która będzie obowiązywała na dwa tygodnie przed marszem. A o czym wtedy będą mówić Polacy nie wie nikt! Pomimo wewnętrznych wysiłków, tematem numer jeden znów się może okazać jakiś kataklizm zewnętrzny, jak nie „pandemia” to „wojna” i wtedy punkty zawsze zdobywa władza, nie opozycja.

Idź do oryginalnego materiału