Tusk żartuje. PiS znowu obrażone

6 godzin temu
Zdjęcie: Tusk


Kiedy Donald Tusk włożył czapkę kolejarza i z szerokim uśmiechem zawołał do kamery: „Odjazd!”, w dużej części internetu zrobiło się lżej i pogodniej. A przynajmniej lżej niż w codziennym rytmie sporów, pretensji i komentarzy, do których przyzwyczaiła nas opozycja. W obozie PiS — niemal natychmiast — wybuchła jednak przewidywalna burza. Znowu się nie podoba. Znowu „nie ten czas”, znowu „nie ten ton”, znowu „premier próbuje być fajny”. Polska polityka w pigułce.

Tymczasem w krótkim nagraniu z okazji Dnia Kolejarza premier wykonał coś, czego w polskim życiu publicznym wciąż brakuje: pokazał, iż można mówić o poważnych sprawach z ludzką twarzą. A choćby z czapką, jeżeli trzeba.

Nagranie zaczyna się od wspomnianego „Odjazd!”, które w uszach polityków Prawa i Sprawiedliwości zabrzmiało niczym zamach na powagę państwa. Tymczasem Tusk — co sam wyjaśnił — mówił do ludzi, których zna z rodzinnego życia, i których pracę naprawdę docenia. „Dzień Kolejarza to dla mnie od zawsze święto niemal rodzinne” — przypomina premier. „Obaj dziadkowie polscy kolejarze… mój ojciec kolejarz, mój syn całe życie poświęcił tej pasji”.

Całej braci kolejarskiej – spokojnych dyżurów! pic.twitter.com/EXjuTkN8Ey

— Donald Tusk (@donaldtusk) November 25, 2025

To nie jest opowieść o strategii PR-owej. To jest opowieść o biografii. I, co warto zauważyć, o biografii, którą premier potrafi podać z dystansem i lekkością, nie popadając przy tym w patos tak chętnie praktykowany przez polityków poprzedniej władzy.

PiS jednak znów znalazł powód do oburzenia. Narracja jest przewidywalna: „czy to czas na zabawę?”, „premier przebiera się, gdy dzieją się rzeczy poważne”, „państwo nie jest kabaretem”. Mateusz Morawiecki choćby zdążył dorzucić swoje, mówiąc wcześniej o „tiktokach premiera”, które rzekomo mają być symbolem lekceważenia urzędu. Problem w tym, iż oskarżenia te coraz częściej brzmią jak echo własnego stylu PiS — stylu polityki wiecznie nadąsanej, śmiertelnie poważnej i pozbawionej uśmiechu.

Opozycja skupia się na czapce kolejarza, ale to treść nagrania jest znacznie istotniejsza. Tusk mówi o odbudowie polskiej kolei, o inwestycjach i o realnych danych:
„Dzisiaj mamy wyremontowanych, odnowionych, zrewitalizowanych 32 dworce, 59 przystanków kolejowych” — wylicza. Dodaje, iż do 14 miejscowości wrócą połączenia dalekobieżne. „Mógłbym tak wymieniać i wymieniać” — podsumowuje premier, i trudno nie zauważyć, iż faktycznie mógłby.
To, co PiS próbuje przedstawiać jako „zabawę”, jest w rzeczywistości komunikacją faktów.

Owszem, atmosferę wokół kolei ostatnio zepsuły akty dywersji, o których Tusk mówi: „Szczególnie dzisiaj, po ostatnich wydarzeniach, te życzenia mają szczególnie głęboki sens”. Premier łączy więc humor z powagą — dokładnie tak, jak robi to doświadczony polityk. I chyba właśnie to najbardziej irytuje jego przeciwników.

W tej sytuacji PiS sięga po swój ulubiony argument: „to nie czas”. Pytanie brzmi: kiedy ich zdaniem ten czas nastąpi? Bo jeżeli polityk jest zbyt poważny — krytykują, iż sztywny. jeżeli za mało poważny — krytykują, iż lekceważy. jeżeli mówi o faktach — zarzucają „propagandę”. jeżeli o emocjach — „PR-owe zagrywki”.

Można odnieść wrażenie, iż pretensja stała się jedyną spójną strategią opozycji. Zamiast dyskutować o problemach, komentuje czapkę. Zamiast rozmawiać o inwestycjach, analizuje ton głosu premiera. Tymczasem Polacy — co widać w sondażach — zaczynają się tym zwyczajnie nudzić.

Humor Tuska wcale nie jest ucieczką od rzeczywistości. Jest sposobem pokazania, iż polityk może rozmawiać z obywatelami bez grobowe­go tonu. I iż polskie państwo nie staje się mniej poważne od tego, iż premier potrafi się uśmiechnąć. Wręcz przeciwnie — staje się bardziej ludzkie.

Jeśli więc mamy wybór między polityką wiecznego fochu a polityką, która potrafi połączyć dystans, konkret i humor, to sygnał jest jasny. I chyba z tym PiS ma największy problem: iż Tuskowi to po prostu wychodzi.

„Odjazd”? Raczej: powrót do normalności.

Idź do oryginalnego materiału