Tusk wykpił PiS. Posłowie od Kaczyńskiego się zagotowali

1 dzień temu

W środę, 11 czerwca 2025 roku, Donald Tusk wygłosił w Sejmie expose przed głosowaniem nad wotum zaufania dla swojego rządu.

Premier, z adekwatną sobie retoryczną zręcznością, skupił się na temacie rozliczeń „wszystkich nadużyć” poprzedniej władzy, nie szczędząc przy tym uszczypliwości pod adresem polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jego wystąpienie, choć utrzymane w tonie powagi i odpowiedzialności, miało momenty, w których Tusk wykpił swoich przeciwników, przypominając o ich hasłach i budując narrację o konieczności sprawiedliwości, a nie politycznej vendetty.

– Chcę powiedzieć, iż żadne nadużycie, żadna kradzież, żaden fałsz nie zostaną zamiecione pod dywan – oświadczył Tusk, jasno sygnalizując, iż jego rząd nie zamierza odpuszczać w kwestii rozliczeń. Podkreślił jednak, iż nie chodzi o rewanż czy zemstę, ale o „bardzo poważne podejście państwa polskiego do rozliczenia wszystkich nadużyć”. Te słowa wybrzmiały jak manifest rządów prawa, ale też jak wyzwanie rzucone opozycji, która w dużej mierze opuściła sejmowe ławy podczas jego przemówienia.

Najbardziej zapadającym w pamięć momentem expose było odniesienie do hasła „wszystkich nas nie zamkniecie”, które pojawiło się wśród polityków PiS podczas działań prokuratury wobec osób związanych z poprzednią władzą. Tusk, z ironicznym uśmiechem, skomentował: – Tu jeszcze na sali przed chwilą byli, może się jeszcze pojawią ludzie, którzy niedługo staną przed wymiarem sprawiedliwości. Pamiętam przy jednym z takich emocjonalnych momentów, kiedy prokuratura podejmowała działania wobec sprawców nadużyć, ktoś trzymał z PiS-owców taki plakacik: „wszystkich nas nie zamkniecie”. Pewnie nie, ale prace trwają, chcę was zapewnić. Zwrócenie się do niemal pustych miejsc zajmowanych przez posłów PiS było celowym zabiegiem retorycznym, który podkreślił ich nieobecność i zarazem słabość w obliczu zarzutów. Tusk nie tylko wykpił ich hasło, ale też zasugerował, iż proces rozliczeń jest nieuchronny, niezależnie od ich protestów.

Premier poszedł dalej, odnosząc się do kontrowersyjnego epizodu z zatrzymaniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w Pałacu Prezydenckim. – Mało kto się spodziewał, w Polsce i na świecie, iż może być kraj, gdzie prezydent ukrywa w swoim pałacu sprawców, których ściga państwo – stwierdził, wskazując na działania prezydenta Karola Nawrockiego, wybranego z poparciem PiS. Ta uwaga, choć wypowiedziana z pozorną powściągliwością, była kolejnym ciosem wymierzonym w opozycję i jej sojuszników, sugerującym chaos i brak poszanowania dla prawa w ich szeregach.

Tusk konsekwentnie buduje narrację, iż rozliczenia nie są polityczną zemstą, ale koniecznością dla odbudowy zaufania do instytucji państwa. – Nie chodzi o to, żeby decyzją polityczną kogoś zamykać – tłumaczył, podkreślając niezależność wymiaru sprawiedliwości. Jednak jego słowa, przeplatane kpiną i odniesieniami do konkretnych wydarzeń, takich jak incydent z plakatem czy afera w Pałacu Prezydenckim, jasno wskazują, iż premier nie zamierza unikać konfrontacji z PiS. Wykorzystuje ich własne hasła i działania, by pokazać ich słabości, jednocześnie przedstawiając swój rząd jako strażnika sprawiedliwości.

Expose Tuska, wygłoszone dzień po zwycięstwie Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich, miało nie tylko przekonać Sejm do poparcia rządu, ale też wysłać sygnał do społeczeństwa: rozliczenia będą kontynuowane, niezależnie od oporu opozycji. Premier, kpiąc z „plakaciku” PiS, nie tylko podkreślił ich defensywną postawę, ale też pokazał, iż jego rząd ma inicjatywę. Czy to wystarczy, by przekonać podzielone społeczeństwo? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – Tusk wie, jak wykorzystać mównicę sejmową, by zarówno rozliczać, jak i wbijać polityczne szpilki.

Idź do oryginalnego materiału