Tusk stawia na polskie firmy. PiS stawiał na siebie

13 godzin temu

Kiedy Donald Tusk podczas konferencji „Energia z Polski – Local First” mówił, iż „w ciągu dziesięciu lat będziemy wydawać biliony złotych na polską energetykę i to są nasze pieniądze – pieniądze polskiego podatnika”, wielu przedsiębiorców mogło odetchnąć z ulgą. Bo po ośmiu latach rządów PiS, w których miliardy topiono w propagandowe projekty i kosztowne „przekręty”, wreszcie ktoś mówi wprost: polskie pieniądze mają pracować dla Polaków.

To jest zasadnicza różnica pomiędzy obecną ekipą a poprzednikami. PiS, pod hasłem „dobrej zmiany”, stworzył system, w którym państwowe spółki były narzędziem polityki i synekurą dla znajomych. Tusk przypomina, iż zamówienia publiczne w 2024 roku sięgnęły 580 mld zł i dodaje: „Musimy zrobić wszystko, żeby te pieniądze w skali maksymalnej trafiały do polskich firm”. To nie jest pusty slogan, to realny plan.

Trudno o bardziej czytelny przekaz. „Nikt już więcej nie będzie ‘rolował’ Polaków. Nikt nie będzie ogrywał czy omijał polskich wykonawców. To się definitywnie kończy” – zapowiedział premier. Te słowa warto odczytać jako podsumowanie ośmiu lat poprzedniej władzy. Bo czym były przekręty przy budowie elektrowni Ostrołęka, gigantyczne straty Orlenu na fuzjach czy afery przy zakupach sprzętu wojskowego, jeżeli nie klasycznym „rolowaniem” obywateli?

PiS przez lata powtarzał hasło patriotyzmu gospodarczego, ale praktyka wyglądała inaczej: kontrakty często trafiały do firm zagranicznych, a polskie przedsiębiorstwa zostawały na bocznym torze. Dziś premier mówi wprost: „Jest patriotyczny obowiązek udziału polskich firm przede wszystkim w zamówieniach publicznych”. To nie jest populizm – to zdrowy rozsądek i odwrót od polityki marnotrawstwa.

Deklaracja podpisana w Warszawie – z udziałem PGE, Orlenu, PKO BP, PZU i Agencji Rozwoju Przemysłu – to symbol nowego podejścia. Państwo, biznes i finanse mają współpracować, by rozwijać polską energetykę.

Tusk nie owija w bawełnę: „Żyjemy w świecie konkurencji bezwzględnej i agresywnych potęg. Ten wybór nie jest łatwy, ale jest oczywisty w sensie politycznym, logicznym, moralnym i patriotycznym”. W tych słowach zawiera się strategia, której PiS nie miał nigdy. Bo tam, gdzie rząd Kaczyńskiego myślał kategoriami kolejnych wyborów i doraźnej propagandy, obecny rząd stawia na długofalowy rozwój.

Minister aktywów państwowych Wojciech Balczun dodał jasno: „Przygotowujemy projekt ‘Siła Polskiego Biznesu, Siła Polskiego Kapitału, Siła Polskiej Gospodarki i Polskich Przedsiębiorców’”. To nie jest hasło pod kampanię. To konkret – nowe wytyczne polityki zakupowej państwa, repolonizacja zamówień i standardy kompetencji w spółkach skarbu państwa.

Dla porównania – PiS przez lata traktował te spółki jak partyjne skarbonki i miejsca do obsadzania swoimi działaczami. Kompetencje? Były najmniej istotne. Liczyła się lojalność wobec Nowogrodzkiej.

To, co proponuje Tusk, jest odwrotnością polityki PiS. Zamiast chaosu – plan. Zamiast marnotrawstwa – inwestycje w polskie firmy. Zamiast politycznego kolesiostwa – standardy kompetencji.

Opozycja próbuje dziś straszyć „niemieckimi technologiami” czy „wiatrakami Tuska”. Ale prawda jest taka, iż energetyka wiatrowa i jądrowa to przyszłość, a pytanie nie brzmi „czy”, tylko „jak” w nie inwestować. I tu różnica jest zasadnicza: PiS bał się nowoczesności i chował głowę w piasek, Tusk rozumie, iż tylko poprzez modernizację Polska może być bezpieczna i silna gospodarczo.

„Nikt już więcej nie będzie wykorzystywał polskich pieniędzy publicznych ‘za bezdurno’” – zapewnia premier. Te słowa powinny stać się mottem nowej polityki gospodarczej. Bo Polacy doskonale pamiętają, kto przez lata traktował ich pieniądze jak prywatny fundusz wyborczy. I wiedzą, iż dziś potrzebna jest inna filozofia państwa – oparta na uczciwości i racjonalnym gospodarowaniu.

Biliony złotych, które Polska wyda na energetykę, mogą być największą szansą rozwojową w historii III RP. Tusk daje jasny sygnał: te pieniądze mają zostać w Polsce, budować polskie firmy, polską gospodarkę i polską przyszłość.

To jest różnica między rządem, który myśli w kategoriach jutra, a tym, który przez osiem lat żył wczorajszym dniem.

Idź do oryginalnego materiału